Wykonanie
Początek grudnia może być pięknym czasem. Przymrozki, szron na drzewach, puszysty śnieg... I chociaż o tej
porze roku nie byłoby to nic
dziwnego, to za moim oknem wciąż jest raczej późna, smutna jesień. Jest szaro, buro i chłodno. Przez kilka dni lekki mrozik dawał nadzieję na śnieg, ale teraz powróciły dodatnie temperatury. Wieje, od czasu do czasu siąpi nieprzyjemny deszczyk, a drzewa za moim oknem straszą gołymi gałęziami. Co tu dużo mówić, aura jest wyjątkowo nieprzyjemna i najchętniej nie wyściubiałabym nosa z domu. Jednak wczoraj przed południem postanowiłam wybrać się na świąteczne zakupy i uzupełnić prezentowe
braki. Po czterogodzinnym spacerze byłam wykończona, ale przeszczęśliwa. Misja została zakończona sukcesem, a ja mimo
bólu nóg wracałam do domu jak na skrzydłach :) Tylko ta nieszczęsna pogoda nie pozwoliła mi w pełni cieszyć się tym czasem, bo przyznam szczerze, że kocham kupować prezenty. Takie zakupy dają mi największą radość. Teraz oczywiście nie
będę się mogła doczekać chwili, kiedy obdaruję nimi
bliskich, ale na szczęście nie zostało już zbyt dużo czasu. Co roku jak dziecko czekam z utęsknieniem na święta. Uwielbiam, kiedy w domu jest tyle ludzi i pachnie tak, tak... Jak pachną tylko święta :) Ten czas ma w sobie coś magicznego i mam nadzieję, że nigdy nie przestanie mnie cieszyć. Oczywiście święta to też wyjątkowe potrawy, aromaty i smaki kojarzące się właśnie z Bożym Narodzeniem. Jednym z przepisów, którym wprawiam się powoli w świąteczny nastrój jest pyszny gulasz wołowy. Słodkawy, z
miodem,
ciemnym piwem,
suszonymi grzybami i
śliwkami jest moim numerem jeden zarówno na jesienne chłody, jak i zimowe mrozy. Sprawdzi się też na świąteczny obiad. Można go podać z
chlebem,
ziemniakami,
kaszą, śląskimi kluseczkami lub kopytkami i to właśnie na te ostatnie postawiłam tym razem. Odsmażone i z chrupiącą skórką komponowały się idealnie. Do tego kilka
korniszonków i do szczęścia nie trzeba mi już nic oprócz dobrego towarzystwa. Gotuje się go długo, ale warto poczekać. Polecam gorąco, a sama zmykam do kuchni, bo wzywa mnie makowiec ;)porcja dla 3-4 osób
Będziemy potrzebować:500 g
wołowiny2
cebule8-10 suszonych
śliwek4-6 kapeluszy
suszonych prawdziwków (wcześniej namoczonych lub podgotowanych w
bulionie)200 ml
ciemnego piwa (ja użyłam Guiness'a)200 ml domowego
bulionu warzywnego (na
marchewce,
pietruszce,
selerze,
porze i przypalonej
cebuli, z
zielem angielskim,
pieprzem ziarnistym oraz
liściem laurowym)2-3 łyżki ciemnego
sosu sojowego1 łyżka
miodu (1,5 jeśli lubicie słodsze)
przyprawy: 4 ziarna
ziela angielskiego, 2
liście laurowe,
sól i
pieprz do smaku
olej do smażeniatrochę
mąki do obtoczenia
mięsaCebulę obieramy i kroimy w piórka,
śliwki w paseczki, a
grzyby na pół (jeśli nie są zbyt duże, to można zostawić całe).
Mięso myjemy, kroimy w sporą kostkę, obtaczamy w
mące. W garnku o grubym dnie rozgrzewamy 2-3 łyżki
oleju. Smażymy na średnim ogniu, aż się ładnie zrumieni. Dodajemy pokrojoną
cebulę i smażymy razem jeszcze chwilę. Następnie dodajemy
grzyby,
śliwki,
miód i
sos sojowy. Po ok. 2 min. dodajemy również
piwo. Gotujemy kolejne 2-3 min., a po tym czasie dolewamy
bulion. Do powstałego sosu dodajemy
ziele angielskie,
liście laurowe i
pieprz. Zmniejszamy ogień, przykrywamy garnek i dusimy całość do miękkości. Może to zająć od 4 do nawet 6 godzin. W tym czasie warto co jakiś czas zamieszać zawartość garnka, zwłaszcza pod koniec. Kiedy
mięso zmięknie, można zdjąć pokrywkę, zwiększyć ogień i pogotować całość jeszcze ok. 15 min., by nieco odparować sos. Na koniec doprawiamy gulasz
solą i jeśli jest taka potrzeba, to również
pieprzem. Podajemy na ciepło z ulubionymi dodatkami.