ßßß
W Jalapenos zjawiliśmy się w godzinach późno popołudniowych, ale w środku znajdowało się sporo klientów. Lokal jest niewielki, ale w środku mieści się osiem stolików, a dodatkowo – zwłaszcza w lecie – istnieje możliwość zjedzenia obiadu w ogródku na zewnątrz.Niestety, obsługa w Jalapenos od pierwszej minuty – mówiąc delikatnie – nie plusowała. Pani kelnerka postanowiła do nas podejść po kilku dobrych minutach, a jak się okazało po chwili, jej znajomość karty była znikoma. Przy wyborze dań zdaliśmy się więc na własny gust. Jeśli chodzi o kupon, wielkiego wyboru nie mieliśmy, więc zdecydowaliśmy się na Michigan Filet oraz Nevada Pork Loin, a do tego domówiliśmy jeszcze quesadillę z kurczakiem, aby wypróbować coś z kuchni tex-mex.O ile napoje trafiły na nasz stolik dość szybko, tak na swoje dania czekaliśmy ponad 25 minut. W końcu jednak otrzymujemy jedzenie, natomiast po sztućce musimy udać się sami, ponieważ obsługująca nas pani, chyba o nich zapomniała.
Michigan Filet, czyli grillowana pod serem pierś z kurczaka, faszerowana puree z zielonego groszku z dodatkiem frytek oraz pomidora i ogórka. Danie nie prezentuje się wspaniale, nieco obawiam się sporej ilości żółtego sera otaczającego filet. Jak się po chwili okazuje, obawy zyskały potwierdzenie w rzeczywistości, ponieważ kurczak został owinięty ogromną ilością żółtego sera.
Nie chodzi o to, że nie lubię sera. Jest wręcz przeciwnie, ale nie przepadam za grubymi kawałkami nieroztopionego sera, a taki został mi właśnie podany. Delikatna warstwa z zewnątrz faktycznie była ładnie stopiona, ale po przekrojeniu okazało się, że otrzymałem spory kawał surowego sera, zdecydowanie dominującego nad kurczakiem. Sama pierś była fajnie zgrillowana, soczysta w środku i z widocznymi śladami grillowania na zewnątrz, tylko lekko doprawiona solą i pieprzem. Zabrakło właśnie nieco wyraźniejszego smaku, tym bardziej, że puree z groszku było po prostu mdłe.Frytki z mrożonki, ale grube, akurat te, które lubię, więc bez dramatu. Surówka z pomidorów, cebuli czerwonej i ogórka to nieco pójście na łatwiznę, które niespecjalnie przypadło mi do gustu.Drugim daniem, które mieliśmy okazję spróbować okazała się Nevada Pork Loin, a więc grillowane polędwiczki wieprzowe z masełkiem czosnkowym, frytkami i surówką coleslaw.
To danie okazało się o wiele smaczniejsze, z doskonale dopasowanym masełkiem czosnkowym, którego aromat nadał polędwiczkom fajnego charakteru. Same polędwiczki w większości odpowiednio wysmażone, lekko soczyste, aczkolwiek nierówne, ponieważ dwa kawałki były wysuszone. Ogólnie jednak bardzo smaczna potrawa, która posiada swój wyrazisty smak. O frytkach już było, natomiast dobre wrażenie pozostawiła po sobie także surówka. Coleslaw nie był za suchy, z wyraźnym smakiem cebulki, wręcz doskonale dopasowany do polędwiczek.Dwa dania z Groupona okazały się bardzo nierówne. Polędwiczki w ogólnej ocenie otrzymały plusy, natomiast nijaka pierś z kurczaka niestety nie miała w sobie nic, co mogłoby mnie skusić do powrócenia, aby zjeść ją raz jeszcze.Została jeszcze quesadilla, o której jednak przez długi czas nie było ani widu, ani słychu. Skończyliśmy już swoje dania, minęło dobrych 15 minut, puste talerze stały na stole, a pani kelnerki dalej nie było. Lekko zdenerwowany podszedłem sam, aby zrezygnować z reszty zamówienia, po czym okazało się, że pani sobie chyba właśnie przypomniała i już grillowała tortillę.Quesadillę z średnio ostrym sosem otrzymujemy po kilku minutach.
Salsa pomidorowa, która miała być jednym z elementów Quesa Chicken, okazała się pokrojonymi w dość gruba kostkę pomidorami. Poza tym, w środku uświadczyliśmy kawałki piersi z kurczaka, kukurydzę, a właściwie ogrom kukurydzy i zwykły żółty ser. Przypraw żadnych. Quesadilla nie okazała się chrupiąca, a wręcz za miękka, co utrudniało jedzenie ręką, tym bardziej, że ze środka wyciekały ogromne ilości wody, zapewne z pomidorów. Smak ratował nieco ostro-słony sos chili z dodatkiem sosu sojowego. Taki trochę na azjatycką modłę. Podsumowując jednak, potrawa nie do zaakceptowania za prawie 15 zł.Z trzech zamówionych dań, właściwie tylko jedno okazało się naprawdę smaczne. Pierś z kurczaka oraz quesadilla w żadnym wypadku nie skojarzyły mi się z wyrazistą kuchnią meksykańską czy Tex-mex.Na osobną uwagę zasługuje obsługa, która prawdopodobnie pracuje w Jalapenos za karę, robiąc klientom łaskę, kiedy ci chcą coś zamówić. Niestety, taka postawa jest nie do przyjęcia, podobnie jak nieznajomość podstawowych dań z karty, co uniemożliwia doradzenie klientom w wyborze potraw.Drugi raz do Jalapenos raczej nie trafię. Jeśli będę miał ochotę na zjedzenie czegoś w meksykańskim stylu, wybiorę się raczej do Mexico Baru lub Mexican, które może nie są wybitnymi restauracjami, ale oferują jedzenie, którego smak się pamięta. W Jalapenos zapamiętam jedynie brak wyrazistych smaków.ul. Rynek 45/1 afacebook.com/jalapenos.mexican.grill.wroclaw