Wykonanie
Ostatnimi czasy na blogu recenzja praktycznie
goni recenzję!Wobec tego nawet w leniwy dzień tuż po Nowym Roku nie mogło być inaczej więc...... zapraszam Was na test bezglutenowego
pieczywa :)

W Polsce jeszcze do niedawna ciężko było o produkty bezglutenowe. Na szczęście powoli się to zmienia.
Pieczywa,
czekolad,
płatków śniadaniowych czy
makaronów przybywa coraz więcej, również w supermarketach. Już chyba w każdym dużym sklepie istnieje wyodrębniony dział. Coraz większa ilość produktów opatrzone jest napisem "bez glutenu"... i całe szczęście! Chociaż ja sama nie muszę wykluczać tego składnika, to jednak bardzo się cieszę, że ogromna ilość osób chorujących na celiakię ma coraz lepszy dostęp do nieszkodliwych dla ich zdrowia zamienników żywności.Skoro nie muszę unikać glutenu (pewnie część z Was zadałaby takie pytanie), to jaka jest przyczyna powstania tego wpisu? Oczywiście, jak w większości przypadków, zwykła ciekawość i uwielbienie do testowania nowinek! :)Od jakiegoś czasu na polskim rynku dostępne są produkty niemieckiej
marki Schnitzer, na które "czaiłam się" już od dawna. Moją uwagę przyciągnęły przede wszystkim: duży wybór, ładne opakowania i - najważniejszy element - certyfikat ekologiczny.W ofercie możecie znaleźć bezglutenowe :
chleby krojone
chleby do piekarnikabułeczki
makaronyprzekąskibatonikisłodkie wypieki w postaci: muffinek, ciast i
ciasteczekziarno canihua (baby quinoa)popping z canihuaa także......
piwo Schnitzer Bräu!Na początku oczywiście miałam wątpliwości co do tego, czy produkty mi posmakują. Dużo opinii słyszałam na temat żywności bezglutenowej - że jest gąbczasta, sztuczna w smaku, niezdrowa, zawierająca dużo chemicznych dodatków... (mimo tego, że do tej
pory jeszcze nie trafiłam na niesmaczny produkt zagraniczne j firmy*) jednak już po pierwszym kęsie focacci (która poszła na pierwszy ogień) moje nastawienie się zmieniło :)* podkreślam - zagranicznej - ponieważ bezglutenowe wypieki pewnego polskiego producenta mi nie posmakowały.Focaccia to liguriańska bułeczka o lekko spłaszczonym kształcie. Będąc na wakacjach w Ligurii miałam okazję próbować oryginału (i to nie raz :)) oczywiście w wersji z
mąki pszennej. Jednak ta bezglutenowa wypadła całkiem nieźle, tym bardziej, że nie zawiera pszenicy ani jaj, bez których ciężko o właściwą strukturę wypieku. Bułeczki wystarczy podgrzać w tosterze lub piec przez 10 minut w piekarniku. Skład choć długi, to złożony ze składników ekologicznych. Można przyczepić się do tłuszczu
palmowego, gumy guar oraz ksantanowej, ale skoro są to składniki roślinne i ekologiczne... to chyba można przymknąć oko :) Co do smaku - myślę, że jest OK, nie tak puszyste jak pszenne, ale całkiem dobre.Dalej mamy całą gamę przeróżnych
bagietek i ciabatt. Tych pierwszych są trzy rodzaje: klasyczna, ziarnista i rustykalna.
Bagietka ziarnista po upieczeniu uzyskuje chrupiącą skórkę i mięciutki środek - czyli taki jaki właśnie powinna
mieć dobrej jakości
bagietka. Muszę przyznać, że nie odczułam różnicy
między nią a wersją "normalną" co jest chyba ogromną zaletą. W smaku lekko orzechowa, zapewne dzięki dodatkowi
sezamu i lnu.Wersja rustykalna (czyli w stylu wiejskim, naturalnym) miała ciężkie zadanie, ponieważ osobiście bardzo lubię bułeczki,
chleb i
bagietki właśnie w wersji "not gluten-free". Egzamin jednak zakończyła z wysoką notą. Może nie zachwycała charakterystycznie popękaną skórką, ale za to miała bardzo dobrą strukturę - z miękkim środkiem i twardszą, chrupiącą skórką. Plus za dodatek bardzo zdrowej
mąki lnianej.

Następna w kolejce jest ciabatta z
oliwkami - i tutaj... wielkie zaskoczenie! Mój tata - który uwielbia tego typu
pieczywo - nawet się nie zorientował, że to wersja "gluten-free". Producent nie poskąpił
oliwek, zarówno zielonych jak i czarnych, dzięki którym
bagietka pięknie pachniała podczas pieczenia jak i po wyjęciu z piekarnika. Smak bez zarzutu - prawdziwie śródziemnomorski, pełny. Ciabatta nie miała jednak już tak chrupiącej skórki jak
bagietka - i bardzo słusznie! Dzięki temu nie różniła się od oryginału.Przejdźmy teraz do
chlebów. Pierwszy, który znajduje się na zdjęciu umieszczonym na początku wpisu, to ciemny
chleb z miłką abisyńską. Stare zboże teff (czyli właśnie miłka abisyńska) nadaje smak (i kolor), a
pestki dyni go podkreślają.
Chleb można jeść zarówno bezpośrednio po wyjęciu z opakowania jak i po uprzednim podpieczeniu. Skład podobny jak innych produktów: zawiera łuski babki płesznik i
białko grochowe, a ponadto
mąkę lnianą. Samo zdrowie!Kolejny to wersja w plastrach, wypieczona na bazie naturalnego zakwasu
ryżowego. Ma
orzechowy smak będący zasługą ziaren canihua (tradycyjnej rośliny z Peru), które charakteryzują się wysoką zawartością minerałów, witamin i kwasu foliowego. Skład jest wręcz idealny, znajdziemy w nim m.in. ciekawą (!)
mąkę łubinową,
sezam,
miód czy
słonecznik. Chlebek smakuje niemal jak ciasto. Łatwo się go kroi, nie trzeba "rwać" biorąc kęs. Świetnie sprawdzi się do przygotowania sylwestrowych przekąsek.

No i nadszedł czas na bułeczki z mojego ulubionego ciasta "laugen" zwanego też piwnym. Zapewne już się z nim spotkaliście, kupując precle bawarskie czy
bułki z charakterystyczną karmelową, popękaną skórką odkrywającą jasne, miękkie wnętrze. Bułeczki wystarczy krótko podpiec w tosterze lub włożyć na 10 minut do piekarnika, aby rozkoszować się świeżym smakiem i charakterystycznym zapachem. Przyznam, że nie odczułam różnicy wynikającej z braku glutenu.
Bułki są ładnie wyrośnięte dzięki dodatkowi
drożdży, mięciutkie i smaczne.Podobnie jest z bułeczkami "witalnymi", wieloziarnistymi. Wypiekane są z
nasion słonecznika,
sezamu i
siemienia lnianego... i smakują jak wieloziarniste
bułki z pobliskiej piekarni. Chrupiąca skórka i miękkie, wilgotne wnętrze to dla mnie definicja dobrej pod względem jakościowym
bułki. Za ciekawostkę można uznać fakt użycia naturalnego zakwasu
amarantusowego jak i samej
mąki z tego pseudozboża. Dzięki nim
bułki nabierają interesującego smaku.Kolejnym ciekawym produktem jest spód do pizzy, o którego smaczną, bezglutenową wersję raczej ciężko. Podstawą wypieku jest naturalny zakwas
ryżowy,
mąka lniana i
skrobia kukurydziana. Ponadto tak jak w pozostałych produktach, w składzie znajdziemy błonnik
jabłkowy i łuski płesznika, które wzbogacają
spody w błonnik.Na koniec coś słodkiego: muffiny
jagodowe i szwarcwaldzkie.

Wersja z
jagodami jest dość zwarta, co zapewne jest zasługą
mąki ryżowej. W środku znajdziemy pokaźną ilość
jagód, dzięki którym wnętrze babeczki jest wilgotne. Sam smak lekko kwaskowaty, nieprzesłodzony. Podoba mi się użycie prawdziwej
wanilii burbońskiej i kamienia
winnego zamiast szkodliwego
proszku do pieczenia. Babeczki nie kruszą się i są po prostu soczyste. Pycha.Babeczki a'la Tort Szwarcwaldzki to kombinacja ciasta
czekoladowego i
wiśni, którą osobiście uwielbiam :)Ogromnym (pozytywnym) zaskoczeniem była dla mnie procentowa zawartość
wiśni, które są na pierwszym miejscu w składzie (!), a także dodatek ulubionego
rumu.
Mogę powiedzieć, że w smaku naprawdę przypominają szwarcwaldzki smakołyk! Oczywiście nie są tak puszyste jak wersja pszenna, ale jak na wersję bez glutenu - całkiem niezła.***Całą ofertę znajdziecie tutaj:



