Wykonanie

Nieskromnie przyznam, że jest to moje popisowe danie. Proste jak konstrukcja cepa, ale efekt w porównaniu do nakładu pracy jest piorunujący. Każdy po zjedzeniu prosi o przepis. I, szczerze mówiąc, mówiłam go i zapisywałam już tyle
razy na różnych chusteczkach, kawałkach papieru, imejlach, fejsbukach, że moglibyście obudzić mnie w środku nocy, a wyrecytowałabym go jak pacierz w przeddzień Pierwszej Komunii albo art. 148 k.k. ;-)Jest w tych ziemniakach coś magicznego - znikają błyskawicznie. I naprawdę nieistotne jest, ile kilogramów się "przerobi". Jeśli do stołu zasiadają więcej niż 3 osoby, zazwyczaj na następny dzień nie ma już czego dodać do posiłku :-) Po kilku obiadach, na które ośmieliłam się zrobić tylko kilogram tego specjału (czym zasmuciłam wszem i wobec biesiadników, gdyż nie starczyło na dokładki), nauczyłam się, że nawet podwojenie tej ilości niewiele
daje. I nie zdziwiłabym się zbytnio, gdyby któregoś dnia 10 kg również okazało się niewystarczające...Od razu pragnę zaznaczyć, że danie to można spożywać jako samodzielny posiłek. A jeśli jest dodatkiem, to wydawałoby się słusznym, gdyby reszta obiadu czy kolacji była delikatna w smaku (np. u mnie ziemniaczkom towarzyszyła ostatnio polędwiczka wieprzowa w sosie
śmietanowo-
cebulowym z
rozmarynem). Przesyt w doznaniach mógłby być bowiem zabójczy dla kubków
smakowych. Ale co kto woli ;-)UWAGA: kombinacja przypraw jest w tym daniu dowolna - te, które wymieniam poniżej są tymi, które dodaję zawsze. Oprócz tego można dać to, co w duszy nam gra. Kumin, trochę
imbiru czy
gałki muszkatołowej, nieco
curry,
mięty, jeśli nie używamy
oliwy czosnkowej, to
czosnku. Często zamiast wszystkich przypraw dodaję po prostu mieszanki dedykowanej specjalnie
ziemniakom. Tak naprawdę każda jest dobra, byleby była naturalna - na wszelkiej
maści jarmarkach albo w sklepach z ekologiczną żywnością z łatwością można taką
mieszankę przypraw niewzbogaconą przeróżniastymi "E" dostać.Co będzie potrzebne?1,5 kg
ziemniaków (małych; najlepiej wczesnych albo
młodych; koniecznie mączystych)2
cebule (duże; ja używam odmiany czosnkowej)250 g
pieczarek2 łyżki
masła2 łyżki
oliwy150 ml
oliwy czosnkowo-bazyliowej200 g
suszonej żurawiny100 ml
wody1 łyżeczka
soli (ilość sugerowana; do smaku)1 łyżeczka
pieprzu (świeżo zmielonego, ilość sugerowana; do smaku)1 łyżka
słodkiej papryki2 łyżki
bazylii2 łyżki
oregano2 łyżki
rozmarynu2 łyżki
ziół prowansalskichszczypta
pieprzu kajeńskiego+ piekarnik, naczynie żaroodporne, patelniaJak to zrobić?
Ziemniaki dokładnie myjemy i wkładamy do gęsiarki albo innego naczynia żaroodpornego (jeśli mają brzydką skórkę, obieramy je, a jeśli są zbyt duże, kroimy na kawałki - jeden kawałek nie powinien
mieć wymiarów większych niż 3x3 cm). Wsypujemy do nich
przyprawy i
żurawinę, zalewamy
oliwą,
wodą i mieszamy.Wkładamy na około godzinę (tak naprawdę czas jest inny dla każdej partii
ziemniaków - musicie sprawdzać, czy są miękkie; czasami pieką się 45 minut, a czasami nawet 70 minut) do piekarnika nagrzanego do 200 stopni (termoobieg) i mieszamy dokładnie drewnianą łyżką co każde 15 minut.Podczas, gdy
ziemniaki pieką się w piekarniku, kroimy w kostkę
cebulę i
pieczarki. Smażymy je osobno (jedno po drugim albo na dwóch patelniach jednocześnie -
cebulę do zrumienienia,
pieczarki do momentu odparowania
wody), każde na 1 łyżce
masła i 1 łyżce
oliwy.* Zarówno
pieczarki jak i
cebulę solimy zaraz po wrzuceniu na patelnię (mała szczypta).
Cebulę na koniec smażenia podsypujemy 1 łyżeczką
cukru i pozwalamy jej lekko się skarmelizować (ok. 2 minuty smażenia).Podsmażone
pieczarki i
cebulę dodajemy do
ziemniaków na ostatnie 15 minut pieczenia. Mieszamy.Kiedy
ziemniaki zmiękną, wyjmujemy i pałaszujemy.Smacznego!* Jest też wersja dla leniwych - zakłada ona, że zarówno
cebulę, jak i
pieczarki wrzucamy do
ziemniaków bez smażenia po 20 minutach ich pobytu w piekarniku i pieczemy razem do końca. Wytwarza się wtedy sporo płynu, więc nie powinniśmy dodatkowo podlewać ich
wodą. Leniwą wersję robiłam wiele
razy, zazwyczaj zamiast
pieczarek i
żurawiny, dodaję wtedy
kiełbasę pokrojoną w kostkę (całkowicie samodzielne danie - fajnie smakuje z wielkopolskim gzikiem), ale mimo wszystko muszę przyznać, że wersja wymagająca więcej zachodu jest po prostu smaczniejsza.
