Wykonanie
Główna Osobowaul. Abrahama 39
Gdynia
W zeszłym tygodniu uczestniczyłam w kolacji degustacyjnej, podczas której wraz z innymi blogerami mogliśmy poznać i ocenić nową kartę dań i koktajli . Prezentowane dania na zdjęciach są w wersji typowo degustacyjnej, a dla Was w restauracji czekają dużo większe porcje.

W centralnym punkcie restauracji znajduje się ogromny bar z milionem kieliszków i butelek z przeróżnymi trunkami, dzięki
czemu wiemy już na wstępie, że koktajle będą tutaj też grać główne skrzypce. Wnętrze restauracji wpisuje się w najmodniejsze trendy, a charakterystyczne napisy z białych literek na czarnym tle faktycznie przypominają napisy z peronów. W restauracji 2
razy w tygodniu zmieniany jest lunch, a najważniejszym wyznacznikiem dla załogi są goście restauracji. To właśnie oni, jako pierwsi w zasadzie testowali dania aktualnej karty dań, które podawane były w formie lunchów, aby sprawdzić, czy będą odpowiadać ich kubkom
smakowym. To również dla gości restauracji dania zostały powiększone na talerzach, aby każdy mógł wyjść najedzony i zadowolony.



Na wstępie przywitały nas słynne już z Głównej Osobowej podpłomyki, czyli opiekane
pieczywo w formie placków w dwóch wersjach:- z wegańską pastą z
buraka,
białej fasoli,
orzechów laskowych z sosem z wędzonej
śliwki (14 zł)- z musem z
wątróbki,
konfitury z
czerwonej cebuli i
jogurtem greckim (14 zł).Standardowy placek jest wielkości około 30 cm. Dla mnie już podczas festiwalu Smakuj Trójmiasto (relacja), gdzie restauracja prezentowała swoje świąteczne propozycje, sporym i pozytywnym zaskoczeniem okazała się pasta z
buraka (której słoiczek zakupiłam i czekam na okazję do wykorzystania). Koniecznie spróbujcie, chociaż mus z
wątróbki też pierwsza klasa (dla mięsożerców zapewne).

Dopełnieniem tej przystawki okazał się równie zaskakujący
napój, a mianowicie koktajl Burol składający się z buraka/Aperolu/wódki/pomarańczy (15 zł).
Dziwne, ale też całkiem dobre! Kwaśny, buraczany z nutą
pomarańczy - bardzo świątecznie mi się skojarzył.


Sprawca kulinarnego zamieszania, czyli Krzysztof!

W nowym menu znajduje się też taka przystawka - rilette z
kurczaka( fondant ziemniaczany/piklowana czerwona cebula/zielona
oliwa) za 12 zł.
Barwna propozycja, smaczna, rozpływające się w ustach
mięso, choć dla mnie byłaby idealna podana na ciepło.



Za to idealnie sprawdził się zimny French 75, który zdecydowanie podbił moje
kubki smakowe, dzięki połączeniu ginu/cytryny/prosecco. Bardzo orzeźwiający smak.


Powyższe przekąski postanowiono serwować aż do zamknięcia restauracji, natomiast tatar wołowy zamówicie do godz.21. To jedyny taki tatar, który na długo zostanie w mej pamięci - coś niesamowitego w smaku!
Wołowina jest bardzo wysokiej jakości i pochodzi z Pniew. Dodatek
papieru ryżowego,
żółtka sous-vide, palonego
pora,
płatków drożdżowych i aioli
kawowe to pełna ekstaza kubków
smakowych! Cena też extra 21 zł!



Weganie będą uradowani z propozycji dania głównego, które oczarowało każdego z nas -
marchewki confitowane w
oliwie z ziemniaczanym fondantem, puree
selerowe (z nutą
kokosa! jakież aksamitne),
chipsy z
jarmużu,
konfitura z
marchwi,
wanilii,
pomarańczy i
chili, a do tego
orzechy laskowe ( 22 zł).





Nad morzem nie może zabraknąć doskonale przygotowanej
ryby, w Głównej Osobowej prym wiedzie
sandacz w kruszonce z
boczku podany z arancini z
pieczarkami, piklowaną
kapustą i doskonałym sosem
paprykowo-
anyżowym ( 37 zł). Po raz pierwszy
jadłam tak doskonałą
ryżową kulkę z
parmezanem i
pieczarkami, więc bardzo ucieszyłam się, że takową można znaleźć w menu również wśród przystawek.
Rybę sparowano z mocno
anyżowym koktajlem Green Beast z absyntem/cytryną/zielonym
ogórkiem. Choć sam koktajl był zbyt mocno
anyżowy dla mnie i samego raczej bym nie wypiła to jednak w połączeniu z sosem
paprykowym był całkiem dobry.


To teraz coś, co zaskoczyło mnie, bo przypadło mi do gustu, choć nie lubię smaku
dziczyzny, a po drugie moje biologiczne spaczenie i
serce nie pozwalają mi jeść sarenek, króliczków i jelonków. Jednak uważam, że trzeba spróbować wszystkiego, więc spróbowałam i ... zeżarłam pierogi z jeleniem z sosem z wędzonej
śliwki i piklowanym
selerem. Choć ciasto było trochę twardawe to jednak wnętrze aksamitne, doskonałe! 8 sztuk za 28 zł. Do dania półwytrawna
marsala, nie jeden brodacz będzie się po tym wszystkim oblizywał :).


Rum Alexander - rum/śmietanka/kakao z odrobiną tartej
gałki muszkatołowej otworzył nas na deserowe podboje. Bardzo moje klimaty!


Zapiekany
ryżowy pudding (15 zł) z
ciasteczkową kruszonką i
lodami z prawdziwego sernika przypominał mi słodkie, kremowe risotto i słodkie dzieciństwo.

To Ona sprawczyni słodko-deserowa Olga.


Alternatywną słodką propozycją jest zwijany naleśnik z
sosem karmelowym i orzechówką, gdzie w środku rządzi masa makowa z
twarogiem i
pomarańczą. Całość mocno %, a masa makowa rewelacyjna! Desery w nowej karcie menu to typowo rozgrzewające propozycje.


Od lewej prym w kuchni wiodący Krzysztof Grymm, Olga Borkowskasous chef i wreszcie jest On Dawid Gierjatowicz "Faroth", czyli szef baru. Bardzo kreatywni, młodzi ludzie z niesamowitymi pomysłami, sprawnie kreujący nowe smaki w kuchni i kieliszkach.

Sezonowość, kreatywność, ciekawe połączenia na talerzu, które na szczęście smakują wybornie, ale przede wszystkim uważne słuchanie gości restauracji i wychodzenie naprzeciw ich oczekiwaniom to cała Główna Osobowa. Nowe menu jest już dostępne w lokalu, więc lećcie sprawdzić!