Wykonanie

Jeszcze niedawno wchodząc w podwórze najbardziej znanej łódzkiej ulicy, na teren dawnej fabryki bawełny Franciszka Ramischa trafiało się do Łódzkiego Chinatown. Królowały tam nieciekawe budki z chińskim jedzeniem. Dziś przy Piotrkowskiej 138/140 znajduje się jeden z najmodniejszych w Łodzi punktów na kulturalnej i kulinarnej
mapie naszej aglomeracji.
Mury dawnej fabryki Ramischa stały się miejscem dla rozwoju artystów, ale przede wszystkim kucharzy i ludzi kochających jedzenie. Zapraszam na pełną wrażeń podróż do najlepszej moim zdaniem restauracji na OFF Piotrkowska.Miałem okazję gościć w tej restauracji niedługo po otwarciu, ale nie oferowała wtedy nic ciekawego. Zachęcony dobrymi opiniami postanowiłem spróbować jeszcze raz.Menu wywołało u mnie nie lada zdziwienie. Nie spodziewałem się w nim pian czy
kurczaka sous-vide, lecz było to niezwykle miłe zaskoczenie. Wybór jest niewątpliwie bardzo trudny, gdyż każde danie jest warte spróbowania z powodu ciekawych kompozycji
smakowych. Niektórym może się wydawać, że któryś z składników nie pasuje do danej potrawy, lecz pod żadnym pozorem nie rezygnujmy z zamówienia tego dania. Robiąc to zabijamy kreatywność szefa kuchni i odbieramy sobie szanse na niesamowite przeżycia smakowe! Podczas moich
trzech wizyt miałem okazje spróbować następujących specjałów: poliki wołowe, carpaccio z
buraków,
sałatkę z
kurczakiem sous-vide,
stek z
rostbefa, burgera fromage, kanapkę w dwóch wariantach (z
kurczakiem aioli i z
rostbefem oraz
majonezem wasabi), sernik nowojorski, crumble i
śniadaniowe naleśniki. Podczas oczekiwania na jedzenie miałem sporo czasu, aby przyjrzeć się wnętrzu. W jego urządzeniu widać kreatywność tak samo jak w menu. Oprócz ceglanych ścian, białych i czarnych akcentów zdecydowano się na odważny dodatek turkusowego koloru. Wyróżnia on wnętrze Mitmi spośród innych powstałych ostatnio restauracji i niesamowicie ożywia. Doskonałym uzupełnieniem tej nowoczesnej aranżacji jest drewniany bar. Miejsc w Mitmi nie jest zbyt dużo, a można nawet powiedzieć, że całkiem mało. Może wystąpić trudność ze znalezieniem wolnego stolika, szczególnie w zimne dni, kiedy nie ma możliwości, aby usiąść na zewnątrz.



Teraz czas na jedzenie. Zaczynamy od przystawek. Poliki wołowe były idealne. Rzadko kiedy można jeść tak dobra
wołowinę. Była soczysta i krucha. Bliny powinny być nieco bardziej wyrośnięte, ale i tak pozwalały smakiem i delikatnością.
Marchewkowe puree stanowiło idealne, słodkie dopełnienie. Carpaccio z
buraków jest fenomenalnym przykładem potrawy, w której czuje się każdy z niewielu składników.
Buraki,
parmezan,
włoskie orzechy i
rukola stanowiły istną bombę
smakową jednak smak każdego ze składników był niesamowicie wyraźny . Pomysł na
sałatkę niekonwencjonalny, ale z pewnością widowiskowy.
Kurczak był najlepszym i najbardziej soczystym jakiego miałem okazję jeść w swoim życiu. Piana wyglądała i smakowała równie fenomenalnie.
Steka nie mogłem sobie odmówić. Idealnie wypieczony, ze wspaniałym, idealnie przyrządzonym sosem bernenskin, podany na duszonej
cukinii i do tego
śmietanowo-
serowe gratin dauphinois. Niesamowite bogactwo smaków, które tworzy jedną, spójną całość. Wszystkie kanapki w menu stanowią niezwykle ciekawe kompozycje. Każda smakuje inaczej, dlatego trudno byłoby mi wybrać tę najlepszą. Obie były idealne. Zarówno ta z
kurczakiem jak i druga z
rostbefem. Biorąc burgera byłem ciekaw ile można jeszcze wycisnąć z tego popularnego amerykańskiego dania. Umocniłem się w moich przekonaniach, że bardzo dużo. Zielony
ogórek wnosi świeży ożywczy smak do serowej kompozycji.
Wołowina znów jest delikatna , krucha i pełna smaku. Do tego jeszcze bułeczka własnego wypieku - niewyobrażalne miękka w środku i przyjemnie chrupiącą z zewnątrz. Myślę, że można uznać tego burgera za idealnego. Na koniec zostały nam desery. Rzadko się na nie decyduję, gdyż za każdym razem pątrzac w menu i widząc panna cottę i tiramisu chce mi się płakać. Gdzie ci kucharze zgubili swoją kreatywność?! Tutaj jednak nie mogłem oprzeć się pokusie, aby zakończyć tę niesamowitą wizytę na słodko. Sernik nowojorski był naprawdę dobry. Ze smutkiem patrzyłem jak szybko się kończy. Numer jeden wśród serników. Crumble ciekawie podane, smakiem również nie zawodzi.
Śliwki,
rabarbar i
wiśnie jak i kwaśne
owoce idealnie przełamują
słodycz kruszonki. Do Mitmi warto jednak przyjść nie tylko na lunch czy kolację, ale także na śniadanie. Są one proste, jednak także z widoczną pomysłowością szefa kuchni. Naleśniki, które wziąłem były pewnego rodzaju wyzwaniem. Chciałem zostać zaskoczony tym prostym daniem. Dwa placuszki z idealnie skarmelizowanym
cukrem i wytrawną
śmietaną były perfekcyjne. Do każdego posiłku mamy także szeroki wybór
napojów. Z bezalkoholowych jest to
kawa pochodząca z palarni
Java coffe uznawanej za jedną z najlepszych w Polsce, różnorakie mieszanki
herbat i wiele rodzajów
napoju typu fritz cola. Z
alkoholi duży wybór win z możliwością kupna jednego kieliszka, a także legendarne
drinki long islands.










O obsłudze kelnerskiej nie
bedę się długo rozwodzić, gdyż trudno mi się na niej skupić wracając wspomnieniami do tego wspaniałego jedzenia. Co tu dużo mówić - jest ona równie dobra jak jedzenie!Niewątpliwie warte uwagi są jeszcze ceny. Przy tych porcjach, jakości składników i sposobie przyrządzania są one zadziwiająco niskie!Recenzja ta stanowi pewnego rodzaju wyjątek. Przed jej napisaniem odwiedziłem Mitmi aż trzy
razy. W innym przypadkach jedna wizyta była wystarczająca, aby przekonać się o jakości oferowanego przez lokal jedzenia. Sprawdziłem tę restaurację od stóp do głów i nie doszukałam się żadnego słabego punktu. Zaskakujące kompozycje smaków, dopracowany sposób podania potraw, idealne wielkościowe menu, wyróżniający się wystrój, świetna obsługa i ceny dla każdego. Po dokładnym przemyśleniu
mogę śmiało polecić Mitmi każdemu. Moim zdaniem jest to najbardziej warty odwiedzenia punkt na kulinarnej
mapie Łodzi. Z niecierpliwością oczekuję mojej kolejnej wizyty w tym przybytku kulinarnej rozpusty!