Wykonanie
Lepsza Połowa nachyliła się nad odkorkowaną butelką, wciągnęła mocno zapach, przymykając oczy.- Znam ten zapach, z domu mojej babci.Wtedy mnie olśniło. Wwąchiwałem się już w tę woń długo, w głowie biegały mi skojarzenia, ale żadne nie mogło trafić. W tym momencie synestezja wskoczyła na swoje miejsce, z donośnym hukiem.W gospodarstwie moich dziadków też było miejsce, które pachniało identycznie. Spichrz. Skrzynia z wymłóconym ziarnem.Dokładnie tak okazał się pachnieć
tłoczony na zimno olej rzepakowy.Takie rzeczy zdarzają się coraz częściej: skrzykująca się ekipa z pracy albo znajomy znajomego - ktoś okazuje się znać kogoś, kto ma dostęp do takich produktów albo wręcz sam je wytwarza. Niepryskane
ziemniaki, zagrodowy
drób, a w tym przypadku tłocznia
olejów. Litr
tłoczonego na zimno oleju rzepakowego za naprawdę uczciwe pieniądze.
Mówi się o nim "
oliwa północy". Żółte
pola rzepaku to jeden z tych obrazków, na widok których każdy urodzony nad Wisłą zaczyna nucić pod nosem melodyjkę z serialu "Dom". Żal, że wieszcz, miast kazać pokoleniom Polaków Małych zadawać sobie na
języku polskim pytanie, co to do cholery jest ten świerzop i dzięcielina pała, nie wspomniał w inwokacji o rzepaku. Nie byłby to anachronizm: wszelako olejarnia stała kiedyś w każdej szanującej się wsi, a
olej rzepakowy w dniach postnych - których było co niemiara - zastępował bogatemu gospodarzowi
tłuszcze roślinne. Ubogiemu zastępował je świątek i piątek.A miano "
oliwa północy" nie bardzo rzepakowi przystoi. I to z tej przyczyny, że
oliwa z oliwek olejowi rzepakowemu do pięt nie dorasta. Rzepak zawiera znacznie więcej bezcennych kwasów omega-3 niż ona, i ma tylko 7% tłuszczów nasyconych -
oliwa dwa
razy więcej. W dodatku ma znacznie wyższą temperaturę dymienia, o wydajności z hektara nie wspominając.Więc rozejrzyjcie się za znajomymi znajomych. Żyjemy w fajnych czasach - bo robi się coraz więcej miejsca dla producentów żywności, którzy podążają za starymi recepturami, sięgają do prawdziwych smaków, i nie próbują zrobić swojego konsumenta w ciula. Żyjemy w fajnych czasach - bo coraz mniej jest miejsca dla producentów, którzy na butelce rafinowanego
oleju (a więc pozbawionego swoich cennych właściwości, zapachu i smaku, choć owszem - odporniejszego na wysokie temperatury i trwalszego) piszą "filtrowany na zimno", dodając drobnym druczkiem "na etapie butelkowania", a w reklamie pokazują zespół pieśni i tańca pląsający w olejarni - z nadzieją, że się ktoś nabierze.W tych fajnych czasach pokażmy owym producentom unurzany w prawdziwym,
tłoczonym na zimno oleju rzepakowym, środkowy palec.
No więc gdy już staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami tego
oleju, pomyśleliśmy, że sałatki to jedno, ale
kurczę, jednak grzechem byłoby czegoś nie wysmażyć. Daliśmy więc sobie dyspensę od mocnych dietetycznych postanowień (w końcuż Nowy Rok dopiero za miesiąc) i orzekliśmy zgodnie: placuszki. W domu zalegała zgrabna
dynia hokkaido. Lepsza Połowa zapuściła
sieci w
sieć i wyłowiła przepis na
dyniowe placki z bloga "Kulinarne Rzuty Wolne", którego Autorowi niniejszym dzięki. Lepsza Połowa fajnie go podkręciła, wymyśliliśmy dodatki. Wyszło pięknie.Potrzebujesz:1
dynię hokkaido - około 750 g po oczyszczeniu3
jajka z hodowli wolnowybiegowej1,5 szklanki
pszennej mąki pełnoziarnistej albo nawet razowej225 g
półtłustego sera feta - najlepiej, jeśli szarpniesz się na prawdziwą
fetę, bo pięknie się ona upiecze zamiast smętnie puścić
wodę.garść
ziaren słonecznikagarść liści
mięty2 łyżeczki
słodkiej papryki w proszku2 łyżeczki harissy - a jeśli nie masz, możesz ją szybko zrobić: upraż
płatki chili w
oleju rzepakowym z pierwszego tłoczenia (oczywiście, prawdziwą harissę robi się na
oliwie, ale my tu na północy wszelako działamy) i dodaj
koncentratu pomidorowego. Dopraw
kminem, nasionami
kolendry, odrobiną
cynamonu.
sól i
pieprz do smaku
olej rzepakowy tłoczony na zimno do smażeniaDyni hokkaido nie obieraj - ma miękką, świetną skórkę, pozbywanie się jej byłoby nie tylko marnowaniem czasu, ale też składnika. Umyj ją tylko, odetnij ewentualne skazy na skórce i wydryluj, a następnie zetrzyj na tarce o grubych okach. Możesz ją też przepuścić przez odpowiednią tarkę w malakserze, jeśli chce ci się
potem tyle zmywać.
Nasiona słonecznika upraż na suchej patelni, potrząsając nią intensywnie, żeby się
słonecznik nie zjarał.Do dużej miski wsyp
dynię,
przyprawy, posiekaną
miętę. Wbij
jajka i mieszaj, dosypując
mąki. Gdy
zrobi się dość kleista i wściekle pomarańczowa masa, dodaj pokruszoną na małe kawałki
fetę.Na patelni rozgrzej solidną porcję
oleju. Trudno, to nie jest danie na dietę. I wiem, tyle się ogadałem o przewadze tłoczenia na zimno nad rafinacją, która odbywa się w wysokiej temperaturze, a teraz chcę ten drogocenny
olej podgrzewać. Ale chyba nikt nie oczekuje, że placki smażone na
oleju to będzie krynica zdrowotności, nie? Ale na pewno zostanie nam więcej dobrego niż gdybyśmy użyli
oleju rafinowanego. I mnóstwo, mnóstwo niesamowitego smaku.A to będzie smak
orzechowy, ziarnisty, intensywny i ekscytujący.Gdy więc
olej mocno się rozgrzeje, nakładaj po czubatej łyżce masy na patelnię, rozpłaszczając je na placek. Kiedy brzegi się zrumienią, obróć (warto sobie pomóc drugą
łopatką). Przed podaniem odsącz na papierowym ręczniku.
Świetnie nam się te placki spasowały z hummusem (przepis jest tutaj >>).
Olej rzepakowy nada słodkiej dyni kapitalnego
orzechowego smaku, który tworzy komplet idealny z sezamowymi nutami tahini, wytrawnym
kminem i rześką
cytryną. A do tego warto zaserwować pikle i kiszonki -
zrobi się zarazem przyjemnie swojsko i bliskowschodnio, a smaki otrzymają bardzo sensowny kontrast. Zwłaszcza, że właśnie nadszedł ten czas w roku, gdy pierwsze z nastawionych jesienią słoików można by już powoli sięgać na próbę z piwnicy, co?