Wykonanie
Słaby rok
grzybowy, w lesie pustki, ale znając więcej gatunków niż przeciętny grzybiarz mam właściwie pewność, że nie wyjdę z lasu z pustym koszem. Zawsze znajdzie się coś może mniej szlachetnego niż prawdziwek, ale wcale nie mniej smacznego.Nieczęsto znajduję łuszczaki zmienne a to bardzo smaczne
grzyby i mało kto je zna. Rosną sobie na starych pniach, podobnie jak opieńki, i można czasami nazbierać solidną porcję w jednym miejscu. Ja tym razem takiego szczęścia nie miałam, ale dwa małe stanowiska pozwoliły na ok. 1/2 litra brązowych kapelusików. Już w lesie wiedziałam, że będzie pyszna zupa z ich dodatkiem.

składniki:5
ziemniakówkawałek
korzenia selera, m/w wielkości jednego
ziemniakakawałek
pora - biała częśćok. 500 ml lekkiego
bulionu warzywno-cielęcego albo z samych jarzynkilka łyżeczek gęstej słodkiej
śmietanydo smaku:
sól,
biały pieprz mielony,
liść laurowy,
ziele angielskie, gałązka
lubczyku2 czubate szkl. kapeluszy łuszczaka zmiennego2 łyżki
masłakawałek
pora - jasnozielona częśćdo smaku:
sól,
pieprz ziołowy,
papryka słodka mielonacienki
szczypioreksposób przygotowania:
ziemniaki i
selera obrałam, opłukałam i pokroiłam w niedużą kostkę. Zalałam w garnku
bulionem tylko tyle żeby warzywa były przykryte. Ugotowałam do miękkości dodając jeszcze posiekany kawałeczek
pora, 1
liść laurowy, 2 ziarenka
ziela angielskiego i małą gałązkę
lubczyku. Gdy warzywa były zupełnie miękkie wyłowiłam
przyprawy a gorącą zupę zmiksowałam. Doprawiłam ją do smaku
solą,
białym pieprzem i dodałam
śmietaną - już nie gotowałam. W/g mnie zupa powinna być gęsta, ale można ją sobie nieco rozrzedzić odrobiną
bulionu wedle własnego uznania.

Kapelusze łuszczaka oczyściłam i przepłukałam - trzonki nie nadają się do użycia bo są łykowate. Małe sztuki zostawiłam w całości a większe poprzekrawałam na ćwiartki. Na patelni rozpuściłam
masło, wrzuciłam
grzyby, smażyłam mieszając aż odparowała
woda, dodałam drobno posiekanego
pora, jeszcze chwilkę razem smażyłam po czym doprawiłam
solą,
pieprzem oraz
paprykąNa talerze nalewałam gorącą zupę - krem i do każdej porcji dokładałam po trochu smażonych
grzybków. Posypałam posiekanym cienkim
szczypiorkiem, który, jak to często na wsi bywa, rośnie tuż pod kuchennym oknem :-) razem ze świeżym
lubczykiem i innym zielskiem.