Wykonanie
Przyznaję, iż za
czerwoną porzeczką nie przepadam… Właściwie mogła by dla mnie chyba nie istnieć, co w przypadku jej czarnej kuzynki jest zależnością odwrotnie proporcjonalną ;). W związku z powyższym
czerwonej porzeczki przetwarzam niewiele i jest to chyba jedyny
owoc, jaki trafia do mojej kuchni najczęściej dzięki kulinarnym podarkom, a nie dzięki moim własnym ‘tworom’ ;)Teściowa jest u nas specjalistką od wszelakich
galaretek, szczególnie porzeczkowej oraz pigwowej (oraz od tradycyjnego,
morelowego dżemu :)), to u niej więc pobierałam pierwsze ‘galaretkowe’ lekcje naście lat temu. Jednak jako iż ja zdecydowanie wolę konsystencję
dżemu niż
galaretki, to przetwarzam
porzeczki ‘po mojemu’, teściowej pozostawiając pieczę nad
galaretkową tradycją :)
Czerwona porzeczka jest niezwykle bogata w pektynę, dzięki
czemu używając jej nie musimy już dodawać
soku z cytryny podczas przygotowywania
dżemów czy
galaretek (często dodaje się
galaretki porzeczkowej czy samych
porzeczek do innych, ubogich w pektynę
owoców, by łatwiej otrzymać odpowiednią konsystencję
dżemu).Przygotowując
galaretkę, najczęściej gotuje się
owoce przez kilka minut z dodatkiem
wody (ok. 200 ml na 1 kg
porzeczki), następnie pozostawia się na kilkanaście minut w rondlu, po czym przekłada się
owoce na wyłożone gazą czy etaminą sito i pozostawia je na kilka-kilkanaście godzin, by sok całkowicie spłynął (nie odciskamy
owoców, pozwalamy sokowi swobodnie spływać, w przeciwnym bowiem razie
galaretka będzie mętna). Następnie ważymy otrzymany sok i dodajemy prawie tyle samo
cukru (to wersja tradycyjna), ja zaś dodaję go przynajmniej o połowę mniej i przedłużam wtedy gotowanie / smażenie.Przygotowując
porzeczkowy dżem, gotuję
owoce kilka minut z dodatkiem ok. 100 ml
wody i
cukru (można je oczywiście wcześniej zasypać
cukrem i odstawić na kilka godzin), studzę i odstawiam na noc, a następnego dnia przecieram je (można przetrzeć
owoce całkowicie lub tylko częściowo, w zależności od tego jak bardzo skórki i pestki nam przeszkadzają ;)). Następnie łączę otrzymaną masę
porzeczkową z innymi
owocami i gotuję / smażę tak długo, aż
dżem zacznie odpowiednio gęstnieć.
Czerwona porzeczka lubi się
między innymi z
truskawkami,
malinami,
czereśniami,
brzoskwiniami /
morelami (choc ja tutaj wolę
czarną porzeczkę…); pasuje do niej
skórka pomarańczowa i cytrynowa,
wanilia (lub tonka),
czerwone wino (w tym również
Porto), ale i Cointreau czy nawet Limoncello. Próbowałam kiedyś również połączenia
porzeczki z
miętą, jednak mariaż ten nie do końca przypadł mi do gustu…
Dziś mam dla Was tylko dwie
porzeczkowe propozycje; pierwsza jest ‘występem gościnnym’, gdyż nie jest mojego wyrobu, ale zagości tu dzięki przyjaciółce :) Tak jak ja – uwielbia ona eksperymentować podczas robienia
dżemów i wszelakich
przetworów, zawsze mamy więc coś ciekawego do przedyskutowania i porównania :) Tym razem stałam się posiadaczką porcji pysznego
dżemu porzeczkowo-
jabłkowego (tak, tak – nawet mnie smakuje! :D ).Merci Élise! :*Druga propozycja zaś powstała specjalnie dla Was (smażenie zakończone praktycznie przed chwilą… ;)) i biorąc pod uwagę mój ambiwalenty stosunek do
czerwonej porzeczki, było to nie lada wyzwanie ;) Ale czego się nie robi dla Czytelników! :D By złagodzić smak
porzeczki postanowiłam ‘ożenić’ ją z
jagodami, których
słodycz idealnie przełamała kwaskowość
dżemu. I tradycyjnie już, jak to u mnie – nie obyło się na koniec bez małego chlustu, ale o tym przeczytacie poniżej ;)
Dżem z
czerwonej porzeczki z
jabłkami, wg. Elizy(
confiture pommes-groseilles, d’après Élise :))ok. 1 kg
czerwonej porzeczki2 małe
jabłka lub 1 dużeok. 500-650 g
cukruopcjonalnie : otarta skórka z małej
pomarańczy lub
wanilia / tonka
Porzeczkę opłukać, osuszć, oddzielić od gałązek. Przełożyć do rondla o grubym dnie, dodać
cukier oraz ok. 100 ml
wody, gotować kilka minut, po czym odstawić do wystudzenia i pozostawić pod przykryciem w chłodnym miejscu na noc (możemy pominąć ten etap smażąc
dżem od razu, jednak wtedy może to trwać nieco dłużej). Następnego dnia
porzeczkę przetrzeć przez sito, przełożyć otrzymaną masę do rondla (ewentualnie dodać otartą skórkę z
pomarańczy lub
wanilię / tonkę).
Jabłka obrać i pokroić (lub zetrzeć na tarce o grubych oczkach), dodać do
porzeczki i gotować / smażyć
owoce aż
dżem odpowiednio zgęstnieje (im mniej
cukru, tym dłużej gotujemy / smażymy), od czasu do czasu ściągając ewentualne szumowiny z powierzchni. Gorący
dżem przełożyć do suchych, gorących słoików (najlepiej wyprażonych w piekarniku) i dokładnie zakręcić.
Dżem można również zapasteryzować.
Dżem z
czerwonej porzeczki z
jagodamiok. 500 g
czerwonej porzeczkiok.250-350 g
jagód (lub więcej)ok. 300-350 g
cukru (używam jasnego trzcinowego)opcjonalnie : otarta skórka z
limonki + 1 małej
pomarańczy (lub nasiona z 1
laski wanilia / otarta tonka)
Porzeczkę opłukać, osuszć, oddzielić od gałązek. Przełożyć do rondla o grubym dnie, dodać połowę
cukru oraz ok. 100 ml
wody, gotować kilka minut, po czym odstawić do wystudzenia i pozostawić pod przykryciem w chłodnym miejscu na noc (możemy pominąć ten etap smażąc
dżem od razu, jednak wtedy może to trwać nieco dłużej).
Jagody zasypać pozostałym
cukrem wymieszanym z otartą skórką (lub z
wanilią / tonką), wymieszać i pozostawić pod przykryciem w chłodnym miejscu na noc.Następnego dnia
porzeczkę przetrzeć przez sito, przełożyć otrzymaną masę do rondla, dodać
jagody i gotować / smażyć
owoce aż
dżem odpowiednio zgęstnieje (im mniej
cukru, tym dłużej gotujemy / smażymy), od czasu do czasu ściągając ewentualne szumowiny z powierzchni. Gorący
dżem przełożyć do suchych, gorących słoików (najlepiej wyprażonych w piekarniku) i dokładnie zakręcić.
Dżem można również zapasteryzować.Jak wspominałam już wielokrotnie – moim ulubionym zajęciem jest… testowanie różnych dodatków do
dżemów :). Tym razem więc testy były cztery : z ‘chlustem’ Cointreau, Limoncello,
Porto oraz
likieru z
czarnej porzeczki. Każde połączenie jest wg mnie udane, każde bowiem wydobywa inne nuty smakowe; jeśli więc chcecie podkreślić
cytrynową świeżość – dodajcie Limoncello; jeśli ma być aromatycznie i ‘zimowo’ – Cointreau;
Porto dodaje więcej
słodyczy i świetnie dopełnia się z
porzeczką i
jagodami, a
likier z
czarnej porzeczki nadaje dżemowi nieco więcej charakteru.* * *Pisząc o
porzeczkowych przetworach nie sposób nie wspomnieć o pewnej tradycyjnej francuskiej (a ściślej rzecz biorąc lotaryńskiej, z miasteczka Bar-le-Duc) wywodzącej się ze średniowiecza recepturze, gdzie
porzeczki (czerwone lub białe) pozbawia się nasion wydłubując je delikatnie gęsim
piórem (sic!) tak, by nie uszkodzić kształtu
owocu, a następnie umieszcza się je w bardzo gorącym
syropie, zagotowuje i natychmiast przekłada do słoików.
Porzeczki napełniajłą się wchłoniętym
syropem i zatopione w nim wyglądają niezwykle dekoracyjnie (nazywa się je również
konfiturowym kawiorem z Bar). Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda przygotowanie takiej
konfitury, możecie zobaczyć fragment emitowanego niedawno w jednym z francuskich dzienników reportażu tutaj – klik (kliknijcie na pierwszy fragment; możecie od razu przejść do 65’ reportażu; w 81’ najlepiej widać gęsie
póro w akcji :)).
zdjęcie – mylorraine.fr* * *‚Co do
porzeczki jeszcze, to francuskojęzycznych czytelników zainteresuje być może fakt, iż w Szwajcarii nie nazywamy jej ‘ groseille ’ tak jak we Francji, a ‘ raisinet ’ (nie mylić z ‘raisinée’, która to preparacja jest swego rodzaju
syropem powstającym z długo gotowanego soku – najczęściej
jabłkowego lub
gruszkowego i jest niezwykle popularnym, tradycyjnym tutejszym produktem; często funkcjonuje tutaj pod nazwą ‘vin cuit’, czyli ‚gotowane wino’, choć z
winem nie ma dziś absolutnie nic wspólnego; dzięki 24 godzinnemu gotowaniu i odpowiedniej redukcji
soków otrzymuje się produkt o konsystencji melasy i o bardzo intensywnym, specyficznym smaku i aromacie; jesienią organizowane są festyny, podczas których w olbrzymich kotłach przygotowuje się ‘vin cuit’ dla całego praktycznie miasteczka / wioski; jeśli będą chętni, to z przyjemnością w sezonie napiszę Wam więcej o naszym ‘gotowanym winie’ ;))(tutaj możecie zobaczyć przykładowe gotły z gotującym się
syropem – klik)A skoro już o Szwajcarii i tradycjach
mowa, to jutro, znów obudzi nas z pewnością orkiestra dęta – klik, by już o świcie uczcić święto narodowe Szwajcarii :)
Dziwny kraj, prawda? 1-go Maja świętują… pracując :), a w wolny od pracy dzień budzą obywateli skoro świt ;) Dobrze więc, że mają takie dobre
sery,
czekoladę i piękne góry, to całą resztę można im wybaczyć ;)‚Pozdrawiam serdecznie (mając nadzieję, że wytrwaliście do końca tego przydługiego wpisu ;)).‚