Wykonanie
‚Dziś rano po raz pierwszy poczułam w powietrzu pierwszy (nieśmiały ;)) powiew wiosny. Nie ma już (odpukuję…) nocnych przymrozków, jest więc nadzieja, że wiosna nie da zbyt długo teraz na siebie czekać. Powoli zaczynam więc żegnać się z moimi
dyniami (mam ich jeszcze kilka do zużycia), a przygotowywane z nich dania są już zdecydowanie bardziej wiosenne niż te poprzednie.Tym razem upieczone plastry dyni były dodatkiem do szybkiej sałatki z mojej ukochanej komosy ryżowej (quinoa, zwana też prosem boliwijskim). Do tego
olej pistacjowy, który nadaje potrawom wspaniałego, delikatnego
orzechowego (
pistacjowego) posmaku, przy okazji dostarczając nam sporej
dawki witaminy E oraz jednonienasyconych kwasów tłuszczowych (Omega 9). I dla mnie dodatkowo oczywiście jeszcze
kolendra :)
‚Jako iż komosa jest jednym z najbardziej wysokobiałkowych produktów roślinnych i jako iż zawiera wszystkie potrzebne nam aminokwasy egzogenne, dania z jej udziałem są niezwykle interesujące z dietetycznego punktu widzenia, nie musimy bowiem dodatkowo ‘dopełniać’ naszego posiłku zbożami czy roślinami strączkowymi. Bezglutenowa, bogata w żelazo i wapń quinoa posiada też niski indeks glikemiczny (IG 35), co jest dodatkową jej zaletą.Warto ugotować jej nieco więcej (ugotowaną i wystudzoną komosę przechowujemy w lodówce, w szczelnym pojemniku), by móc dodawać ją później do szybkich sałatek, zup czy warzywnych kotlecików, bez konieczności czekania, aż kolejna porcja się ugotuje; świetna jako dodatek do pracowego lunchu, o wszechstronnym zastosowaniu, niezastąpiona w mojej kuchni od wielu długich już lat (również w postaci
mleka roślinnego).Ważne jest, by przed gotowaniem komosę dobrze wypłukać w zimnej wodzie, aby pozbyć się odpowiedzialnych za gorzki posmak saponin. Później zaś gotujemy ją w ok. 2 objętości
wody (czyli na każdą szklankę nasion – ok. 2 szklanki
wody). Solimy lub nie, w zależności od tego, czy będziemy używać jej później do dań wytrawnych czy słodkich. I już po ok. 15 minutach mamy na talerzu gotowe komosowe ‘sprężynki’ ;) Na dzisiejszych zdjęciach – w weekendowej, sałatkowej odsłonie :)EDYCJA : zapomniałam dopisać, że komosę możemy też oczywiście gotować podobnie jak
ryż, czyli gotować kilka minut, a następnie pozostawić szczelnie przykryty garnek na wyłączonej płycie tak długo, aż cała
woda wsiąknie w ziarna(polecam też jedną z wcześniejszych sałatek – z komos ą,
boćwiną,
sezamem i
orzechami nerkowca – klik)‚
ok. 1 kg dyni1
czerwona cebulaoliwa,
sól200 g komosy ryżowej (1 szklanka 250 m l)2 łyżki
oliwy2 łyżki
oleju pistacjowegook. 2-3 łyżki
soku z limonki + otarta skórka
sól,
pieprz do smakupęczek
natki kolendry (ewentualnie
natka pietruszki)ok. 50 g
pistacjiopcjonalnie : wędzone
tofuPiekarnik nagrzać do 200-220°C.Umytą i oczyszczoną
dynię pokroić na plastry i ułożyć na wyłożonej papierem do pieczenia blasze (lub w naczyniu żaroodpornym), posmarować
oliwą i lekko posolić.
Cebulę pokroić w ósemki, również ułożyć na blasze i skropić
oliwą. Piec do miękkości, ok. 20 minut (jeśli kawałki dyni są dosyć grube, pieczemy je odpowiednio dłużej).Komosę wypukać w zimnej wodzie, zalać 2 niepełnymi szklankami
wody i gotować ok. 15 minut (gdy z nasion wyłania sie cos w postaci ‘sprężynki’ oznacza to, że quinoa jest już ugotowana).
Oliwę,
olej i
sok z cytryny (dodajemy go do smaku) wymieszać, doprawić
solą i
pieprzem i ewentualnie dodać również nieco otartej skórki z
limonki.
Kolendrę i
pistacje posiekać. Ugotowaną komosę wymieszać z z połową sosu,
kolendrą i
pistacjami (część pozostawić do posypania dania) i ewentualnie dodać kostki
tofu. Serwować z plastrami upieczonej dyni, skrapiając resztą dressingu.EDYCJA – sosu / dressingu mozemy przygotowac mniej, ja jednak lubię polać nim również upieczoną
dynię…inspiracja – Donna HayUwagi :- jeśli plastry dyni są grube i będą długo się piekły, możemy dodać
cebulę dopiero mniej więcej w połowie pieczenia (lub wyciągnąć ją wcześniej z piekarnika)- do sosu możemy dodać również łyżkę
miodu, jeśli chcemy otrzymać sos bardziej słodko-kwaśny; możemy też przygotować dressing z dodatkiem innych przypraw (np. z
imbirem,
czosnkiem,
chilli, itp.), czy też – zamiast pistacjowej wersji, możemy przygotować np.
sojowo-
sezamową- tym razem do sałatki dodałam również kostki zamarynowanego w
sosie sojowym wędzonego
tofu, krótko podsmażone później na dobrze rozgrzanej patelni-
sałatkę możemy też wzbogacić np. ugotowaną wcześniej
ciecierzycą lub
soczewicą-
dynię możemy również upiec pokrojoną w kostki; jeśli zaś dyni nie posiadamy, możemy bez problemu zastąpić ją np. upieczonymi słodkimi
ziemniakami /
batatami* * *Tak wyglądał największy z czekających na zużycie okazów; w kuchni są jeszcze dwie białe
dynie oraz kilka butternutów, tak więc powoli
będę musiała się z nimi pożegnać na kilka długich miesięcy… Ale to nic, przecież już za niedługo będą
szparagi,
rabarbar i
truskawki! A
dynia poczeka na kolejny jesienny Festiwal :)‚Pozdrawiam serdecznie!‚