Wykonanie
Nie lubię wyrzucać . I nie chodzi tutaj absolutnie o zamiłowanie do ‘chomikowania’ (choć czasy komuny zdecydowanie taki odruch wśród obywateli niestety wyrobiły, ale to już całkiem osobny temat…), lecz o tzw. marnotrawstwo, szczególnie jeśli chodzi o żywność.Jak wspominałam na początku roku – klik, staram się jak
mogę, by jak najmniej jedzenia trafiało do mojego kosza, a ściślej rzecz biorąc – na kompost. I o ile widok resztek
owoców czy warzyw w kompostowym kuble jestem jeszcze w stanie jakoś ‘przeżyć’, to zdecydowanie gorzej jest, gdy trafiają do niego całkiem spore ilości
chleba…Gdy sięgam pamięcią w przeszłość, nie przypominam sobie, bym widziała babcię wyrzucającą
chleb. Sama go wypiekała, ręcznie wyrabiając ciasto w wielkiej, drewnianej dzieży (choć może tylko widziana oczami diecka wydawała sie taka olbrzymia ;)) i każdy jego kawałek był później skrupulatnie wykorzystany, aż do następnego, sobotniego wypieku . Nic się nie marnowało, nic nie wyrzucano. A gdy
chleb stawał się zbyt czerstwy do kanapek, babcia i mama odsmażały jego kromki na
maśle (choć babcia pewnie też i na
smalcu ;)) i było to zdecydowanie jedno z ulubionych dań mojego dzieciństwa (na pierwszym miejscu plasował się zawsze żur z ‘wdrabianym’ do niego
chlebem i do dziś jest na liście dań, które ‚życzę sobie’ podczas wakacji w Polsce :)).
Mam wrażenie, że to w tych ‘biedniejszych’ społeczeństwach szacunek do jedzenia (a
chleba w szczególności) od zawsze był większy; nie tylko ze względów czysto finansowych, ale i ze względu na pracę włożoną w wyprodukowanie danych składników. We Francji sposobem na zagospodarowanie czerstwego
chleba stał się ‘ pain perdu ’ (tzw. francuskie tosty), czyli kromki
chleba namaczane w
mleku, a później – w lepszych czasach ;) – w mieszance
mleka,
jajek i odrobiny
cukru, i odsmażane na
maśle; taki namoczony w
mleku chleb stawał się również bazą do innych wypieków i deserów, a dziś chętnie używa się również zamiast
chleba lekko podsuszonej czy podpieczonej w piekarniku / tosterze brioszki. Podobne pomysły na wykorzystanie
chleba znajdziemy w kuchni hiszpańskiej, portugalskiej, niemieckiej czy w Ameryce Południowej. Mnie zaś zdecydowanie najbardziej do gustu przypadła wersja na słono, czyli włoska panzanella, idealna na szybki obiad czy kolację latem (dzisiejsza będzie prawdopodobnie jedną z ostatnich w tym sezonie, gdyż aktualne temperatury coraz częściej skłaniają nas do zjedzenia czegoś na ciepło…).Kluczowym składnikiem tej sałatki jest czerstwy
chleb . Ten toskański, wypiekany bez
soli (zwany tam
chlebem sciocco lub sciapo) jest swoistym wyzwaniem dla przyzwyczajonego do tradycyjnego
chleba podnienbienia ;), jednak w towarzystwie wszelakich dobrze słonych salsicce, salumi toscani oraz jako baza do bruschette i crostini
chleb taki sprawdza się doskonale (niedawno wspominała o nim również Agnieszka – klik). Jest też idealny do takich dań jak opisana ostatnio pappa al
pomodoro czy dzisiejsza panzanella, gdyż po namoczeniu i odciśnięciu miąższ takiego
chleba bez
soli nie staje się swoistą ‘papką’, za to pozwala na idealne rozkruszenie go, co dosyć dobrze widać na poniższym zdjęciu :
Panzanella jedzona w Toskanii, w trakcie przygotowania jej przez Marghe :)Tak jak wczorajsza pappa al
pomodoro, i to danie wywodzi się z czasów, gdy biedna chłopska kuchnia niewiele miała do zaoferowania. Na początku więc
sałatka ta składała się podobno tylko z namoczonego
chleba, do którego dodawało się poszatkowaną
cebulę,
oliwę i
ocet. Później zaczęto dodawać do niej uprawiane w ogródku
zioła i
ogórki (choć te ostatnie nie wszędzie są obowiązkowym składnikiem sałatki), a jeszcze później –
pomidory.Czytając o genezie panzanelli po moim pierwszym powrocie z Toskanii miałam wrażenie, iż
spór o to, co można a czego nie można do niej dodawać przypomina nieco dyskusje na temat sałatki nicejskiej ; i tak na przykład dodatek
ogórka jest ponoć popularny w okolicach Florencji i Arezzo (a niezbyt mile widziany w Sienie ;)), w Chianti dodaje się
jajka na twardo, w Livorno – filety
anchois, a w Viareggio –
tuńczyka. Najbogatsza wersja panzanelli pochodzi zaś z okolic Garfagnany (znanej miłośnikom farro / płaskurki), gdzie tzw. ‚ Panzanella del Prete’ (czyli ‘sałatka księdza’) zawiera dodatkowo czerwoną
cykorię (
radicchio), fenkuł,
marchewkę,
paprykę,
szynkę,
ser pecorino,
tuńczyka oraz filety
anchois,
kapary oraz
jajka na twardo.* Jednak – jak wszyscy zgodnie podkreślają – najważniejszy jest tutaj toskański
chleb :)Jeśli takowego nie mamy na podorędziu, wybieramy jak najlepszy
chleb (pomijamy wszelaką bezsmakową ‘watę’ z marketu),
cebulę, dojrzałe, aromatyczne
pomidory,
bazylię i jak najlepszą
oliwę i
ocet winny. I ewentualnie
ogórek. Inne dodatki już na waszą odpowiedzialność ;)* źródło – ‘Toscana a tavola’
Panzanellaok. 300 – 400 g czerstwego
chleba (np. typu ciabatta)4-5 dobrze dojrzałych
pomidorów1-2
czerwone cebule*(opcjonalnie – 1 mały
ogórek)świeża
bazyliasól + świeżo mielony
pieprzoliwa +
ocet winny (używam balsamicznego)* jeśli używamy białej
cebuli, Marghe – u której miałam przyjemność gościć podczas moich Toskańskich wojaży dwa lata temu – radzi, by namoczyć ją uprzednio w occie, co złagodzi jej smakJeśli
chleb jest mocno czerstwy, namoczyć go przez kilkanaście minut w zimnej wodzie, a następnie bardzo dokładnie odcisnąć i rozdrobnić / pokruszyć (jeśli
chleb nie jest czerstwy, pomijamy etap namaczania, gdyż sok z
pomidorów oraz
oliwa i
ocet wystarczą by nadać
sałatce odpowiednią konsystencję).
Cebulę pokroić w piórka,
pomidory (i ewentualnie
ogórek) pokroić na kawałki, listki
bazylii poszatkować lub ręcznie ‘porwać’ na mniejsze kawałki. Przygotowane warzywa połączyć z pokruszonym
chlebem, suto skropić
oliwą, doprawić
solą i
pieprzem, dodać nieco
octu do smaku i bardzo dokładnie wymieszać. Odstawić w chłodne miejsce na min. 30 minut, by smaki ‚przegryzły się’. Serwować dobrze schłodzoną.Tak jak w przypadku pappa al
pomodoro, i do panzanelli przygotowuję teraz zrumienione na
oliwie kawałki
chleba, które dodaję tuż przed podaniem sałatki, by wzbogacić jej teksturę o bardziej chrupki akcent (tym razem grzanki przygotowałam z dodatkiem
oliwy, która pozostała po upieczniu
pomidorów z
oregano z poprzedniego wpisu, co fantastycznie wpłynęło na ich smak).‚Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!Korzystam też z okazji toskańskich wpisów, by raz jeszcze podziękować Marghe za tamten niezapomniany tydzień!Grazie mille Marghe! :*I dodatkowo – raz jeszcze – Inkwizycji, za prześliczną tacę :))‚