ßßß
Lubię go cholernie, wsłuchuję się w płytę Fismolla z ubiegłego roku i nie mogę się nasycić. Młody, w tym roku ledwie dwudziestoletni, niezwykle utalentowany chłopak z Poznania o porywająco kruchym głosie. Czasem słucham go w metrze gapiąc się w migające za szybą tunele, słucham w samochodzie, przy ulubionej książce i gapiąc się w płomienie trzaskające w kominku. Wygrzebując takich młodych, niezwykle utalentowanych muzyków z Polski widzę dobrą, żeby nie powiedzieć świetlaną przyszłość polskiej muzyki. Cudo! Ja wiem, że proces twórczy trwa, ale qrcze, chłopaku, już bym chciała kolejnej płyty! Kasia Nosowska powiedziała kiedyś, że Fismoll " upłynnia serce", diabelnie się z nią zgadzam. Posłuchajcie "Let's Play Birds" z debiutanckiej płyty o tym samym tytule…Placki ziemniaczane ratowały wiele razy przegłodzony, zmarznięty dzień, gdy wracałam z wykładów do akademika. Wystarczyła tarka, kilka najtańszych składników i można było nawet w studenckiej kuchni przywołać magię domowych smaków. Gdy zabierałam się za smażenie, na parapecie, jak gołębie przysiadali koledzy z sąsiednich pokoi. Z czasem nauczyłam się, że mogę usmazyć każdą ilość placków ziemniaczanych jeśli któryś z nich obiera ziemniaki, a inny inny je trze. O tak, to czasy, gdy nie było tarek elektrycznych, czy malakserów z tarką "ziemniaczaną", a akademikowa "uczta plackowa" trwała ładnych kilka godzin. Miałam swoją ukochaną "nieprzywierającą" patelnię, ale Szpak z pokoju po sąsiedzku przynosił drugą i smażenie szło szybciej.
W zasadzie nikt nie czekał aż usmażą się wszystkie. Zdejmowane prosto z patelni, piekielnie gorące placki nadziewaliśmy na widelce, posypywaliśmy cukrem lub solą i objadaliśmy się po uszy. Mój przepis był inny niż wszystkie - nie zawierał cebuli. I do dziś smażę placki ziemniaczane bez cebuli . Może dlatego tym, którzy lubią je z cukrem smakują najlepiej na świecie?Te dawne, studenckie i domowe placki ziemniaczane nigdy nie były jasne. Ziemniaki niestety ciemniały w trakcie ścierania i masa była bura. Nawet krótko smażone placki wychodziły szare. Dziś do ścierania używam malaksera. W zasadzie to jedyne danie, do którego jeszcze wykorzystuję malakser z obrotową tarką "ziemniaczaną" i tylko placki powstrzymują mnie przed oddaniem malaksera komuś bardziej potrzebującemu. Dzięki temu, że ziemniaki ścierane są w malakserze błyskawicznie i od razu wyrabiane z mąką i jajkami, masa nie ciemnieje, a placki pozostają pięknie jaśniutkie, złociste. Najlepsze...
Oj długo już nie smażyłam placków ziemniaczanych. Chyba już nawet rok albo nawet dwa minęły. Dzieciaki prosiły najczęściej o placuszki z jabłkami, niezwykle pyszne placki gryczane, czy placki z cukinii . Któregoś razu naszła mnie tak przemożna ochota na ziemniaczane, że musiałam je zrobić natentychmiast. Gwoli przyzwoitości, już w trakcie smażenia zapytałam dzieci, czy mają ochotę na placki ziemniaczane i usłyszałam… nieeee, nie lubimy placków ziemniaczanych. What???? Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Mówię sobie, usmażę bo "mam mus", najwyżej zjedzą po 1-2 sztuki i zrobię im potem jakieś kanapki. Pełna obaw i niepewności podglądałam jak jedzą i pytałam "no i jak…?". Ależ Mamuś, no pyszne są, to ja nie wiedziałam, że placki ziemniaczane są takie dobre. Okazało się, że dzieciaki jadały czasem placki ziemniaczane w szkole . Niestety były miękkie, bure i o zupełnie innym smaku. Nic dziwnego, że przestały je lubić. Na szczęście domowe placki ziemniaczane, bez cebuli, jaśniutkie, gorące i chrupiące smakowały im wybornie. Póki co moje młodsze dzieci wolą je z cukrem i śmietaną, ale liczę, że podobnie jak i u mnie, kiedyś odkryją cudowny smak placków ziemniaczanych posypywanych solą .