Wykonanie
A więc zaczynam swoją przygodę z blogowaniem. Nawet teraz nie jestem pewna czy to dobry pomysł- okaże się za jakiś czas. Sporo osób odwiedzających mój Instagramowy profil (KLIK) pytało się mnie czy mam już bloga, czy nie zastanawiałam się nigdy nad jego założeniem bo to by było całkiem fajne rozwiązanie. I oto jest!
Będę się tutaj dzieliła z
Wami moją pasją, która sprowadza się przede wszystkim do kuchni, ale znajdzie się tu również coś na temat
sportu i zdrowego
sylu życia. So let's begin!Na pierwszy ogień pójdzie mój ukochany, najlepszy, wspaniały, cudowny etc. przepis na batoniki granola.

Pierwszy raz spróbowałam ich u mojej babci, która podobnie jak ja jest trochę "healthy-freakiem". Byłam u niej w odwiedzinach i powiedziała, że coś mi upiekła. W pierwszym momencie obstawiałam jej GENIALNY
chleb albo szarlotkę, ale się pomyliłam bo weszła do kuchni z talerzem owsianych kwadracików. Moja pierwsza myśl: "Ok, fajnie, ale pewnie jak większość pseudo-fit
ciastek owsianych, na które przepisy można łatwo namierzyć w internecie, zawierają
jajka,
mąkę i ogromne ilości
cukru, a przeciętna babcia nie zwraca na to uwagi chcąc rozpieścić trochę swoje wnuki..." . Idąc tym tropem od razu postanowiłam zweryfikować babci recepturę, no i co się okazało? Żadnych
jajek,
białego cukru i
mąki. Przyznam, że byłam zaskoczona, ale z czasem dowiedziałam się, że w pewnych kwestiach odnośnie żywienia babcia jest uświadomiona bardziej niż ja. Swoją
drogą od kiedy zmieniłam swój styl życia poznałam ją na nowo. Zawsze wiedziałam, że interesuje się zielarstwem, medycyną naturalną i innymi rzeczami, które wówczas były dla mnie czarną
magią. Później okazało się, że znalazłyśmy wspólny
język dzięki zdrowemu odżywianiu(!). Teraz babcia stała się dla mnie pewnego rodzaju
guru w tej kwestii i w 100% zgadzam się z twierdzeniem, że "Siła motywacji tkwi w ludziach, którymi się otaczamy" . Wracając do tematu: zachęcona faktem, że wspomniane
ciastka nie zawierają żadnych niepożądanych dodatków i bardzo ciekawa ich smaku sięgnęłam po jedno. No i na jednym się nie skończyło. Ba! Nie skończyło się nawet na dwóch,
trzech ani pięciu. Wtedy jeszcze nie zjadłam całej blachy, ale na pewno byłam blisko. Dla mnie te batoniki to najzdrowszy cheat-meal jaki istnieje, ale ze względu na ich cudowny i niezwykle wciągający smak nie robię ich zbyt często, bo nimi po prostu nie potrafię się dzielić i zdarza się, że pochłaniam całą upieczoną porcję w ciągu jednego dnia, a jak wiadomo nawet zdrowe rzeczy spożywane bez umiaru przestają być zdrowe. Tak więc zdradzam Wam przepis i mam nadzieję, że tym samym wywołam efekt uzależnienia u kilku osób:)SKŁADNIKI:4 szklanki
płatków owsianych górskich1/2 szklanki wiórek
kokosowych1/2 szklanki zmielonych
migdałów1 szklanka nasion(len,
sezam,
słonecznik,
dynia)posiekane
orzechy włoskieżurawinarodzynkicynamonimbir3-4 łyżki miodu/syrop z agawy w wersji wegańskiej1/4 szklanki
oleju(lniany,
sezamowy lub z pestek
winogron)2 szklanki
wodyWYKONANIE:2 szklanki
płatków owsianych mielimy na
mąkę, 2 bierzemy w normalnej postaci- wsypujemy do miski razem z wiórkami kokosowymi,
migdałami i
miksem nasion
Orzechy włoskie,
żurawinę,
rodzynki,
cynamon i
imbir dodajemy według uznaniaDodajemy miód/syrop,
olej i mieszamy(najlepiej ręką)Na koniec dodajemy
wodę- u mnie jest to najczęściej około 2 szklanek, ale wszystko zależy od ilości dodatków, więc dolewamy aż do uzyskania kleistej konsystencjiPłaską blaszkę z piekarnika wykładamy papierem do pieczenia i na nią kładziemy powstałą "masę"Całość powinna być rozprowadzona cienko, czynność możemy ułatwić sobie mocząc dłoń w wodzie i delikatnie przyklepującPokroić w kwadraty lub prostokątyPiec w 160°C około 45 minut- w zależności od piekarnika, aby się nie przypaliło
