ßßß
Tak, od wtedy. Od jakiejś warszawskiej restauracji, której nazwy już nie pamiętam, w której jadłam coś, czego też nie pamiętam, a jedyne co pamiętam, to to, że było to INNE i że mi szalenie smakowało.A potem była dłuuuga przerwa z jakimiś pojedynczym chińskim epizodem w Łodzi - bardzo sympatycznym zresztą - kurczak 5 smaków, wieprzowina słodko-kwaśna.A jeszcze potem był już cały chiński ciąg, nie do powtórzenia zapewne, z początkiem w vice stolicy chińskiej kuchni czyli na zachodnim wybrzeżu Stanów, w Portland i kontynuacją dokładnie po przeciwnej stronie kraju - najpierw w Richmond (Virginia), następnie w szeregu różnych miast i miasteczek New Jersey i wreszcie w Nowym Jorku. Półtora roku, w którym to czasie miałam okazję spróbować, ba - żywić się chyba wszystkim (cywilizowanym), co się w Chinach i na całym świecie powszechnie chińskiego spożywa.Po tych amerykańskich peregrynacjach wsiąkłam w chińską kuchnię doszczętnie i teraz, kiedy się tylko wyrwę ze swojego zaścianka gdzieś dalej i poczuję głód, którego nie mogę zaspokoić we własnym zakresie, to mnie w pierwszej kolejności wiedzie uparcie w jedną stronę - w stronę najbliższej knajpy z chińszczyzną.Kuchnia tego zakątka świata nie dość, że smaczna (krewetki w cieście uznaję za jedyne danie mogące dla mnie konkurować z czekoladą) jest wprost stworzona do osiągnięcia i zachowania szczupłej sylwetki.Widziałam w swoim życiu wielu grubych, bardzo grubych i monstrualnie grubych ludzi (łącznie ze sobą), i nie kojarzę, żeby którykolwiek z nich był Chińczykiem (ja też nie jestem), choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że i tacy się zdarzają i pewnie wcale nierzadko.Generalnie jednak chiński naród należy do szczupłych i z całą pewnością ma w tym swój udział ichniejsza dieta.Jeśli więc - Drogi Czytelniku - jesteś na redukcji i nie za bardzo orientujesz się co i jak jeść - zaopatrz się w pierwszą lepszą chińską książkę kucharską.Zasada jest prosta - bierzesz przepis, gotujesz i jesz.Zero modyfikacji, zero przystosowań, zero zamienników produktów full na light - wszystko w oryginale gotowe do spożycia od tu i od teraz (naturalnie z zastrzeżeniem, że ma być urozmaicone i nie w dużych ilościach) i proszę uprzejmie - chudniemy .:)DygresjaCzasem zadaję sobie pytanie - czy nie prościej byłoby będąc dietetykiem zamiast diety 1000 czy nawet 1200 kcal zlecać na odchudzanie dietę chińską, japońską czy śródziemnomorską?;)W mojej opinii prościej i dużo zdrowiej, a przy tym jakże praktycznie, bo przestałby się jeden z drugim człowiek miotać, targany niepokojem, czy może zjeść to albo tamto i czy na danym produkcie ma szansę schudnąć, czy też nie. Siadałby, jadłby, dziękował i chudł .;)No więc (wiem, że nie zaczyna się zdania ani od "no", ani od "więc"), no więc - ponieważ aktualnie jestem jak wiadomo na redukcji, skorzystałam z własnej rady, wzięłam książkę kucharską, wybrałam z niej przepis na kurczaka (z pędami bambusa), sporządziłam, zjadłam i chudnę .Patent działa.;)Bambus ponoć też.:)Jak przeczytałam w necie - wspomaga, a nawet wręcz intensyfikuje przemianę materii a przy okazji zapobiega przeziębieniom - słowem - roślina w sam raz dla dietujących i w sam raz na teraz.:)Kaloryczność dania nie przekracza 1800 kcal, przy czym jest ono prawdziwą kopalnią pełnowartościowego białka, co przekładając na język polski oznacza, że na tych kaloriach, Drodzy Państwo, nic tylko się chudnie i chudnie .:)Składniki:220-240 g pędów bambusa /użyłam odsączonego z zalewy bambusa w plastrach ze słoika. Bambus świeży trzeba by było wcześniej obgotować, przepłukać zimną wodą i zostawić do przestygnięcia/1 kurczak średniej wielkości, bez kości, pokrojony na cienkie paseczki /użyłam kawałków kurczaka: 3 piersi, 2 udek, 3 podudzi - wszystko bez skóry/1-2 łyżki oleju sezamowego1 ząbek posiekanego drobno czosnku1 łyżeczka startego imbiru1 łyżka wina ryżowego Shaoxing /użyłam sake/1 łyżka sosu ostrygowego300 ml bulionu z kurczakasólpieprz1 łyżeczka mąki kukurydzianej rozrobionej z małą ilością wodyopcjonalnie szczypta ciemnego cukru
Wykonanie:W woku, lub na powlekanej patelni rozgrzej olej na dużym ogniu i smaż na nim kurczaka wraz z czosnkiem i imbirem do lekkiego zrumienienia nieustannie mieszając.Dodaj wino, wymieszaj.Dodaj sos ostrygowy, bulion, pędy bambusa, sól, pieprz i gotuj 2-3 minuty mieszając.Dodaj rozrobioną mąkę, wymieszaj i podgotuj chwilę aż sos zgęstnieje.Podawaj natychmiast (choć ja osobiście wolę, jak się smaki "przegryzą" i chińskie dania, które sporządza się błyskawicznie, lubię odgrzewane).Z czym podawać:W przepisie jest mowa o kolbach młodej kukurydzy i jeśli planujemy zaserwować danie w jednej tonacji kolorystycznej, będzie to dobry wybór.Jako alternatywa proponowany jest smażony groszek cukrowy, który to pomysł podoba mi się bardziej i chętnie bym go podchwyciła, gdyby nie fakt, że tu gdzie mieszkam, groszku cukrowego niestety w sklepach nie uświadczę. W tym roku planuję zrobić sobie jego zapas i zamrozić, bo mam w zanadrzu wiele przepisów, których nie zrealizowałam z powodu braku właśnie tego jednego, jedynego składnika.Kukurydza mi nie leżała, groszku nie było, innych pomysłów też - podałam więc bambusowego kurczaka bez żadnych warzywnych dodatków, z makaronem ryżowym, ale patrząc teraz na zdjęcia dochodzę do wniosku, że powinnam go była - makaron znaczy - wzbogacić o jakiś żywy kolor, to by się kurczak z bambusem zaprezentowali w nieco optymistyczniejszym wizualnie wydaniu.Nic to!:)Do dwóch razy sztuka!:)Gotowe!
Bardzo smacznego!Źródło - "Kuchnia chińska"*Restauracja, którą miałam przyjemność odwiedzić, niestety bez aparatu, toteż jej zdjęcie zostało zapożyczone ze strony:http://www.guinevere.ca/archives/life/index.htmlPotrawę dodaję do akcji Ireny i Andrzeja -> Z Widelcem po Azji .