ßßß
Miałam okazję już niejednokrotnie uczestniczyć w warsztatach kulinarnych i zawsze (przynajmniej mam to szczęście) trafiałam na fachowca przez duże „F”, który przekazywał nam bardzo kompetentną wiedzę.
i chyba najbardziej - przygotowane perfekcyjnie stanowiska pracy z materiałami praktycznymi i teoretycznymi;-)
Poznałam organizatorów A. i M. Ignatowicz oraz prowadzącego, Maćka Ostrowskiego i cały mój niepokój odszedł w zapomnienie. Wewnętrznie czułam, że to będzie bardzo miły wieczór, ale nie przypuszczałam, że aż tak długi ;-)) Ale wszystko po kolei;-) Po przybyciu wszystkich uczestników zabraliśmy się ostro do pracy. I na pytanie chefa, czy bardzo się spieszymy, odparliśmy chórem, że "nie". Ostrzeżono nas wtedy, że nie wiemy co czynimy…;-)Zespół został podzielony i rozdano nam prace przygotowawcze – naszej 3 przypadło w udziale oskrobanie i umycie głównych bohaterów warsztatów, a mianowicie halibuta, dorad, miętusów, dorsza, makreli i małych sielaw. Pozostali czyścili i obierali warzywa. Nie obyło się bez teoretycznego wstępu, a mianowicie pokazania techniki posługiwania się nożem i ogólnie o podstawach filetowania .
Jak to bywa u prawdziwego kucharza nic nie może się w kuchni zmarnować. Każdy prawie odpad lądował w wielkim garze, a wywar z tego był podstawą pysznego bulionu, który gotował się przez większość czasu. W międzyczasie zrobiliśmy zalewę octową do pikli , która też posłużyła do niespodzianki przygotowanej dla wszystkich uczestników warsztatów.Pierwszym daniem przygotowanym przez nas był dorsz z puree selerowym, szynką dojrzewającą i pomidorami confit. W ogóle najmilszym momentem naszych warsztatów była degustacja:-) Musicie przyznać, że prezentujące potrawy wyglądają bardzo apetycznie i zapewniam, że smakowały wybornie, jak w najlepszej restauracji specjalizującej się owocami morza.
Po jakże miłym przerywniku, lekko rozleniwieni zabraliśmy się do sporządzenia kolejnej smakowitej rybki. Tym razem była to makrela. W sumie do tej pory świeżą makrelę jadłam raz w Chorwacji i tam jej smak mnie lekko rozczarował, bo smakowała tak jak wędzona. Tu miłym dodatkiem okazał się zielony groszek i karmelizowany kalafior. A znaczącą "wisienką" były ogórkowe pikle, które w expresowym tempie były przygotowane na naszych zajęciach.
Poniżej danie, które różnorodnością smaków i dodatków najbardziej chyba mnie zaskoczyło, a mianowicie miętus w towarzystwie ziemniaczanych rosti z dipem z anchois i suszonych pomidorów. Komponowało się znakomicie i wiem, że będzie często gościło na naszym stole:-)
Na koniec, jakby jedzenia było mało, zrobiliśmy pod okiem mistrza Macieja deser, ale nie rybny tym razem;-) Było to tiramisu jagodowe w formie przegryzki finger food. Wyglądał bajecznie i tak samo smakował.
Nadszedł koniec naszego spotkania. Jakież było nasze zdziwienie, gdy spojrzeliśmy na zegarki...była 22:50, a planowany finisz był przewidziany na 21:30:-) Jednak chyba nikt nie był tym faktem rozczarowany. Po takiej uczcie w tak przesympatycznym towarzystwie, cudownym miejscu i ciepłej atmosferze pożegnaliśmy się, będąc pewnym, że wrócimy tu jeszcze nie raz. No dobra, ja na pewno wrócę, ale sądzę, że wyraziłam zdanie większości;-) Na odchodne dostaliśmy niespodziankę - słoiczki z sielawą w marynacie z chili i cebulą:-)Był to wieczór bardzo udany. Maciej okazał się osobą pełna pasji, kontaktową i znakomicie przygotowaną merytorycznie, a to lubię:-)I jestem bardzo zadowolona, że kolejne warsztaty z Nim są w planie:-):