ßßß Cookit - przepis na Hackowanie rosołu

Hackowanie rosołu

nazwa

Wykonanie

No dobra, to nie będzie zupełnie serio.
Bo po pierwsze, nie bardzo sobie wyobrażam, żeby komukolwiek mógł się znudzić rosół. Zwłaszcza, jeśli ten ktoś na dobre i na złe związał się z wegetarianką, która w dodatku jest ekspertką od zup świetnych, kreatywnych, zdrowych, aromatycznych, radosnych - ale jednak wegetariańskich. No ale jak się już raz na czas człowiek z łańcucha rozkoszy zerwie, rosołu nagotuje, to po pewnym czasie może się jednak znudzić i ma ochotę zakombinować.
Po drugie - bo nie ośmieliłbym się tego, co poniżej, nazwać kuchnią tajską. To nieśmiała próba wzorowania się, inspiracji, skosztowania smaku, coś jak dla chłopca z zestawem "mały astronom" marzenie o locie w kosmos. Ale pomarzyć zawsze miło. Zwłaszcza, że po wizycie w pewnej tajsko-chińsko-indyjskiej knajpce na krakowskiej ulicy Krupniczej, moje kubki smakowe ciągle jeszcze nie ochłonęły, nie uspokoiły się, nie zapomniały tamtych emocji.
Z góry przepraszam ortodoksów rosołowych i ortodoksów kuchni tajskiej. Nie miałem złych zamiarów. Z góry przepraszam też wszystkich, którzy uważają, że nie wolno bawić się jedzeniem. Nic im na to nie poradzę - ja się jedzeniem lubię bawić, i tyle.
Zwłaszcza, że wyszło genialnie.
Potrzebujesz:
Rosół - tak na dwa talerze, jeśli jest z wkrojoną marchewką - tym lepiej. Jeśli z jakichś powodów chciałbyś to danie przygotować od podstaw, zadbaj o porządny domowy bulion - przepis znajdziesz tu >>
Nudle, makaron sojowy albo po prostu krajankę ze wczorajsza, już ugotowaną, która miała być do rosołu, ale Ci się znudziło
Pierś kurczaka - ok. 150 g, czyli pojedynczą pierś kurczaka zagrodowego
2-3 cm korzenia imbiru
1-2 ząbki czosnku
1/2 papryczki chili, ostrej jak piekło
4-5 liści limonki kaffir - naprawdę ich nie pomijaj, one są odpowiedzialne za powodzenie tego eksperymentu. Zapewnią niesamowity, kojarzący się z aloesem, bezprecedensowy aromat
ćwierć cebuli albo jedną dymkę
małą puszkę (200 ml) kiełków fasoli mung
olej sezamowy
sos sojowy
łyżeczkę mielonej gorczycy
łyżeczkę cukru
nać kolendry
olej arachidowy albo inny neutralny olej do smażenia
Pierś kurczaka klepnij kilka razy porządnie płazem noża, żeby zmiękczyć mięso, potem pokrój poprzecznie w cienkie plastry (takie, jakbyś kroił wędlinę - żeby się szybko zamarynowały i szybko usmażyły). W misce rozmieszaj ze dwie łyżki sosu sojowego, dwie łyżeczki oleju sezamowego i łyżeczkę cukru. Utytłaj w tym kurczaka i odstaw do lodówki przynajmniej na pół godziny, żeby się zamarynował.
Po tym czasie rozgrzej wok. Cebulę poszatkuj w piórka. Czosnek i imbir w nie za małe cząstki (takie, żebyś potem poczuł je pod zębem). Chili w tak cienkie krążki, jak tylko Ci się uda.
Jak już wok zacznie lekko sam z siebie dymić, wlej olej i natychmiast wrzuć czosnek, cebulę, imbir i chili. Dosyp mieloną gorczycę, wrzuć liście limonki kaffir.
Gdy tylko baza się podsmaży, dodaj zamarynowanego kurczaka. Jak tylko mięso się zetnie, wlej chochlę rosołu i pozwól się mu lekko zredukować. Przy okazji odkleisz z dna woka wszystkie cenne rzeczy, które do niego przywarły. Jeśli masz już ugotowany makaron, wrzuć go teraz i trochę przesmaż. Na koniec wlej resztę rosołu.
Zmniejsz ogień (jeśli masz suche nudle albo makaron typu vermicelli, dorzuć go teraz) i pozwól się teraz na małym ogniu wszystkiemu przegryźć. Potrzebujesz dosłownie kilku minut - tyle, żeby kurczak doszedł, a smaki limonki, kolendry, chili i imbiru nasączyły rosół.
Na sam koniec wrzuć nać kolendry - tylko lekko przesiekaną. Jeśli niczego nie spaliłeś ale też nie byłeś zbyt pochopny i pozwoliłeś się składnikom lekko skarmelizować, zupa nabierze cudnie intensywnego koloru. Dzięki szybkiemu przesmażeniu kurczak pozostanie jędrny i soczysty, podobnie jak dodane na koniec kiełki. A smaki...?
Najpierw poczujesz piekielnie palące chili. Będzie w tym utworze jak tętniące basy. Zaraz potem odezwie się melodia - orzechowa nuta kurczaka marynowanego w oleju sezamowym, w otoczeniu intensywnego wywaru, w którym pierwsze skrzypce gra aloesowy kaffir. Na tym wszystkim, jak wysokie tony w muzyce, zadźwięczą lekkie nuty kolendry i najwyższe dźwięki chrupkich wciąż kiełków. A za każdym trafieniem zębem na cząstkę imbiru zaświeci się jego rześki aromat. Spocisz się nad tą zupą, ale będziesz szczęśliwy.
I najedzony jak diabli. Wyjdzie z tego solidna porcja dla dwóch osób.
Za jednym zamachem zjadłem obie :)
Źródło:http://facetznozem.blogspot.com/2013/03/hackowanie-rosou.html