Wykonanie
Bardzo lubię smaki Wschodu, szczególnie ich bogactwo aromatycznych przypraw. Oczywiście, jestem fanką tych ostrych… po czym
siedzę nad pustą miską z łzami w oczach czy też katarem, z tymże nie dlatego, że się skończyło (a może to też potęguje emocje :D). Tak było w przypadku tej zupy, jeśli można ją tak nazwać. To coś a’la potrawka w nieco mniej gęstej wersji. Dla mnie zupa zawsze musi być sycąca, pełna dodatków. W tej zagościli
kalafior oraz
marchew, a do tego
czerwona soczewica . Kremowej konsystencji dodało jej
mleczko kokosowe, a z
przyprawą garam masala całość komponowała się świetnie!

pomidorowa zupa
garam masala z
mleczkiem kokosowym,
kalafiorem, marchwią oraz
czerwoną soczewicątomato
garam masala soup with coconut milk, cauliflower, carrot and red lentilsSkładniki:mała cebula/lub pół dużej

ząbek
czosnkuspory
pomidorolej kokosowy do smażenia4-5 łyżek gęstego
mleczka kokosowegoprzyprawy:
pieprz, 1/2 (lub więcej)
garam masala,
kurkuma, słodka wędzona
papryka, kumin, mielona
kolendra3-4 łyżki
soczewicykilka różyczek
kalafioramarchewspora garść świeżej
pietruszkiSoczewicę ugotować na wodzie i odstawić. Tak samo postąpić z marchwią oraz
kalafiorem. Następnie posiekać
cebulę oraz
czosnek i podsmażyć na
oleju kokosowym. Po czasie dodać pokrojonego
pomidora i dusić na małym ogniu. Zmiksować. Dodać
mleczko kokosowe i doprawić. Chwilę gotować. Następnie połączyć z ugotowanymi warzywami (pokrojone na drobniejsze kawałki), posiekaną świeżą
pietruszką oraz
soczewicą. Na koniec doprawić do smaku i podawać z
pestkami dyni. Smacznego!Po
pobycie w Trójmieście nastąpił czas na kolejną podróż. Tylko czy można nazwać to podróżą? Na pewno nie ucieczką. Kocham Polskę. Nie żegnam się mówiąc „To koniec!”. Żegnam się mówiąc „Do zobaczenia!”, z nadzieją, że jeszcze nie raz zobaczę się z
Wami i rzecz jasna z najukochańszą rodziną jaką mam. Będziemy w stałym
kontakcie i choć na początku
serce będzie cierpieć z tęsknoty to z czasem przywyknie do
bólu. A może nie będzie tak boleć… Nie wiem, ale się dowiem i wtedy Wam
powiem. Nie uciekam, jestem z bliskimi
sercem i myślami. Jestem też z
Wami i ogromnie Wam dziękuję za każde słowo wsparcia, za wiarę we mnie i motywacje. Dajecie mi porządnego
kopa energii, aż chce się żyć…bardziej! Po weekendzie w towarzystwie tak wspaniałych osób jeszcze trudniej jest pozbierać myśli i powiedzieć ‚do widzenia za kilka miesięcy, rok…’ nie wiedząc co będzie dalej. Jedno jest pewne, będzie dobrze i choć to tak oklepane stwierdzenie, przez wielu już znienawidzone, to uważam, że sprawdza się w życiu i warto je ciągle sobie powtarzać.Pamiętajcie – marzenia się spełniają i
róbcie wszystko by dążyć do tego by wcielić je w życie! Trzeba wierzyć, być silnym i działać, a osiągniecie to czego tylko zapragniecie! :)Na śniadanie wyjadam „resztki” – niemalże puste słoiczki po tahini i m.
orzechowym wypełnione gęstą owsianką, ale głównie polskimi
owocami, których może mi brakować… choć biorę ze sobą sporą ilość. Zapasy w zamrażalce zrobione na mój przyjazd vel odwiedziny. Na lunch mrożone
banany (nikt inny w domu za mnie ich nie zje ;)) i
owoce z sosem
kakaowym (Iwus, Ty geniuszu! 😀 ), tak wspominając jeszcze ostatnie dni.Hmmm… oczywiście,
będę pisać dalej – tak często jak czas mi pozwoli, ale też studencki budżet (spokojnie, nie będzie
jajek z czajnika ani
trufli z
chleba :D).Za parę godzin
będę bujać w obłokach – dosłownie, i tak skromnie prosze tylko o kciuki, żeby dotrzeć szczęśliwie na miejsceTymczasem, idę się w końcu spakować, bo jakoś powoli mi to idzie.Miłego dnia!