Wykonanie
Uff – jak gorrrąco!!! Czy u Was również? Tutaj temperatury ostatnich dni (a przede wszystkim dzisiejsze) na myśl przywodzą tylko jedno – ‘Lokomotywę’
Jana Brzechwy ;)I mimo iż wycieczka na farmę była dziś prawdziwym wyzwaniem, to uzależnienie od świeżych, przepełnionych słońcem warzyw oczywiście wygrało z ochotą na dolce far niente ;) Poza tym zmuszeni byliśmy zatrzymać się również w sklepie ogordniczym, by zamówić… larwy biedronek :) Kto zgadnie, dlaczego? ;) Tak, tak, w moich ziołach jak co roku zagościły mszyce, postanowiłam więc tym razem zawalczyć z nimi w sposób jak najbardziej ekokologiczny. Oczywiście dorosłe osobniki też żywią się mszycami, jednak to larwy zjadają ich najwięcej (w połowie przyszłego tygodnia powinny już być u nas).
Będę ich ‘używać’ ;) po raz pierwszy i choć nie przepadam za tego typu stworzonkami, to muszę przyznać, że bardzo jestem ich ciekawa :) Nie jestem jednak pewna, czy na forum kulinarnym powinnam wstawiać ich zdjęcia ;)A wracając do kulinarnych tematów – na farmie czekała dziś na mnie kolejna niespodzianka : białe
bakłażany !*

*Zazwyczaj jest ich dosyć mało, od razu więc do koszyka powędrowały dwa z
trzech dostępnych dziś egzemplarzy. Niestety nie wiem jeszcze, w jakiej formie zakończą swój żywot, ale z całą pewnością coś dla nich wymyślę ;)Oprócz warzyw, w mojej kuchni królują ostatnio przede wszystkim
owoce :*

*Jutro rano wybieram się na targ po kolejną ich porcję, przede wszystkim po
jagody,
maliny,
morele i
wiśnie, na które też zaczął się już sezon. A do
wiśni chyba od razu dokupię drylownicę, co roku bowiem powtarzam sobie, że dosyć już ręcznego drylowania!
Przetwory czereśniowe sprzed dwóch lat głęboko zapadły mi w pamięci z tego właśnie powodu ;)*

*A teraz już
pora na obiecane w poprzednim wpisie ciasto, upieczone w ramach moich testów alergicznych ;) To najprostsze z możliwych ucierane ciasto, wzbogacone o nutę
rumu i
mleka kokosowego . We wczorajszej wersji 1/4
mąki zastąpiłam
mąką kokosową, co nadało ciastu dodatkowego
kokosowego posmaku (możemy też użyć
wiórków kokosowych, jak robiłam w przypadku
malinowo-
kokosowego ‘ufo’ ;) ). Ciasto jest delikatne, lekko słodkie i wspaniale komponuje się z aromatycznymi, sezonowymi
owocami. Zapraszam! :)*

proporcje na foremkę o średnicy 18-20 cm
owoce sezonowe (u mnie
maliny i
jagody)130 g
mąki*szczypta
soli3/4 łyżeczki
proszku do pieczenia70 g miękkiego
masła (lub nieutwardzanej
margaryny bio)150 g
cukru pudru (u mnie zmielony jasny trzcinowy)2
jajkaotarta skórka z 1
cytryny2 łyżki
rumu3-4 łyżki
mleka kokosowego (lub
śmietanki kokosowej)*1/4
mąki możemy zastąpić
mąką kokosową lub wiórkami kokosowymiPiekarnik nagrzać do 180°.
Owoce umyć i osuszyć.
Mąkę wymieszać z
proszkiem do pieczenia i
solą.
Masło /
margarynę utrzeć z
cukrem, następnie wbijać po jednym
jajku dalej ubijając. Dodać
skórkę cytrynową,
rum i
mleko kokosowe, wymieszać a następnie dodać
mąkę i ponownie dobrze lecz dosyć szybko wymieszać. Masę wlać do natłuszczonej foremki i ułożyć na niej
owoce. Piec ok. 35-40 minut (lub do suchego patyczka).*

*By nie kusić zbytnio losu, dla nas zostawiłam po jednym kawałku ciasta, reszta natomiast powędrowała do szkoły, ku zadowoleniu wszystkich degustujących ;)Poza tym dziś, na zakończenie
kursu, każdy z uczniów przyniósł małe co nieco na nasz wspólny, tradycyjny ‘składkowy’ posiłek (czyli tzw. ‘potluck dinner’, po francusku zaś nazywany ‘bufetem kanadyjskim’). I dziś miałam wyjątkowe szczęście, na naszym
stole bowiem znałazły się dania, które uwielbiam i które mogłabym jeść praktycznie na okrągło. A były to : pierożki samosa (jedne z farszem
szpinakowo-
porowym, drugie z
soczewicowym, obydwa rodzaje przepyszne!), faszerowane liście
winogron (dolma / dolmades), turecka ‘pizza’ (lahmacun), ‘krokiety’ z
dorsza (bolinhos de bacalhau),
kurczak w sosie z
orzeszków ziemnych z
ryżem oraz coś, co uwielbiam : niezwykle popularna w Etiopii, Somalii, Kenii, Erytrei i Sudanie indżera (injera) – coś jak skrzyżowanie podpłomyka z naleśnikiem, serwowane z sosami warzywnymi i / lub
mięsnymi. Dziewczyna, która je dla nas przygotowała (pochodząca z Erytrei), była przeszczęśliwa widząc, że jej indżera tak bardzo mi smakuje i stwierdziła, że w takim razie po wakacjach dostarczy mi ich kolejną porcję :))Na naszym
stole znalazł się dziś również chlebek kukurydziany oraz
biały ser prosto z
Bośni, a na deser mieliśmy portugalskie pasteis de
nata oraz baklawę ; tym razem – ze względu na alergię – musiałam niestety z nich zrezygnować (
mleko,
masło śmietana…), tym bardziej, że ‘zgrzeszyłam’ nieco kosztując bolinhos de bacalhau i
chlebka kukurydzianego, które niestety zawierały
mleko – co natychmiast można było zauważyć na mojej twarzy :/Posiłek ten jedliśmy przed południem i nie wiem, czy mi uwierzycie, ale aktualnie (czyli o godzinie 20.00) nadal praktycznie nie jestem głodna! Ale po tak niesamowitej uczcie to przecież nic
dziwnego ;)*Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę wspaniałego,
słonecznego weekendu! :)*