Wykonanie
Jako tradycjonalista i konserwatysta, zobowiązany przez się do pielęgnowania tradycji, nie
mogę i zapomnieć o apteczce.Apteczka - czyżby ktoś chorował?Nic takiego! Ale brak apteczki w nowych domach to upadek kultury.
Apteczka - dajmy głos klasykowi:W każdym dawnym dworze polskim znajdowała się osobna izdebka, służąca na schowanie korzeni kuchennych, przysmaków,
konfitur,
soków,
wódek, likworów i lekarstw domowych.Znana gościnność Polaków i skrzętność dawnych gospodyń, wymagała miejsca zamkniętego na pomieszczenie przysposobionych zapasów kuchennych, a zwierzchnictwo patrjarchalne ziemianina nad liczną czeladzią domową i gromadą wiejską, przy narodowem zamiłowaniu kobiet
polskich do leczenia chorych, dawało spiżarni podręcznej cechę istotnej apteczki. Było to zresztą naturalnym
wynikiem dawnych potrzeb i stosunków, wówczas gdy po miasteczkach nigdzie jeszcze nie było lekarzy ani aptek, a do większych miast nie było kolei ani dróg szosowych.Znakomite
panie, a nawet małżonki panujących książąt, trudniły się wówczas robieniem zapasów do śpiżarni i apteczki domowej. Księżna
Anna, synowa św. Jadwigi, własnoręcznie trudniła się co jesień smażeniem i
przyprawą owoców, które następnie rozdawała ubogim, słabością złożonym osobom.Żony panów
polskich i szlachty smażyły róże i inne
zioła,
skórki cytrynowe,
pomarańczowe, ziele tatarskie (tatarak) w cukrze, różne
owoce w miodzie, z
wiśni robiły
soki, ze śliw powidła, przyprawiały
wódki – jedne pachnące dla toalety, używając do tego szpikanardu, lewandy, róży, cyprysu, izopu, drugie przepędzały przez alembik dla napitku lub jako lekarstwo, dystylując je z
cynamonu,
anyżu, tataraku i
ziół rozmaitych.„Apteczka dla kucharza zawsze otworem stać musi” – pisze Świtkowski w Budownictwie wiejskiem; Krasicki zaś w Panu Podstolim powiada: „Przed obiadem poszliśmy do apteczki, tam w niezliczonych rodzajach
wódek,
konfitur, przysmaczków, wybrał niektóre i napił się wódki”. – „Domowa apteczka żony mojej – nie tylko od
wódek i przysmaczków, ale i od lekarstw”. – Aby wszystko umieć zrobić i podołać w zaopatrzeniu domowej apteczki, potrzeba było wielkiej biegłości i doświadczenia nielada. Gdy córki szlacheckie wyuczyły się tego wszystkiego od matek, babek i sąsiadek, jak również z książek i rękopiśmiennych przepisów domowych, szły dopiero za mąż. Czego-bo też w tej apteczce wiejskiej nie było: sadła przeróżnych zwierząt jako lekarstwa, dryjakwie z gadów, kilkadziesiąt gatunków
ziół suszonych, począwszy od kwiatu lipowego, rumianku i
mięty, a skończywszy na rozmaitych suszonych owocach i korzonkach. Nie zapominano tu o wodzie marcowej ze śniegu stopionego, która miała cerę płci pięknej przedziwnie konserwować, i o wodzie różanej, którą skrapiano podłogi dla aromatu w pokojach. Z
ogórków przyrządzano także
wodę do mycia twarzy.
Octy używano tylko domowej roboty:
malinowe, konwaljowe, fijołkowe,
porzeczkowe, berberysowe i t. d. Rzeczy sypkie i suche stały zwykle na policach i półkach w drewnianych kadłubkach; woreczki i koszyki, dla zabezpieczenia od myszy, wieszano u belek,
suszone grzyby wisiały wiankami na kołkach; w szufladkach i pudełkach:
wanilja,
szafran, liść
bobkowy,
muszkatołowa gałka, cykata, imbier (o którym już Kadłubek w XIII wieku wspomina),
serki, gomółki, pierniki, makowniki (z
maku i
miodu), kadzidła,
ryby suszone,
orzechy leśne, larendogra,
rozmaryn i
majeran do
szynek, dziewanna,
czarnuszka ogrodowa do osypywania ciast,
cynamon (trafnie nazywany przez szlązaków skórzycą), cybeby (duże rodzenki do
sosów), bylica suszona,
olejki kupione od olejkarzy, którzy roznosili je po
kraju,
olejki lekarskie i dryjakwie, jakoby wielce skuteczne przeciwko ukąszeniu żmii i wszelkim truciznom. Z sadeł używanych do
leków poszukiwane były: wilcze, lisie, borsucze, niedźwiedzie i zajęcze.W domach możniejszych apteczką zawiadywała „panna apteczkowa”, która miała wszystko pod swym kluczem, szafowała wszystkiem i czuwała nad zaopatrzeniem we wszystko, chodząc nieraz sama z dziewczętami wiejskiemi zbierać
zioła (ob. Panna apteczkowa). W domach mniej dostatnich szafka jedna lub druga, stanowiła właściwą apteczkę domową.Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolskaNo to jeszcze o pannie apteczkowej:W tomie I-ym Enc. Star. (str. 57) zamieściliśmy wiadomości o „apteczce domowej” w dawnych domach
polskich, nadmieniając, że apteczką taką zawiadywała „panna apteczkowa”.U możniejszych gospodarstwo domowe rozpadało się na dwa działy. Kuchnia czeladna, pieczenie
chlebów,
nabiał, ogród warzywny, hodowla drobiu, trzody chlewnej i cieląt, należała do gospodyni folwarcznej, zwanej w różnych stronach rozmaicie: ochmistrzynią, dwórką, kucharką i t. p.Krupy,
mąki, obroki, okrasa, postronki i rzemiona, były najczęściej pod kluczem wiernego „szafarza” czyli „klucznika”.Śpiżarnia pańska z apteczką zostawała pod zarządem i pieczą panny apteczkowej, która wydawała kucharzom, smażyła
konfitury, urządzała
nalewki i domowe lekarstwa, piekła pierniki i z dziewczętami zbierała
zioła lecznicze. Była to zwykle albo daleka krewna albo uboga panna i sierota, która zamąż nie wyszła, ale w domu możniejszym znalazła opiekę i ciepło rodzinne.Łuk. Gołębiowski powiada, że u książąt Lubeckich, marszałkostwa
pińskich, za jego pamięci (czasy Stanisława Augusta) taką była ochmistrzyni domu Pawłowska. „Sklep pod kaplicą zaledwie mógł objąć te wszystkie zapasy, jak najlepiej uporządkowane, poznaczone, w butlach, słojach, workach, woreczkach, na mnogich półkach, całe od wierzchu do
spodu okrywając ściany. U mniej dostatnich szafka jedna lub druga mieściły wszystko. Czy każda rzecz z tych
leków pomagała zawsze, nie do nas
śledzić należy; wszakże troskliwość ta o zdrowie poddanych i domowników zaszczyt przy nosiła sercu”. („Domy i dwory”, str. 26).Panna apteczkowa, jako opiekunka chorych we dworze wiejskim, jako najwierniejsza przyjaciółka domu i rodziny swoich państwa, jako niestrudzona, skrzętna i umiejętna pracownica, była w dawnem społeczeństwie polskiem, nie znającem dzisiejszego roznerwowania, bardzo pospolitym a sympatycznym typem starej panny.I dlatego to tak znakomita niewiasta jak Klaudyna Potocka w liście swoim do Wiktorowej Jundziłłowej pisze o wychowywaniu dzieci: „Kiedy też pozbędziemy się tej plagi a dziś zbrodni powierzania
polskich dzieci wpływowi myśli, uczuć, zwyczajów od naszych różnych, nieodpowiednich potrzebom
kraju, obowiązkom żon, matek polskich? Przepraszam za moją złość, guwernantki (cudzoziemki) ją zawsze wzbudzają. Tak cenię
Polki, że wolałabym klucznicy polskiej, pannie utrzymującej apteczkę powierzyć edukację, niż samej pani Genlis”. (Księga pam. na setną rocznicę ur. A. Mickiew. t. I, str. 244).Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolskaNo tak... skąd tylko taką pannę wziąć? Wymarły wraz z upadkiem dworów szlacheckich...A wiadomo - gdy chcesz
mieć coś zrobione, zrób to sam. Zatem jutro wieczorem wcielam się w ... nie, nie pannę, lecz chłopca apteczkowego . A jaka to okazja i co
będę robił? Niech będzie to na razie tajemnicą...Zdradzę tylko, że w domu 2 kg
pigwy i 2 kg pigwowca czekają...