Wykonanie


Wystarczy przejrzeć pierwszą z brzegu, co najmniej siedemdziesięcioletnią książkę kucharską, by przekonać się, że Polska przedwojenna
rakami stała. Dziś bardzo powoli zakładane są hodowle
raków, wędkarze donoszą, że bywają też w niektórych rzekach. Warunek jest jeden: czyste
rzeki.Jeszcze w roku 1967 roku, gdy
Maria Iwaszkiewiczowa, wydała niezwykle ciekawą i pełną anegdot książkę " Gawędy o jedzeniu "
raki można było spotkać przy szosie (zupełnie jak dzisiaj
kurki czy
jagody) - i kupić z pierwszej ręki. Już wtedy
raki były trudno dostępne - bo eksportowane były do Francji, niestety do dzisiaj trudno o polskiego
raka. Do mojej zupy, niestety, przybyły z Mołdawii. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni...Co trzeba zrobić z
rakami, jak pisze Iwaszkiewiczowa: " Po przyniesieniu do domu należy je wymyć, najlepiej pod prysznicem. Jeżeli chcemy je przechować w stanie żywym przez jakieś 24 godziny, to nie należy ich trzymać w wodzie, tylko w pudełku z dużą ilością pokrzyw.W dużym garnku zagotowujemy bardzo słoną
wodę, na dno kładziemy pęk
kopru. Gdy
woda się zagotuje, wrzucamy żywe wyszorowane
raki i przykrywamy drugim pękiem
kopru. Od momentu zagotowania się
wody z
rakami, gotować jeszcze przeszło pół godziny.
Raki powinny być całe czerwone, zarówno po stronie brzusznej jak i grzbietowej. Nie wyjmować z
wody, zanim nie wystygną.
Raki - oprócz wybornego smaku - mają wiele zalet. Prześlicznie wyglądają w formie piramidy na półmisku. Jedzenie ich jest znakomitym zajęciem dla gości ciężkich do bawienia lub zwaśnionych,
raki bowiem trzeba jeść palcami, co zabiera dużo czasu i sprzyja wymianie zdań na temat metod jedzenia itp. Czasem prowadzi do nowych kłótni, ale można zaryzykować podanie
raków nawet śmiertelnym wrogom. Bardziej należy uważać z
alkoholem. System: jeden rak = jeden kieliszek jest zgubny, ponieważ nikt się jeszcze jednym
rakiem nie najadł.Uwaga dla czułych
serc:
raki zdychają natychmiast po wrzuceniu do
wody. Nie męczą się wcale, natomiast my bardzo byśmy się męczyli, zjadłszy zdechłego przed gotowaniem
raka. "Dzisiejszą zupę, i
masło rakowe, przygotowałam w oparciu o przepis zamieszczony w książce Jerzego
Jacka Nieżychowskiego "Kuchnia ziemiańska. Błogosławione cztery
pory roku" . Mam do niej wielki sentyment, dlatego że autor mieszkał w moich rodzinnych stronach, w dawnym województwie kaliskim, a opisywane przez niego przepisy serwowano mu w dzieciństwie. Tamtego świata już nie ma, zostały natomiast liczne dworki, pałace i pałacyki - w całej Wielkopolsce.Jacek Nieżychowski tak pisze o rakach: " Najlepsze z
wody. Je się palcami i za pomocą widelczyka. Swego czasu w wielkopolskich rzeczkach bywało mnóstwo. Wiejskie chłopaki łowiły je po mistrzowsku pod korzeniami drzew gołymi rękami. A cena - trudno uwierzyć, za
kopę dorodnych dużych
raków płacono około dwóch złotych. To było bardzo, bardzo tanio.
Raki przynoszono w koszu z pokrzywami. Myto je w kuchni starannie pod bieżącą
wodą, moczono przez godzinę w
mleku, po czym wrzucano do garnka z wrzącą
wodą z
koprem na 20 minut. Wspólnie z moim ojcem zjadaliśmy na przekąskę
kopę raków, myliśmy ręce i z wielkim apetytem zasiadaliśmy ... do obiadu "FARSZ Z
RAKÓW" Otóż z ugotowanych
raków wyjmowano
mięso ze szczypiec, odwłoków i szyjek. Pancerze po usunięciu wnętrzności faszerowano specjalnym farszem - czym za chwilę.Twarde części szczypiec podsuszano i mielono na proszek, który gotowano w wywarze z
kopru z
masłem tak długo, aż na powierzchni pojawiał się czerwony tłuszcz, zwany
masłem rakowym. Owo
masło rakowe skrzętnie zbierano do osobnego naczynia.Farsz składał się z dwóch,
trzech żółtek utartych z
masłem (35-40 g), do tego dodawano posiekane
mięso z szyjek
rakowych,
koperek,
białka ubite na pianę,
tartą bułkę. Tym farszem nadziewano skorupki i gotowano w wywarze pozostałym po gotowaniu
raków. Teraz zdecydujemy: albo robimy gęsty sos
rakowy do potraw, albo zupę
rakową."" To chyba najlepsza zupa na świecie " [po takiej rekomendacji nie mogłam jej nie zrobić]" Potrzebna jest do niej dodatkowo
śmietana i
wywar z
cielęciny. Zasmażkę robiono w obu wypadkach na
maśle rakowym, a rozprowadzano
wywarem z gotowanych
raków. Sos podawano do
ryżu i szyjek
rakowych, zupę z pancerzami faszerowanymi
mięsem z szyjek i odwłoków
rakowych (uwaga - z
mięsa należy usunąć czarny "flaczek") posypywano świeżym
koprem."Moi
Drodzy, zapraszam na zupę
rakową. To moja pierwsza i ostatnia zupa rakowa - bo pracy przy niej co niemiara. Na szczęście smakowała domownikom, uświetniła wielkanocny obiad. Mnie smakowała jakby mniej, bo spędziłam przy jej robieniu mnóstwo czasu. Wyobrażam sobie, że Jackowi Nieżychowskiemu smakować mogła i to bardzo - jemu zupę przygotowywała służba. Ta zupa jest dla mnie zbyt stresogenna i zbyt wymagająca czasowo - gdybym wiedziała to przedtem, nie zdecydowałabym się na jej zrobienie. Po pierwsze sposób gotowania
raków - bałam się ich, wrzucałam do wrzątku za pomocą długich szczypiec do
sałaty. Po drugie musiałam przepraszać
raki (tak poradził mi sprzedawca by zmniejszyć nieco wyrzuty sumienia) gdy je gotowałam - nieprzyjemne uczucie towarzyszy wrzucaniu żywego stworzenia do wrzątku - jedyne co w takim przypadku można zrobić, to dopilnować by
mieć wrzątek, a nie
wodę o niższej temperaturze - by zwierzęta się nie męczyły, a przynajmniej jak najmniej. Wrzucałam je po jednym, czekałam, aż
woda znów zawrze i wrzucałam kolejnego
raka. Podzieliłam
raki na dwie partie, bo w podanych proporcjach (chodzi o
wodę) byłoby im za ciasno. Obieranie
raków - to już zupełnie inna historia. Twarde skorupki + plus
absolutny brak wprawy + być może brak specjalistycznego sprzętu (bo zakładam, że taki był gdy
raki jadało się powszechniej) sprawiały, że moja praca uzyskiwania
mięsa rakowego (niewielkiej jego ilości mimo dużej ilości
raków) była mozolna i niekończąca się, w związku z czym wykonywana na raty.Moi dziadkowie
raków w dzieciństwie nie jedli - a oboje pochodzą z Wielkopolski, mieszkali nad Wartą. Liczyłam na inną odpowiedź. Ale może
raki - choć tanie - zarezerwowane były dla ziemiaństwa albo dla kogoś ze służbą ;)Składniki:
WYWAR:2 litry
wodysól (dałam 1 łyżkę)
cukier (dałam 1 łyżeczkę)[dodatkowo: dałam 2 pęczki
kopru]FARSZ:12
raków40 g
masła2
jajka, oddzielnie
żółtka i
białka150g
tartej bułki (dałam mniej)1 łyżka posiekanego
koperkusól i
pieprz, do smakuZUPA:1 litr
wywaru z
raków1 litr
wywaru z
cielęciny2 łyżki
masła rakowego3 łyżki
mąki300 ml
śmietany2 łyżki drobno posiekanego
koperkuWykonanie:
Raki wyszorować szczoteczką pod bieżącą
wodą.[skorzystałam jednak z rady Iwaszkiewiczowej, i hojnie je polewałam
wodą pod prysznicem - woląc nie narażać się na szczypanie...]Przygotować
wywar: zagotować
wodę z
solą i
cukrem. Włożyć
raki i gotować pod przykryciem 20 minut. Gdy będą czerwone, wyjąć z
wywaru łyżką cedzakową;
wywar zachować.[skorzystałam jednak z rady Iwaszkiewiczowej i zostawiłam je do lekkiego przestygnięcia w wywarze. Nie wolno wrzucać
raków hurtem bo obniżymy temperaturę
wody i
raki będą się bardzo męczyły, ja wrzucałam po jednym
raku upewniając się, że
woda wrze.
Raki podzieliłam na dwie porcje - po wyjęciu pierwszej, ugotowałam drugą -
wody jest zbyt mało by ugotować wszystkie razem]

Ze szczypiec, odwłoków i szyjek wyjąć
mięso i posiekać.[zajęło mi to multum czasu, a
mięsa uzyskała niezbyt dużo. Zachowałam wszystkie korpusy, a nie tylko 12, i dobrze, bo do nadziewania użyłam 16-18]
Masło utrzeć z
żółtkami.
Białka ubić na sztywną pianę.Posiekane
mięso włożyć do miski, dodać
masło utarte z
żółtkami,
tartą bułkę,
koperek i dokładnie wymieszać. Doprawić do smaku
solą i
pieprzem. Dodać pianę i farsz delikatnie wymieszać.Pancerze umyć, osuszyć i nadziać farszem. Odlać 200 ml
wywaru, w którym gotowały się
raki. 1 litr
wywaru z
raków połączyć z
wywarem z
cielęciny i doprowadzić do wrzenia. Włożyć nadziane pancerze i gotować pod przykryciem przez 15-20 minut.W tym czasie roztopić na patelni
masło rakowe, wsypać
mąkę i mieszając, smażyć przez 1 minutę. Zestawić z ognia i połączyć ze stopniowo dolewanym pozostałym
wywarem, a następnie ze
śmietaną.Wlać do zupy, wymieszać i doprowadzić do wrzenia. Gotować przez 2-3 minuty. Przed podaniem zupę posypać
koperkiem.


MASŁO
RAKOWE:Składniki:skorupki z 5
raków [ja wykorzystałam dość cienkie skorupki z ogona - ze wszystkich 30
raków]100 g
masła [dałam trochę więcej]ewentualnie 250 ml
wywaru z
rakówWykonanie:I sposób:Skorupki wysuszyć i zemleć. [można utrzeć w moździerzu]W rondelku roztopić
masło, wsypać zmielone skorupki i smażyć, aż
masło się zrumieni. Wlać gorący
wywar, gotować 25-30 minut i odstawić do ostygnięcia.Wstawić do lodówki i gdy
masło zakrzepnie na wywarze, zebrać je, odparować na małym ogniu i zlać do naczynia.II sposób [ten wypróbowałam] :Zmielone skorupki smażyć z
masłem przez 4-5 minut. Gdy
masło zabarwi się na
pomarańczowo, przecedzić przez gęste sito.Jerzy Jacek Nieżychowski urodził się 29 stycznia 1924 roku w miejscowości Chlewo w tradycyjnej rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec był majorem Wojska Polskiego, który zapewnił synowi szczęśliwe dzieciństwo oraz staranne wykształcenie. Beztroskie lata przerwał jednak wybuch II wojny światowej. W latach 1940-1947 Nieżychowski pracował jako urzędnik samorządowy w Sandomierzu i Nowym Sączu. Następnie związał się ze Szczecinem. W 1950 ukończył Szkołę Główną Planowania i Statystyki w Warszawie, by następnie zająć się... działalnością artystyczną. Śpiewu uczył się u Ady
Sari oraz Ludmiły Szuster w Szczecinie oraz Janusza Popławskiego w Gliwicach. W 1953 zdał eksternistyczny egzamin aktorski. W latach 1951-1952 pracował jako aktor i śpiewak w "Artosie". Od 1952 do 1957 roku był solistą Operetki Śląskiej w Gliwicach. W latach 1956-1959 współtworzył wraz z Leonem Szechterem Operetkę Szczecińską, której został pierwszym dyrektorem i kierownikiem artystycznym. Następnie pełnił funkcje dyrektora i kierownika artystycznego Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Imprez Artystycznych. Był autorem i reżyserem programów estradowych, m.in. "Proszę o głos", "Fogg and Rock". W 1962 roku zorganizował po raz pierwszy Festiwal
Młodych Talentów w Szczecinie, który wykreował największe sławy polskiej muzyki rozrywkowej, takie jak: Czesław Niemen, Karin Stanek,
Kasia Sobczyk, Helena Majdaniec, Ada Rusowicz, Mira Kubasińska. Niestety, im większy zdobywał aplauz publiczności, tym bardziej był narażony na krytykę władz. Z tego względu nie mógł utrzymać się dłużej na żadnym stanowisku, wciąż poszukiwał swojego miejsca i angażował się w nowe projekty artystyczne. W 1968 roku przez krótki okres czasu prowadził własną kawiarnię "Tenisowa" w Szczecinie, a w 1969 roku, wraz z Kazimierzem Grześkowiakiem i Tadeuszem Chyłą, założył kabaret pod nazwą "Silna Grupa pod Wezwaniem". Zespół zdobywał liczne nagrody na festiwalach w Opolu i Sopocie, np. w 1969 roku Nagroda Prasy na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Mniej więcej w tym samym czasie Nieżychowski rozpoczął swoją karierę aktorską. Zagrał m.in. w "Kochajmy syrenki", "Milion za Laurę", "
Polskich drogach". Stan wojenny zastał go w USA, gdzie początkowo imał się najróżniejszych zajęć, łącznie ze sprzątaniem.
Potem wraz z przyjacielem
adwokatem założył firmę remontową. Ponadto grał, śpiewał oraz pisał artykuły w prasie polonijnej. Do Polski powrócił w latach 90. i osiadł w Świnoujściu. Tam zmarł 23 maja 2009 roku, pochowany na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Zagrał w "Przygodach dobrego wojaka Szwejka", pisał felietony, wydał książkę pt. "Kuchnia ziemiańska. Błogosławione cztery
pory roku". W 2005 roku powstał film dokumentalny obrazujący życie i działalność
Jacka Nieżychowskiego pt. "Pan Jerzy Jacek Nieżychowski. Graf von Habe Nichts" [Źródło: filmweb, filmpolski ]

Jerzy Jacek NieżychowskiKuchnia ziemiańska. Błogosławione cztery
pory rokuwydawca: Wydawnictwo Książkowe Twój Stylmiejsce wydania: Warszawadata wydania: 1999r.