Wykonanie
Ostatni rok, a właściwie ostatnie dwa lata były dla mnie przełomowe pod wieloma względami. Wydarzyło się tak wiele, że mnie samej wydaje się to niemałym szaleństwem. Wariackie przeprowadzki (w tym pierwsza z nich do innego miasta) i urządzanie od
zera nowego mieszkania, to tylko niektóre ze zmian w moim życiu i to nie ostatnie. Moje życie wcale nie zwalnia tempa. Dlatego musicie mi wybaczyć tę nieobecność na blogu. Bardzo mi miło, że są osoby, które pytają, co się dzieje i proszą o dodawanie przepisów. To mnie niezwykle motywuje i, chociaż zwykle tego nie robię, to w tym roku coś sobie jednak postanowiłam. Moje postanowienie noworoczne dotyczy właśnie prowadzenia bloga i większej systematyczności w dodawaniu postów. Zobaczymy, jak to wyjdzie, ale mam nadzieję, że uda mi się w tym wytrwać. Trzymajcie kciuki! :) Skoro już słowo się rzekło, to i
pora na przepis. I mimo, że pogoda za oknem bardziej przypomina wczesną jesień lub nawet wiosnę, to przepis z tych raczej zimowych. Pyszny i rozgrzewający...Gulasz wołowy z karmelizowaną
marchewką i
miodem pitnym(4 duże porcje)

Będziemy potrzebować:700 g
wołowiny (
łopatka lub
antrykot)500 g
cebuli300 g
pieczarek2
marchewki (moje były spore i mogły ważyć ok. 350-400 g)3-4 ząbki
czosnku100 ml
miodu pitnego (u mnie trójniak)
przyprawy: 2
listki laurowe, 2 ziarna
ziela angielskiego, 1,5 łyżeczki
majeranku,
sól,
pieprz, 1-2 łyżeczki
cukrudodatkowo:
olej i
masło do smażenia,
mąka do oprószenia
mięsa i ewentualnego zagęszczenia sosudo podania: 8
ziemniaków pokrojonych w kostkę i ugotowanych
Mięso myjemy, oczyszczamy i kroimy w kostkę o
boku ok. 2-3 cm.
Cebule oraz
czosnek siekamy w drobną kosteczkę. W szerokim garnku lub rondlu o grubym dnie rozgrzewamy ok. 2 łyżki
oleju. Każdy kawałek
wołowiny dokładnie otaczamy w
mące, a następnie wrzucamy na rozgrzany tłuszcz. (Dobrze jeśli nasze naczynie jest na tyle szerokie, że kawałki
mięsa nie leżą jeden na drugim, a w jednej warstwie, bezpośrednio na dnie.)
Mięso staramy się podsmażyć równomiernie. Tak, by każdy kawałeczek był obsmażony ze wszystkich stron. Jednocześnie nie smażymy
mięsa zbyt długo, chwilka z każdej strony będzie w sam raz. Następnie do garnka wrzucamy posiekaną
cebulę. Całość zalewamy
miodem pitnym, mieszamy i smażymy razem, aż płyn odparuje. Dolewamy
wodę, wystarczy ok. 2 cm powyżej poziomu
mięsa z
cebulą. Dodajemy
listek laurowy,
ziele angielskie i
majeranek. Przykrywamy pokrywką i dusimy.Po ok. 1,5 godz. możemy zająć się
pieczarkami i
marchewką, które kroimy dość grubo.
Pieczarki w ćwiartki, a
marchewkę w ok. 5 mm plasterki (to ważne, by na sam koniec wciąż pozostała półtwarda). Na dużej patelni rozpuszczamy ok. 1,5 łyżki
masła i wrzucamy na nie
marchewkę. Posypujemy ją
cukrem i smażymy ok. 2-3 min. Następnie zalewamy ją
wodą (tylko do poziomu samej
marchwi, nie więcej). Czekamy, aż płyn odparuje i powstanie coś jakby
maślano-
cukrowy syrop, delikatnie solimy.
Marchew powinna lekko, ale nie całkowicie zmięknąć. Jeśli będzie zbyt miękka, później straci swój kształt i wyrazistość.
Pieczarki możemy podsmażyć najpierw na odrobinie tłuszczu lub dodać surowe go gulaszu i w nim je ugotować. Ja jednak wolę usmażyć je osobno i osobno posolić. Inaczej w gulaszu mogą być lekko mdłe.
Mięsa oczywiście pilnujemy, co jakiś czas mieszamy i sprawdzamy jego miękkość. Jeśli jest taka potrzeba, dodajemy więcej
wody i czekamy, aż zmięknie. W
sumie może to potrwać ok. 2 godz. Czasem nawet dłużej. Pod koniec
cebula powinna się rozpaść i utworzyć sos, a gdy
mięso będzie już miękkie, możemy dodać
marchew i
pieczarki. Całość dusimy jeszcze maksymalnie 10 min. Próbujemy, doprawiamy
solą i
pieprzem. Na koniec, jeśli uznamy, że
sos jest za rzadki, zagęszczamy go 2 czubatymi łyżeczkami
mąki rozprowadzonymi w 1/3 szklanki
wody. Pamiętajmy jednak, że po dodaniu
mąki, gulasz trzeba jeszcze raz zagotować. Podajemy z ugotowanymi
ziemniakami,
kaszą,
makaronem, kopytkami, kluskami śląskimi,
kuskusem lub świeżym
pieczywem. Dowolność jest duża, a wszelkie urozmaicenia nawet wskazane :)PS1. Nie udało Wam się zjeść wszystkiego na raz? Został zarówno gulasz, jak i ugotowane już ziemniaczki? To wcale nie problem.
Ziemniaki dorzucamy do garnka z gulaszem, mieszamy i następnego dnia odgrzewamy razem. Ja nawet zrobiłam tak specjalnie i miałam super dwudniowy obiad :)PS2. Jeśli nie chcecie brudzić tak wielu naczyń,
ziemniaki można ugotować w gulaszu, a nie osobno. Po prostu po 1,5 godz. duszenia dorzucamy do gulaszu surowe, pokrojone w kosteczkę
ziemniaki i czekamy, aż wszystko będzie miękkie :) To jeden z moich ulubionych sposobów na ograniczenie sobie zmywania ;)