Wykonanie
Słony smak był jednym z pierwszych jaki w życiu poznałam. Moje łzy były słone. Słona było
masło i
sucha kiełbasa od wujka Gienka z Białegostoku, słona była zupa szczawiowa i
ogórki kiszone mojej babci. Zawsze lubiłam słone i to zdecydowanie bardziej niż słodkie.Moja mama gotowała
ziemniaki w słonej wodzie, i
makaron, i
ryż też był w gotowany z
solą. Zawsze w domu widziałam łyżeczkę (albo dwie)
soli wsypywane do wrzątku, w którym gotowane były pyzy, pierogi, knedle, kluski śląskie, warzywa albo parzona
kiełbasa.
Sól wydawała mi się niezbędna i wszechobecna, a rozważanie, by czegoś nie posolić wydawało się absurdalne. A kanapka z
masłem,
pomidorem i solą? A
pomidory z
cebula octem i solą? A solanka, w której moczyła się
szynką do wędzenia?Gdy miałam ok 7 lat zaczytywałam się w bajkach z pewnej stareńkiej książki "Zbiór Najnowszych Bajek". Jedną z opowieści była "Czapeczka z sitowia" - opowieść o najmłodszej córce pewnego bogatego szlachcica, który zapytał pewnego dnia wszystkie trzy swoje córki jak bardzo jest im potrzebny. Dwie najstarsze udzielały
banalnych odpowiedzi o "życiu" i "całym świecie", najmłodsza zaś rzekła " jesteś mi tak potrzebny, jak
sól do
mięsa" . No cóż, według owego ojca nie brzmiało to jak wyznanie miłości, ale raczej obelga - rozgniewał się i wyrzucił córkę z domu. Ta tułając się uplotła z sitowia płaszcz z kapturem i pukała od drzwi do drzwi w poszukiwaniu jakiegokolwiek zajęcia. W końcu zatrudniła się w kuchni wspaniałego domu. Jak to w bajkach bywa, wkrótce zakochał się w niej syn państwa, u których służyła. Od zabawy w "kotka i myszkę", czy raczej jej wizyt incognito na okolicznych balach, do ożenku z młodym paniczem nie minęło wiele czasu. Na wesele zaproszony został także ojciec "Czapeczki z sitowia", który ją onegdaj wyrzucił z domu. Panna
młoda zarządziła, by kucharki nie soliły żadnego
mięsa podanego na stoły. Ojciec dziewczyny nie był w stanie nic zjeść i wkrótce szlochał
rzewnymi łzami (zapewne słonymi). Dopiero wówczas zrozumiał, że córka niegdyś wyznała mu największą miłość, bo
mięso bez
soli nie mogło przecież smakować.
Potem oczywiście "wszyscy żyli długo i szczęśliwie". Ja zaś na dziesiątki lat zapamiętałam prosta bajkę i nigdy nie zapominałam o
soli do
mięsa. Aż do pewnej majowej soboty, gdy nie pozwolono mi posolić kaczej piersi !Kilkanaście lat temu, gdy urodziło nam się pierwsze dziecko przeprowadziłam mały eksperyment w domu. Wyrzuciłam
sól kamienną ze wszystkich solniczek i pojemniczków, kupiłam kilogramowe opakowanie
soli morskiej i zaczęłam liczyć na jak długo nam ta
sól wystarcza, ile jej zużywamy. Po kilkutygodniowym eksperymencie, gdy potwierdziły się obawy, że my też zużywamy zbyt dużo
soli, - niemal 10g dziennie, podczas, gdy wskazania Światowej Organizacji Zdrowia wskazują, by było jej nie więcej niż 5g dziennie! A jak dodać do tego
sól w potrawach? Postanowiłam zmniejszyć radykalnie ilość zużywanej
soli "z
torebki" w domu. Oczywiście
sól była wszechobecna - w
chlebie, wędlinach, szybkich przekąskach, sosach, musztardzie,
ketchupie, żółtych serach. Lista praktycznie jest nieskończona.Przede wszystkim zrezygnowaliśmy z kupowania "zapychaczy" i słonych przekąsek, chwilę
potem zaczęłam gotować
ryż bez
soli, o połowę zmniejszyłam ilość
soli używanej do gotowania zup,
kasz,
makaronów. Niezbyt dużo
soliłam mięso, zupy, czy domowe
wędliny, ale wciąż wydawało mi się, że to syzyfowa praca. Częściej piekłam
ziemniaki w całości w kamiennym garnku, niż gotowałam w solonej wodzie. Po kolejnych kilku tygodniach zapisków wyszło nam, że używamy o ponad połowę mniej
soli niż wcześniej.
Hurra! Podejrzewałam się jednak o to, że musiałam trochę "oszukiwać", bo zmniejszenie zużycia
soli okazało się zbyt proste. Aż pewnego razu na świętach u rodziców nagle okazało się, że prawie wszystko jest dla mnie za słone! Nie zmieniła się kuchnia moich rodziców, nie zaczęli solić więcej. Wystarczyło kilka tygodni stopniowego ograniczania ilości
soli, by smak nam się radykalnie zmienił, a zapotrzebowanie na
sól zmniejszyło się .Dziś zużywamy całą rodziną ok 2 kilogramów
soli morskiej rocznie, co
daje nie więcej niż 1g
soli na osobę dziennie . Dodając do tego
wędliny, czy
chleb, zapewne dojdziemy do 2-2,5g
soli dziennie na osobę. Cudownie! Już nie mam skrupułów kupować słoiczków z najwspanialszą, czasem najdroższą
solą świata - różową himalajską, fleur du sel, czy kala namak, a na co dzień używać wyłącznie
soli morskiej, znacznie droższej od kamiennej. I już tylko do
kiszenia ogórków kupuję raz w roku torebkę kamiennej
soli niejodowanej, bo cóż moje ukochane dębowe
ogórki kiszone tylko z taką
solą są najlepsze.
Na warsztatach "Gotujmy zdrowo - mniej
soli!" zostałam zaproszona przez moją ulubioną
wodę mineralną Cisowiankę, o której już wspominałam kiedyś przy okazji tematu filtrowania
wody kranowej . Cisowianka jest nie tylko smaczna, jest też
wodą niskosodową, co jest istotne dla osób, które chcą wyeliminować nadmiar
soli z organizmu. Jak to działa ? Jeśli zjadasz sporo
soli w słonych potrawach (słone przekąski, suszone
wędliny etc), pijąc nisko-
sodową wodę, pomagasz usuwać
sól z organizmu. Zbyt duża ilość spożywanej
soli wpływa na powstawanie obrzęków, zaburzenia pracy nerek, nadciśnienia tętniczego (wylew, miażdżyca, zawał), wypłukiwanie potasu i magnezu z organizmu, może też prowadzić do powstawania nowotworu żołądka.
Warsztaty z Ewą Olejniczak może nie zrewolucjonizowały mojego już zmienionego przecież myślenia o
soli, ale sprawiły dużą przyjemność i pozwoliły zapamiętać kilka tricków.-
zielone szparagi można ugotować w nieosolonej wodzie i podać z nieosolonym
jajkiem w koszulce, jeśli podamy do nich
szynkę parmeńską i dobrze doprawiony
ziołami winegret- dodanie ostrych przypraw (
chilli) powoduje zmniejszenie potrzeby solenia potrawy - tak właśnie jest w kuchni indyjskiej, gdzie dzięki ostrej paście
curry dodanej do
mięs, warzyw, czy
sosów, potrawy
soli się znacznie mniej- przesunięcie równowagi w kierunku słodkiego pozwala zmniejszać ilość
soli nawet przy doprawianiu
mięsa. Otóż pierś
kaczki podana z ciepłą
sałatką z
ciecierzycy i
botwinki okazała się bardzo smaczna, mimo, iż nie było w daniu ani grama
soliAha… znów nie nauczyłam się gotować
jajek w koszulce w zakwaszonej wodzie i wciąż polecam trick Kurta Schellera trick na idealne
jajek w "komdomie" .
To były pierwsze warsztaty w mokotowskim CookUp (z kilkunastu), w czasie których nie musiałam biegać dookoła ogromnej wyspy kuchennej w poszukiwaniu składników i przypraw. Ewa Olejniczak miała wszystko doskonale ogarnięte - wyporcjowane, przygotowane według ilości potrzebnych dla każdego uczestnika, opisane. Pozostawała sama przyjemność siekania, krojenia, smażenia i zagadywania mojego uroczego kompana od deski i patelni - Adama.Prowadząca najpierw opowiedziała nam o
soli i rozpoczęła dyskusję jakich potraw bez
soli sobie nie wyobrażamy.
Potem opowiedziałam pokrótce o daniach, które będziemy przygotowywać, pokazała jak każde z nich wykonać, by
potem pozostawić nas z kuchenkami, garnkami i nożami, by każdy przygotował cztery potrawy:-
zielone szparagi z
jajkiem w koszulce podane z
ziołowym vinaigrette- chłodnik
truskawkowo-
arbuzowy z
chilli- pierś
kaczki z ciepłą
sałatką z
ciecierzycy i
botwinki (ta "perfekcyjna
kaczka" o której Adam
mówi w filmie powyżej to nasza, nasza!)-
truskawki z sosem anglais i karmelowymi
chipsamiWarsztaty były luźne, spokojne i ciekawe. To także miło towarzysko spędzony czas z 12 blogerami kulinarnymi i kilka ciekawych tematów, które udało się poruszyć.
Spróbujcie we własnej kuchni ograniczyć ilość spożywanej
soli - najpierw posólcie
wodę do
ziemniaków o połowę mniej niż zazwyczaj, a najlepiej upieczcie je w kamiennym garnku w łupinach bez
wody i podajcie z
masłem ziołowo-
czosnkowym. Używajcie w kuchni
ziół i przypraw, które wspaniale podnoszą smak potraw, a
sól staje się zbędna. Sięgnijcie po
majeranek,
estragon,
chilli,
kolendrę,
oregano,
tymianek,
czosnek,
cynamon,
goździki. Jeśli podajecie do potrawy suszone
wędliny,
sery,
sos sojowy,
wędzone ryby - zrezygnujcie z solenia podawanych do nich dressingów,
ziemniaków,
ryżu, czy
kaszy. O właśnie - z
kaszą to jeszcze sama muszę poćwiczyć, szczególnie po bardzo interesującej rozmowie, jaką miałam w trakcie warsztatów z Maią Sobczak z qmamkasze, znacie jej bloga? Tam to naprawdę
soli szukać ze świeczką!