Wykonanie
Poniedziałek. Najbardziej znienawidzony dzień tygodnia - nikt bowiem nie lubi poniedziałków, choćby dla zasady.Ja zasadniczo przeciw poniedziałkom nie mam nic. Przez ostatnie trzy lata lubiłam je bardzo, bo często były dniem wolnym po pracującym weekendzie. Dzisiejszy bardzo, bardzo chciałam lubić - ostatni dzień wolności. Od jutra wracam do szkoły (trzymajcie proszę palce, żebym nie zrobiła z siebie kompletnej idiotki); szanse na, nie
powiem płynne (choć w głębi
serca mam na to ogromne nadzieje), ale chociażby zrozumiałe, posługiwanie się
językiem duńskim, rosną. W związku z tym na dziś miałam przeróżne
plany - przede wszystkim spać jak najdłużej, bo od jutra pobudka o godzinie szóstej. Piętnaście. Jakoś tak.Oczywiście, jak zwykle w takich sytuacjach bywa, musiało złapać mnie przeziębienie. Już w piątek czułam się trochę nie bardzo, od soboty smarkam, prycham, kicham, wypijam litry
herbaty rumiankowej z
miodem i
cytryną, zjadłam wszystkie tabletki, które znalazłam w domu, i modlę się, żebym jutro obudziła się rześka i całkowicie zdrowa. Myślicie, że warto się łudzić...?W każdym razie efekt jest taki, że obudziłam się o siódmej pięć, i mimo usilnych starań nie potrafiłam zasnąć. Może dlatego, że za oknem śliczne, wiosenne słonko, po okrutnie deszczowym weekendzie w końcu pogoda zachęca do wyjścia z domu (nie mnie, oj nie...), i w ogóle wszystko tak jakoś przyjemnie wygląda... Wstawałam więc, zrobiłam sobie
herbatki, wyjęłam
drożdże z lodówki i zaczęłam pisać. Bo niby co innego miałabym robić...?Na osłodę poniedziałku mam babeczki - dla Was, bo tutaj już nic nie zostało.C. poprosił o ciasto do pracy. Najlepiej
marchewkowe - nie mam pojęcia, skąd mu to przyszło do głowy. Najpierw myślałam o formie kwadratowej, gdzie ciacho można by pokroić na zgrabne kwadraty, jednak w gazetce Pieczenie jest proste, nr 1/2007 w oko wpadły mi
marchewkowe babeczki. Ślicznie wyglądały z maleńkimi, marcepanowymi
marchewkami. Wczytałam się w przepis -
orzechy laskowe do
marchewki pasują bardzo. Nie wahając się, właśnie te upiekłam. Trochę czasu zabrało mi lepienie marcheweczek, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Babeczki wyglądają cudnie, w pracy ponoć zrobiły furorę, i odezwały się niezadowolone głosy, że nie ma szans na dokładkę. Mam już zamówienie na kolejne ciasto, ale najpierw muszę się poczuć mniej przeziębiona...
Składniki:(na 12 sztuk)100 g
marchwi75 g mielonych
orzechów laskowych125 g miękkiego
masła125 g
cukru trzcinowego2
jajka50 g
mąki ziemniaczanej100 g
mąki pszennej1 łyżeczka
proszku do pieczenialukier:2 łyżki soku z
mandarynek60 g
cukru pudrudodatkowo:80 g marcepanu60 g
cukru pudruzielony
barwnik spożywczy w paście
żółty barwnik spożywczy w paście
czerwony barwnik spożywczy w paście
Marchewki obrać, zetrzeć na tarce o drobnych oczkach.
Mąki przesiać, wymieszać z proszkiem i
orzechami.
Masło utrzeć z
cukrem na puszystą masę, po jednym wbijać
jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Następnie partiami dodawać
mąkę, miksując na najniższych obrotach miksera. Dodać
marchewkę, zmiksować.Masę przełożyć do formy na muffiny wyłożonej papilotkami.Piec w 180 st. C. przez 20-25 minut, aż do suchego patyczka.Wystudzić na kratce.Marcepan zagnieść z
cukrem pudrem. Odłożyć nieduży kawałek, resztę zafarbować
żółtym i
czerwonym barwnikiem spożywczym na
marchewkowy pomarańczowy.Pozostały kawałeczek zabarwić na zielono.Z pomarańczowej masy uformować niewielkie
marchewki, zrobić nożem drobne nacięcia. Z zielonego marcepanu uformować
natkę, przykleić do
marchewek.
Cukier puder przesiać, wymieszać z
sokiem na gładki
lukier. Lukrować babeczki, do każdej przyklejając jedną
marchewkę. Odstawić do zastygnięcia lukru.Smacznego!
W końcu użyłam moich niedawno nabytych barwników. Co prawda kupiłam je z myślą o czymś zupełnie innym, ale marcepanowe
marchewki też są w porządku.Używam barwników w paście, te w płynie mnie do siebie nie przekonały - kolor wychodzi bardzo blady, trzeba dodać naprawdę sporo barwnika, a wtedy ma wpływ na konsystencję masy. Trzeba
potem dodać
cukru pudru, kolor znów się rozjaśnia... Takie błędne koło.Barwniki w paście są wydajniejsze, dają naprawdę intensywne kolory. Do
marchewek użyłam mniej więcej dwa
razy więcej barwnika żółtego niż czerwonego. Mam zielony, więc nim zabarwiłam
natkę, ale zamiast niego można użyć niebieskiego z
żółtym. Jeśli nie używacie barwników na co dzień, warto kupić tylko podstawowe kolory, i mieszając je ze sobą, uzyskiwać pozostałe. Ja mam planach mnóstwo zabawy - jak już przestanę prychać i kichać...