Wykonanie
Zatopić zęby w krwistym miąższu, zlizywać ciemnopomarańczowy sok z palców, ocierać jasnożółtą skórkę, wdychać
cytrynowy aromat.... moje pierwsze smakowanie Sycylii. Bo choć dotarcie na nią samochodem wydaje nam się
póki co nieosiągalne, to znam już jej smak, zapach i kolor. Wiem, że zimą i wczesną wiosną rozkosznie pachnie
cytrusami. Jeszcze kiedyś pojedziemy tam na dłużej, by szwendać się wśród drzewek
pomarańczowych, zrywać zielone liście
cytryn i
limonek, zlizywać z brody świeżą
oliwę, którą mamma poda nam na focacci. Wyłuskiwać świeże
pistacje i rozkoszować się sycylijska
marsalą. Ta podróż jeszcze przed nami, jak i kilka książek o Sycylii, sterta map i przewodników. Czekam, czekam już na ten romans, a tymczasem otwieram skrzynkę
cytrusów prosto z Sycylii ...

Przed pierwszą podróżą, nieśmiałym muśnięciem wywołującym dreszcz na skórze, w głowie wirują stereotypowe puzzelki - czekająca na wybuch Etna, sycylijska
mafia, zapomniany region Włoch, z którego emigrują młodzi ludzie i nurkowanie w błękicie. Ale tymczasem, nim pójdziemy dalej w skojarzenia, zanim można będzie poczuć smak Sycylii na podniebieniu, odrobina lokalnych muzycznych klimatów ... klik i słuchaj...Jedno z pierwszych moich skojarzeń z tą wyspą to Ojciec Chrzestny, ciemny świat korzeni Don Corleone, wesele na Sycylii, krajobrazy, kolory, muzyka ...klik klik...A
potem Taormina w oczach Jacques-a i Enzo. Kto pamięta Wielki Błękit Luca Besson z rewelacyjną muzyką Erica
Serry ? Bardzo bardzo dawny film, w którym wystąpili Rosanna Arquette, Jean-Marc Barr i Jean RenoZa to w kulinarnych klimatach przypomnę wspaniałą scenę z Big Blue ze spaghetti del mare :)Pięknie, choć stereotypowo, prawda? Tym razem jednak Sycylia przyjechała do mnie sama, aż na próg domu. Przez chwilę poczułam się jak prawdziwa Włoszka, której lokalny farmer dostarcza pod drzwi świeże, jeszcze ciepłe od słońca
płody ziemi i koniecznie chcę się tym doświadczeniem z
Wami podzielić, zachęcić, namówić i zaczarować...

U sycylijskiej rodziny Valenzziani, farmerów i rolników zamówiłam kilka skrzynek ekologicznych
cytrusów -
pomarańczy w kilku odmianach i
cytryn. Pełna niepokoju oczekiwałam na pierwsza dostawę - namówiłam kilkoro znajomych, by podłączyli się do zamówienia, dzięki
czemu koszty transportu i sam pomysł ich dostarczenia do nas okazał się również ekonomicznie sensowny. Wyobrażałam sobie włoskich rolników, którzy właśnie zbierają z drzew dojrzałe
owoce, pieczołowicie pakują je w skrzynie i pakują na bezpośredni transport do Polski - żadnych hurtowników, pośredników, dumpingowych cen i zabezpieczania
owoców na wielo- wielotygodniowe podróżowanie w chłodniach.

Z drżeniem otwierałam każdy karton sprawdzając, czy przetrwały transport, czy nie "wkręciłam" znajomych. Z otwieranych pudeł buchnął zapach. Czym prędzej zabrałam kilka
owoców do kuchni, umyłam i zawołałam rodzinę do skosztowania. W skrzynkach było kilka odmian
pomarańczy, po kilka
owoców cytryn i grapefruit. Z dostawą otrzymałam też ulotkę z informacją o odmianach, a do spróbowania
owoc avocado i maleńką buteleczkę
oliwy.
Owoce w skrzyniach wcale nie były śliczne, błyszczące i równiutkie.
Pomarańcze miały różnobarwne skórki, czasami upstrzone plamkami, czy ubrudzone ziemią.
Cytryny nie były równe, jak z matrycy. Bo tak właśnie wyglądają ekologiczne, niewoskowane
cytrusy! To jak od mojego rolnika na bazarku - ma najbrzydszą i najzdrowszą
marchew :)

W głowie kotłowało mi się mnóstwo pomysłów co tu zrobić z taką furą pyszności? Przewijały się przed oczyma wszystkie przepisy w których pisano "użyj niewoskowanych
cytryn", "kup ekologiczne
pomarańcze"... Całe morze możliwości:
trufla pomarańczowo-czekoladowa z cointreau, puszysty cytryniak, tarty soczyście
cytrynowe, kremy do andaluzji, skórka i sok do
cytrynowych ziemniaków w idealnej
sałatce Jamiego, kruchych
cytrynowych margerytek,
skórka pomarańczowa do jagnięcych kulek i
soli cytrusowej ... uchhhh.... Tymczasem pierwsze trzy kilogramy rozkrajaliśmy niespiesznie rozkoszując się soczystym miąższem, wspaniałym
sokiem i
cytryną do
herbaty. Oblizywaliśmy palce i ... uczyliśmy się, że każda
pomarańcza wygląda, pachnie i smakuje inaczej. Całkiem jak polskie
jabłka w setkach odmian.

Najpierw Valencia, czyli "późna blondynka" - jasna
pomarańcza, soczysta, nieco kwaskowa, ale jednak słodka. Najbliżej jej do znanych wcześniej
pomarańczy 'bezodmianowych', czyli takich, których nazwy pani na bazarku nie zna. Świetna na sok, dobrze się obiera. Szkoda, że nie
doczeka truskawek, by rewelacyjnie komponować się z nimi w pysznej na sałacie lodowej z
pistacjami kozim serem...
Potem Sanguinello, czyli późna krwista
pomarańcza - delikatna, słodkawa, a jednocześnie kwaskowa, jędrna. Ogromnie żałuję, że nie miałam całej skrzynki tej odmiany, by zrobić dla maleńtasów całą furę krwistoczerwonych,
pomarańczowych karmelków z
sola morską ....O wreszcie Tarocco, prawdziwa "królowa
pomarańczy" - wczesna odmiana, nieziemsko słodka, obłędnie słodka, z krwistymi żyłkami w ciemnopomarańczowym miąższu. Och zakochaliśmy się w niej strasznie! I już wiem, że późną zimą
będę zamawiać całe skrzynki tej odmiany. Będzie nam sok
kapać po brodach, a skórkami zapachnie w całym domu, gdy przy trzaskającym ogniu w kominku w styczniowe i lutowe wieczory będziemy grać w chińczyka i abalone....Po ochłonięciu z pierwszych zachwytów, po skosztowaniu
cytrusów na wszelakie sposoby - w ciastach, tartach, na surowo i w postaci soku, zostało nam ich jeszcze całkiem sporo. Pieczołowicie myję każdy
owoc, ocieram skórkę, wyciskam sok. I mrożę mrożę mrożę... w maleńkich woreczkach, rynienkach na kostki
lodu i papierowych woreczkach. Latem z tego soku
będę robić maleńtasom lemoniadę z
miętą, która już wyziera z ziemi w ogrodzie. Pyszną, niewoskowaną skórkę dodam do jagnięcych kiftetów pachnących ogniem z grilla i wymyślę jeszcze tysiąc dań z
cytrusami, by móc ich więcej i częściej sprowadzać od sycylijskich farmerów.

A tymczasem podpowiem, że
będę od nich również zamawiać inne sycylijskie specjały -
pistacje,
oliwki,
oliwę, suszone w słońcu ekologiczne
pomidory, pyszne
sery i
salami. Mam już garstkę zapaleńców, z którymi będziemy tworzyć naszą "grupę odbiorców". Zachęcam i Was, z całej Polski - umawiajcie się w kilkanaście osób, zamawiajcie większe dostawy, by transport był jak najtańszy i rozkoszujcie się
smakami Sycylii.Tymczasem, jeśli ktoś z północnych rejonów Warszawy i pierwszych miejscowości za stolicą w kierunku 'na Gdańsk' chciałby dołączyć do naszej grupki - proszę pisać do mnie na maila grupa[at]chillibite.pl.
Będę "zwoływać" na nowe zamówienia i zajmę się naszą małą, grupową logistyką :)
Pomarańcze są od listopada do kwietnia, a oprócz nich
oliwa,
pomidory,
sery,
pistacje i
wędliny - uchhh, będzie się działo!