Wykonanie
Cicho ostatnio na blogu... Do wczorajszego muffinkowania zmobilizowały mnie Dziewczyny (i nasz wspaniały
Rodzynek), za co jestem im ogromnie wdzięczna. Czas już najwyższy zabrać się za świąteczne wypieki! Przez niemalże wiosenną pogodę w ogóle nie czuję, że to już grudzień! A to już
pora, żeby w domu zapachniało
cynamonem,
imbirem i
pomarańczą. W natłoku codziennych zajęć przegapiłam czas na zagniatanie ciasta na leżakujące pierniki. Na szczęście znalazłam kilka przepisów, które poratują mnie w tej sytuacji. Będą pierniczki miękkie od razu, korzenne kruche
ciasteczka i... Sama nie wiem, co jeszcze. Dziś przeglądam książki i gazety w poszukiwaniu inspiracji, powoli tworzę listę świątecznych przysmaków. Pierwsza Wigilia z dala od Domu - trochę mi smutno, ale szukam dobrych stron. Wszystko będzie tak, jak chcę - śliczna choinka, na
stole tylko to, co lubię, prezenty, dużo świeczek, kolorowy bałwanek i cała gama zapachów które sprawią, że będziemy bliżej Domu. Ale na to wszystko jeszcze będzie czas...
Póki co opowiem, co ostatnimi czasy skutecznie odciągnęło mnie od kuchni. Nie publikowałam, bo tak naprawdę - nie miałam czego. Nie piekłam, niemal nie gotowałam, żywiliśmy się kanapkami i błyskawicznymi obiadami z zamrażarki (ukłony dla Mamy D., która zaopatruje nas w zapasy na ciężkie chwile). Moją uwagę skupiły na sobie (niekoniecznie w wymienionej kolejności): praca (świąteczne przyjęcia nie dają nam chwili wytchnienia - mnóstwo gości, i jeszcze więcej bałaganu), szkoła (miałam egzamin, przed którym denerwowałam się panicznie, ale na szczęście się udało - krok na przód w stronę płynnego - a przynajmniej komunikatywnego - posługiwania się
językiem duńskim) oraz tort. Tort nie byle jaki, bo na 85 urodziny Augusta. Poprosił mnie o niego Kuzyn Chłopaków - jadł kilka moich wypieków i uznał, że poradzę sobie z zadaniem lepiej niż
cukiernia. Chciał
tortu wyjątkowego - na wyjątkową przecież okazję. August jest jednym z podopiecznych M., którego miałam przyjemność poznać, i którą to znajomość bardzo sobie chwalę. Choć nie
mówi ani słowa po angielsku, jest zawsze bardzo miły i wmusza w nas niebywałe ilości jedzenia. To właśnie za sprawą Augusta miałam okazję spróbować prawdziwie duńskiej kuchni. W jego wykonaniu - naprawdę pysznej!Tak więc miałam lekkiego stresa, tort przygotowywałam trzy dni, a efekty... Nie mnie oceniać. Ale sądzę, że głównemu zainteresowanemu przypadły do gustu.Tort to
kakaowy biszkopt, który zawsze przygotowuję z tego samego przepisu. Masa to lekko zmodyfikowana propozycja z Ciast i deserów nr 1/2011. Krem pod
polewę czekoladową znalazłam na stronie Kasi, a kokardę wykonałam według instrukcji z książki Niezwykłe ciasta
czekoladowe, 20 przepisów na wyjątkowe okazje Toma Phillipsa (w której to książki użycie, szczerze mówiąc, nie wierzyłam - są tam cuda wydające się być zdecydowanie poza moim zasięgiem). Całość jest bardzo
home made, ale mam nadzieję, że też o to chodziło. D. stwierdził, że to pierwszy tort, który naprawdę wygląda jak tort . Jedyny problem, jaki z nim miałam, to to, że nie chciał się zmieścić do pudełka - wyszedł za wysoki... Ogólnie wygląda dość reprezentacyjnie - czego zdecydowanie nie oddaje robione w biegu zdjęcie. Nie
jadłam, ale poszczególne części - szczególnie krem
ajerkoniakowy, mocno
alkoholowy, bez dodatków był obłędny. Myślę, że całość też się nieźle komponuje.Jeśli macie czas i chęci - polecam. Satysfakcja gwarantowana.
Kakaowy tort z kremem
ajerkoniakowymSkładniki:(na tortownicę o średnicy 26 cm)
biszkopt:10
jajek400 g
cukru180 g
mąki pszennej90 g
mąki ziemniaczanej50 g
kakaokrem
ajerkoniakowy:250 g
serka mascarpone75 g
cukru200 ml
ajerkoniaku3 łyżeczki
żelatyny2 łyżki zimnej
wody75 ml gorącej
wody500 ml
śmietany kremówki (38%)nasączenie:sok z 1/2
cytryny4 łyżki zimnej
wodykrem
maślany:200 g miękkiego
masła135 g
cukru pudru2 łyżeczki
cukru waniliowego2 łyżki
kakao3 łyżki
mlekapolewa czekoladowa:200 g ciemnej
czekolady (50%)80 ml
śmietany kremówki (38%)45 g
masła2 łyżeczki
cukru waniliowegodekoracja:czekoladowa kokarda1/5 łyżeczki złotego barwnika w proszku
Biszkopt:
Białka ubić na sztywną pianę. Partiami dodawać
cukier, nie przerywając miksowania. Po jednym dodawać
żółtka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Na końcu partiami wsypywać przesianą
mąkę z
kakao, miksując na najniższych obrotach.Spód tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia lub folią aluminiową.Masę wylać do formy.Piec w 170 st. C. 70-80 minut, do tzw. suchego patyczka.Upieczony
biszkopt zrzucić na ziemię (w formie) z wysokości 60 cm, po czym wystudzić w uchylonym piekarniku.Krem:
Mascarpone utrzeć z
cukrem na puszystą masę. Wlać
ajerkoniak, zmiksować.
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie, następnie zalać ciepłą, mieszać aż do całkowitego rozpuszczenia. Ostudzić.Wlać
żelatynę wąskim strumieniem do masy ajerkoniakowej, cały czas miksując. Schłodzić w lodówce przez 10-15 minut, aż nieco stężeje.Kremówkę ubić na sztywno. Dodać do masy, wymieszać na gładko.
Biszkopt przeciąć na trzy części, ściąć ewentualną górkę.Pierwszy blat położyć na talerzu, skropić
sokiem z cytryny wymieszanym z
wodą. WYłożyć 1/2 kremu, przykryć drugim blatem, docisnąć. Ciasto nasączyć, wyłożyć resztę kremu, przycisnąć trzecim blatem.Wstawić do lodówki na 2-3 godziny, aż krem stężeje i wszytsko ładnie się scali.
Masło utrzeć na puszystą, jasną masę. Wsypać przesiany
cukier puder z
cukrem waniliowym, ucierać, aż całkowicie się rozpuszczą.
Kakao dokłądnie wymieszać z
mlekiem, żeby nie było grudek. Wlać do masy
maślanej, zmiksować, żeby skłądniki dobrze się połaczyły.Kremem maślanym posmarować wierzch i brzegi
tortu, wygładzić powierzchnię. Schłodzić w lodówce przez 2-3 godziny, aż krem zastygnie, a
masło stwardnieje.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli
wodnej z
cukrem waniliowym,
masłem i kremówką. Masę przestudzić, a następnie posmarować nią wierzch i boki
tortu posmarować masą
czekoladową, wyrównać. Wierzch, zanim
czekolada zastygnie, posypać złotym barwnikiem.Schłodzić w lodówce przez 2-3 godziny, żeby masa zastygła.Na wierzch przykleić kokardę odrobiną rozpuszczinej
czekolady.Smacznego!Przepisu na kokardę nie podaję - muszę się z nią zmierzyć jeszcze kilka
razy, żeby odpowiednio wszystko dopracować, i móc udzielić wskazówek ułatwiających całą zabawę . Ja miałam w
czekoladzie wszystko - blat, podłogę i siebie. Nie było łatwo, a i efekt nie jest do końca taki, jakbym sobie życzyła. Jakikolwiek cukiernik by mnie wyśmiał. Ale jak na pierwszy raz - jestem z siebie zadowolona. Mam nadzieję, że Jubilat był również.A tillykke oznacza, w wolnym tłumaczeniu M., wszystkiego najlepszego z okazji urodzin .A tak naprawdę - po prostu szczęścia .