Wykonanie
Lu-laul. Norwida 4Gdańsk (Osiedle Garnizon)

Coraz więcej restauracji w Trójmieście serwuje potrawy na bazie świeżych produktów, dba też o jakość serwowanego
mięsa i ryb. W Luli właśnie tak jest, a dodatkowo wszelkie
konfitury,
makarony i ciasta przygotowywane są na miejscu, co uważam za naprawdę duży plus. Lula słynie z niebanalnych
napojów -
zioła, kwiaty, domowe
syropy - to wszystko znajdziecie właśnie tutaj.


Restauracja jest przytulna - czuć w niej takie domowe ciepło za pewne za sprawą jasnego drewna, doniczek z
ziołami, kilku foteli i kolorowych poduszek. I choć restauracja nie jest za duża to zaskakująco dużo osób może się w niej znaleźć, zagospodarowano bardzo dobrze każdy kawałek lokalu. Odpowiedni klimat stwarzającą też nowoczesne lampy, a raczej zwisające żarówki tak modne ostatnio.




Przy stoliku zauważamy ręcznie wypisany kartonik z
napojami - zaskakujące smaki od razu nas zachwycają. Okazuje się, że wszystkie
syropy są tutaj robione przez
napojową czarodziejkę Olę, która jest tutaj ekspertką w dziedzinie
napojów i podobnie, jak ja uwielbia kwiaty i
zioła. Decydujemy się na latte doppio
kardamonowo-
cynamoną za 13 zł i lemoniadę lawendową za 11 zł. Oba
napoje trafiają w nasze
serca! Z przyjemnością podziwiałyśmy, jak Ola z największą dbałością i skupieniem przygotowuje dla nas
napoje.





Karta menu jest sezonowo zmieniana, co zawsze doceniam - bo ważne jest by korzystać z tego, co akurat dostępne i najlepszej jakości. W karcie znajdują się propozycje
śniadaniowe, dwie zupy, dwie przystawki, kilka dań głównych z ryb i
mięs,
makarony, risotta,
bagietki,
sałaty i
owoce morza. Wbrew pozorom karta nie jest przy długa i każdy znajdzie coś dla siebie.Na początek zamawiany
bagietkę "
orzechowe serrano" za 19 zł. W środku znalazła się
szynka serrano,
rukola,
czerwona cebula, dobrej jakości
suszone pomidory,
orzechowe pesto i domowy
majonez.
Bagietka była niezwykle chrupiąca (zamawiane są z pobliskiej restauracji z piekarnią), składników w środku było sporo, a dzięki majonezowi całość nie była zbyt sucha. Naprawdę świetna
bagietka, która idealnie trafiła w nasz gust, choć uważamy, że cena jest naprawdę zbyt wysoka.


Z przystawek decydujemy się na
łososia marynowanego w
białym winie za 23 zł.
Łosoś podany jest z
sałatami,
kiełkami i domowymi piklami. Bardzo smaczna propozycja, podana z kromkami
bagietki - choć dla mnie odpowiednia, mocno kwaśna to dla mojej koleżanki jednak za dużo
octowych smaków, które można by czymś przełamać. Jednocześnie muszę powiedzieć, że
łosoś był naprawdę dobry i dobrze zmarynowany, a ostatnio jest z tym problem w restauracjach.


Z zup zamawiamy krem ze
skorzonery (10 zł) -
skorzonera coraz bardziej popularna, choć jeszcze nigdzie w restauracji nie udało mi się znaleźć jej w
kracie, więc byłam pozytywnie zaskoczona. Krem był idealnie kremowy podany z niebanalnymi grzankami, bo z grzankami z
maślanego ciasta francuskiego. Zupa została też skropiona
oliwą imbirową. W smaku
skorzonera przypomina nieco
seler, serwowana w Luli zupa ma korzenne aromaty, na początku wyczuwalna była słodka nuta, a na końcu przyjemnie pikantna. Pozycja warta zamówienia i spróbowania, bardzo aromatyczna, dla fanów korzennych smaków.


Sałatki w restauracjach zamawiam dosyć rzadko, chociaż bardzo je lubię - ale zazwyczaj w restauracjach niczym one nie zaskakują. Wyjątek robię dla miejsc, które chwalą się wyjątkowo świeżymi i chrupiącymi warzywami.
Sałatka " serrano na słodko " (26 zł) była naprawdę wyborna - chrupiący
miks sałat, duże kawałki
szynki, grillowana
gruszka, obłędnie dobre mięciutkie
orzechy włoskie,
pomidorki i pełen zaskok jeśli chodzi o o
winegret miodowo-
musztardowy, który był z dodatkiem
maku i naprawdę dobrze się sprawdził. Propozycja pyszna, świeża i chciałoby się w tej cenie
mieć jej trochę więcej na talerzu.


Jak dobrze pamiętacie jestem ogromną fanką
krewetek (podobnie, jak moja koleżanka
Marta, która była ze mną w lokalu), dlatego musiałyśmy zamówić
krewetki sweet-
chili z
gruszką i
kolendrą (35 zł). Niestety przeżyłyśmy rozczarowanie, bo
krewetki były po prostu twarde i suche (choć na pewno świeże! chyba kwestia obróbki się nie udała). Jednocześnie sos był tak doskonały, że zjadłam prawie całą porcję, bo on uratował sytuacje - słodki i bardzo pikantny, nigdzie takiego jeszcze nie
jadłam, pychota! Mam nadzieję, że to jednorazowa wpadka :).


Z dań głównych spróbowałyśmy także
steku z
antrykotu rib eye z brazylijskiej
wołowiny serwowanego z zapiekanką ziemniaczaną, sosem porterowym,
miksem sałat i pieczonymi warzywami (42 zł).
Mięso rozpływało się w ustach, usmażone na stopień medium było idealne, choć miejscami żylaste (za sprawą tłuszczyku na pewno), ale jednocześnie soczyste. Sos był wyśmienity, karmelowy, słodkawy. Pyszna propozycja z dużą porcją
mięsa w bardzo dobrej cenie.



Wśród deserów zdecydowałyśmy się na delikatne ciasto niczym pianka, które było po prostu dobre (
galaretka w środku nam średnio pasowała) - możliwe, że nie zrobiło na nas większego wrażenia, bo brzuszki miałyśmy już pełne :).

Lula to przytulny lokal z sezonową kartą menu, w której każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie. Mocnymi stronami Luli są sałatki,
bagietki i niesamowite
napoje. Warto tutaj wpaść nie tylko na ciekawą
kawę, ale białe grzane
wino czy lemoniadę różaną.