Wykonanie
Im mniej słońca (i światła…) za oknem, tym bardziej rekompensuję to sobie na talerzu. Ma być kolorowo, choć wciąż sezonowo rzecz jasna (plastikowe
pomidory na sklepowych półkach na szczęście zupełnie mnie nie kuszą, choć przyznaję, że z utęsknieniem czekam już na te tegoroczne, pachnące słońcem i latem). Tym razem znów pojawił się
jarmuż, który jako prawdziwa bomba witaminowa jest teraz idealnym składnikiem naszej diety (mimo wciąż kichających i kaszlących cały dzień uczniów oraz współpracowników, jako jedyna jeszcze tej jesieni / zimy nie chorowałam; odpukuję przy okazji… ;)).Jak pisałam w poprzednim
jarmużowym wpisie – jest on bardzo dobrym źródłem żelaza i wapnia, co przy mojej bezmlecznej i praktycznie bezmięsnej diecie jest wyjątkowo ważne. Do tego dodajmy witaminy (teraz szczególnie witamina C nam się przyda, której
jarmuż zawiera więcej niż
pomarańcze na ten przykład) i przeciwutleniacze, a otrzymamy warzywo, które warto wciągnąć na listę naszego menu (również za jego właściwości przeciwzapalne i przeciwnowotrorowe). To prawdziwy superfood, do tego sezonowy i lokalny, szkoda więc, że tak rzadko pojawia się na straganach i w naszych kuchniach (choć Ci, którzy piszą o produktach superfood najczęściej polecają nam np.
jagody goji, do spożywania których ja akurat nigdy nie namawiam, wręcz przeciwnie; ale to temat na osobny wpis, jeśli oczywiście Was to interesuje…).Często poleca się zbieranie
jarmużu po przemrożeniu, dzięki
czemu liście stają się delikatniejsze, bardziej kruche i mniej goryczkowate (jeśli jednak o mróz w ogrodzie trudno, jak u nas na ten przykład ;) można oczywiście przemrozić
jarmuż w zamrażalniku). Rady te dotyczą jednak większych, mocno wyrośniętych liści i jeśli dysponujemy tymi młodymi (moje mają średnio 10 – 12 cm długości), można śmiało je konsumować nie przejmując się
brakiem ujemnych temperatur (goryczki żadnej nie wyczuwam…). Poza tym (jak pisałam też wtedy à propos pesto),
jarmuż można też uprzednio przez kilka minut ‘rozetrzeć’ w dłoniach, co również spowoduje zmiękczenie liści, podobnie jak wymieszanie go np. z
oliwą z oliwek, która idealnie się do takiego zmiękczania nadaje (a plusem
jarmużu w porównaniu np. z
sałatą jest to, że nawet jeśli pozostawimy go w
oliwie czy sosie vinaigrette na dłużej, to wciąż będzie wyglądał jędrnie i atrakcyjnie).Dzisiejsza
sałatka to bardziej orientacyjne proporcje, a nie dokładny przepis, mam jednak nadzieję, że zachęci Was do dalszych eksperymentów (po raz pierwszy
sałatka powstała dwa lata temu, na bazie tego przepisu – klik, od tego czasu jednak za każdym razem podlega nowym modyfikacjom…).
Sałatka z
jarmużem i pieczoną
dynią(oryginał tutaj)500 g dyni (lub
batatów / słodkich
ziemniaków)ok. 200 g
jarmużuspora garść
migdałów (lub innych
orzechów)(opcjonalnie : spora garść
suszonej żurawiny lub
szynka parmeńska,
parmezan / pecorino)
oliwa z oliwek,
sól,
pieprzszczypta
chillisos :2-3 łyżki
oliwy1-1,5 łyżki
soku z cytryny1 łyżka
sosu sojowego (lub ok. ¾ – 1 łyżeczka
musztardy z całymi ziarnami
gorczycy)spora szczypta
chilliopcjonalnie : 1 – 1,5 łyżeczki
miodu lub
syropu klonowegoPiekarnik rozgrzać do 200°c.
Dynię obrać i pokroić na plastry (lub w kostkę). Ułożyć na wyłożonej papierem blasze i skropić
oliwą, doprawić
solą,
pieprzem i papryczką. Upiec do miękkości (ok. 15 – 18 minut).
Migdały zrumienić na suchej patelni (lub w piekarniku, pod koniec pieczenia dyni).
Jarmuż umyć, osuszyć, pozbawić twardych, centralnych części łodygi i poszatkować (lub porwać na kawałki).Składniki
sosu wymieszać i doprawić do smaku (dodając ewentualnie więcej / mniej
soku z cytryny).
Jarmuż bardzo dokładnie wymieszać z sosem, dodać pozostałe składniki sałatki i raz jeszcze wymieszać.
Uwagi :- zamiast dyni możemy użyć
batatów / słodkich
ziemniaków-
migdały lubię dodawać ze względu na dużą zawartość wapnia (można też dodać uprzednio skiełkowane
migdały, tak jak przy robieniu
mleka migdałowego); pasuja tu oczywiście również inne
orzechy (lubię np. wersję z pekanami i odrobiną
syropu klonowego)- jeśli lubicie słodko-kwaśne smaki, polecam dodatek
suszonej żurawiny, a do
sosu – odrobiny
miodu lub
syropu klonowego (czy
syropu z agawy /
ksylitolu, jeśli używacie)- gdy używam
sosu sojowego, często dodaję również nieco startego świeżego
imbiru, czasami również szczyptę
kurkumy (gdy używam
musztardy, dodatki te pomijam)- jeśli
sałatka ma być bardziej pożywna, można dodać również ugotowaną komosę,
soczewicę,
ciecierzycę, waszą ulubioną
kaszę czy bulgur, podobnie jak np. w tej
sałatce – klik (niedawno gościła u nas wersja na bazie tej właśnie sałatki z pieczonych warzyw z dodatkiem
jarmużu, który świetnie się tutaj komponuje); można dodać też tutaj np. plastry
szynki parmeńskiej czy wiórki startego
parmezanu / pecorino‚Pozdrawiam serdecznie!‚