ßßß Cookit - przepis na Karp smażony na oleju rzepakowym i kilka rad jak sprawić karpia

Karp smażony na oleju rzepakowym i kilka rad jak sprawić karpia

nazwa

Wykonanie

Karp smażony to chyba moje ulubione danie wigilijne. Poza Wigilią jadam tę rybę niezwykle rzadko, zresztą tak samo jak większość Polaków. Nie wiem jak inni, ale ja po prostu wolę inne ryby chociaż ten świąteczny karpik smakuje mi bardzo.
Najlepszego robi moja Teściowa Zosia, ale najpierw przygotowaniami ryby zajmuje się Teść. To on wybiera i kupuje ryby, czyści a nawet usuwa pieczołowicie ości. Smażenie to już działka Mamy i wszyscy uwielbiają karpia jakiego co roku nam podaje. Dziś przedstawiam Wam przepis na tego zwykłego i jednocześnie niezwykłego karpia jakiego jadamy właśnie na Wigilię bo Mama Zosia wszystko dokładnie mi opowiedziała :)
Niżej postarałam się napisać dość dokładnie jak kupować żywego karpia i co z nim dalej robić. Jeśli ktoś jest przeciwnikiem zabijania zwierząt w celu ich zjedzenia to niech dalej nie czyta. Ja wiem, że to nie jest przyjemne, ale to samo życie ....
czas przygotowania : ok. 1 godziny + czas marynowania ryby
składniki :
1 dorodny karp - ok.1800 g
sok z jednej cytryny
kilka łyżek mąki pszennej
2 jajka
ok. 1-1,5 szklanki bułki tartej
do smażenia - olej rzepakowy
do smaku - sól, świeżo mielony pieprz czarny
dodatkowo - trochę świeżego masła
sposób przygotowania : karp nie może być ani zbyt mały ani zbyt duży. Takie poniżej 1500 g będą miały dużo drobnych ości, które ciężko potem usuwać. Duże okazy ważące ponad 2000-2500 g będą tłuste i mogą mieć mocny posmak mułu. Wybierając zwróćcie uwagę czy skóra karpia nie ma uszkodzeń albo pasożytów - widziałam kiedyś w sklepie jak podawano komuś rybę,na ciele której było widać dużą ranę szarpaną i kilka czarnych robali, jakby malutkich pijawek - ja bym takiej nie kupiła. Jeśli kupujemy ryby żywe trzeba je bezpiecznie przetransportować do domu - pamiętajcie, że to stworzenia wodne więc bez wody duszą się - i tak straci życie, ale niech się chociaż nie męczy ! Można poprosić w sklepie o pozbawienie ryby życia - powinno się to odbywać za parawanem albo na zapleczu żeby nie razić wrażliwszych osób i ew. dzieci.
Jeśli przyniesiemy żywą rybę do domu to można zająć się nią od razu, ale niektórzy radzą żeby pozwolić jej popływać chociaż dobę w 2-3 razy zmienianej czystej wodzie w celu przefiltrowania jej organizmu. Można rybę wpuścić do wanny albo jakiejś dużej miski, ale im mniejszy zbiornik tym częściej trzeba wymieniać wodę wpuszczając ją małym, rozproszonym strumieniem żeby była dobrze napowietrzona.
Niestety, żeby karpia usmażyć trzeba go najpierw pozbawić życia. Jeśli nie poprosiliście o to w sklepie musicie zrobić to sami. W sklepach zabija się karpie po prostu roztrzaskując im głowę tłuczkiem. W domach pewnie większość osób robi podobnie... Jednym ze sposobów jest włożenie całej ryby, zawiniętej dobrze w folię, do zamrażalnika na ok. 2 godziny gdzie po prostu zaśnie - pamiętam, że moja Babcia właśnie tak robiła. Potem bardzo ostrym nożem trzeba naciąć szybko i energicznie kark ryby tak żeby przeciąć kręgosłup oraz rdzeń kręgowy.
Jedna z czytelniczek bloga podpowiedziała mi, że zanim karpia rozetniemy dobrze jest sparzyć go całego wrzącą wodą - ponoć zatki zabieg dobrze wpływa na smak ryby i nie jest potem mulista. Poza tym pozwala dokładniej pozbyć się śluzu z powierzchni skóry. Ja po prostu wycieram rybę papierem a potem obrabiam na desce posypanej grubą solą żeby mi się nie ślizgała.
Zabitą rybę trzeba dokładnie wypatroszyć. Robię to nacinając brzuch ryby od ogona, wzdłuż, końcem noża. Nie wkładam ostrza zbyt głęboko żeby nie uszkodzić woreczka żółciowego. Gdyby jednak tak się przydarzyło i jego treść wylała się należy szybko i dokładnie wypłukać rybę bo inaczej jej mięso może być gorzkie. Po rozcięciu ręką wyjmuję wnętrzności. Usuwam też oczy, wycinam skrzela i odcinam płetwy pomagając sobie nożycami. Odcinam całą głowę. Wszystko dokładnie myję. Ponieważ zwykle kupuję karpia królewskiego to skrobania nie ma - usuwam tylko niewielką ilość dużych łusek bo ta odmiana ma ich bardzo mało.
Po dokładnym umyciu tuszki i osuszeniu czas na podjęcie ostatecznej decyzji co z karpia będziemy przyrządzać bo od tego zależy czy i jak go rozparcelujemy. Ja będę smażyć kawałki więc filetowałam swoją rybę. Cienkim ostrym nożem nakroiłam tuszę wzdłuż kręgosłupa a następnie przesuwając ostrze delikatnie wzdłuż po kawałku odcinałam filet. Nóż prowadziłam zsuwając ostrze wzdłuż przy samych ościach, powoli, żeby nie poszarpać zbytnio mięsa. Kiedy odcięłam jedną stronę, jeden filet, tak samo wyfiletowałam drugą stronę ryby. Nie jestem mistrzynią filetowania, ale przy odrobinie cierpliwości da się to całkiem porządnie zrobić. Oba filety pokroiłam w poprzek na kawałki szerokości ok. 4 cm i jeszcze powyciągałam pęsetą z boku nieco tych cienkich ości, tyle ile się dało. Cały kręgosłup, głowa i płetwy też są do wykorzystania - skoro zwierzę już oddało życie to przynajmniej chcę wszystko dobrze spożytkować i gotuję na nich bulion, ale o tym innym razem. I proszę nie pisać mi jaka jestem bezlitosna zabijając rybę, czy że zdjęcie tuszy z odciętą głową jest obrzydliwe bo to nieprawda - takie jest życie i jeśli chce się zjeść mięso to trzeba mieć świadomość, że filety nie rosną na drzewach a także powinno mieć się odwagę samemu pozbawić zwierzę życia i oprawić je. To oczywiście moje zdanie, ale szanuję każde inne.
Kawałki ryby oprószyłam solą i pieprzem. Skropiłam solidnie sokiem z cytryny i w przykrytym naczyniu odstawiałam do lodówki - mają leżakować kilka/kilkanaście godzin czyli najlepiej całą noc.
Zamarynowaną rybę panierowałam kolejno w mące, jajku i bułce tartej otrzepując z nadmiaru sypkich składników po obtoczeniu. Smażyłam na średnio rozgrzanym oleju - rzepakowym bo jest według mnie do tego najbardziej odpowiedni i nie zmienia smaku ryby. Po usmażeniu czyli kiedy kawałki były ładnie zrumienione z obu stron, przełożyłam je do naczynia żaroodpornego. Na dno i wierzch dodałam po łyżce wiórków masła. Naczynie wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 100-120 st. C i zostawiłam na ok. godzinę. Można przykryć, ale niezbyt szczelnie żeby panierka nie rozmiękła.
Właśnie tak przygotowanego karpia jadamy od lat podczas Wigilii. Ja uwielbiam do niego po prostu świeży chrzan ze śmietanką i nic więcej.
Źródło:http://smacznapyza.blogspot.com/2013/12/karp-smazony-na-oleju-rzepakowy-i-kilka.html