ßßß Cookit - przepis na Pączki domowe z marmoladą

Pączki domowe z marmoladą

nazwa

Wykonanie

P ączki! Przepis na pączki drożdżowe z marmoladą, dżemem lub konfiturą, smażone w oleju (oliwie), z lukrem lub cukrem pudrem. Najlepsze, domowe pączki, z tradycyjnego przepisu mojej Mamy, idealne na Tłusty Czwartek i nie tylko. Pączki to, jak wiadomo, tradycja środkowo- europejska. Wiedeńczycy nazywają je Krapfen, w kawiarniach podawane są przez cały rok, nie tylko w karnawale. W p ó łnocnych Włoszech (Mediolan) pączki nadziewa się bitą śmietaną i nazywa słodko Bomboloni. Smażenie pączk ów jest łatwiejsze, niż się wydaje, ale zajmuje sporo czasu. Prawdziwe slow food! Przynajmniej, jeśli chodzi o przygotowanie, bo w jedzeniu to jest raczej odwrotnie ....
Najważniejsza rada, jaką dostałam od Mamy to zrobić pr ób ę, czy tłuszcz ma odpowiednią temperaturę. Należy wrzucić kawałeczek ciasta do podgrzanej oliwy, pr óbny kawa łek powinien zaraz wypłynąć, ale się nie palić. Następnie wkładam delikatnie pączki do tłuszczu, smażę do ładnego zrumienienia. Uwaga: powinny się same odwr óci ć, jeśli nie - należy przewr ó ć. Będą ładnie przysmażone g óra-dó ł, dookoła obwodu powstanie apetyczny, jaśniejszy paseczek. Pączki wyjmuję łyżką cedzakową i odsączam na papierze kuchennym. Do nadziewania użyłam domowej konfitury czyli galaretki malinowej . Na zakończenie posypałam cynamonem wymieszanym z cukrem pudrem. Smaczne będą też z lukrem. Jeśli wolisz zr ób lukier i polukruj. W porcelanowym dzbanku parzy si ę aromatyczna herbata, cytryna już pokrojona w plasterki, w kuchni mieszają się smaki i aromaty, za chwilę zaczynam relaks z pączkiem i herbatą. Relaks jest mi niezbędnie potrzebny, zwłaszcza po przeżyciach ostatnich dni ....
***
A wszystko zacz ęło się od tego, że nawaliło mi sprzęgło w samochodzie i cały zeszły tydzień biegałam po mieście pieszo. Nigdy nie lubiłam specjalnie komunikacji miejskiej. Przemierzanie miasta na własnych nogach stało się więc dla mnie pewnego rodzaju przygodą i wyzwaniem. R ównie ż do pracy postanowiłam iść pieszo, nie zdając sobie sprawy, na co się narażam. W ostatni wtorek szykowałam się na zebranie pracownik ów naszego instytutu. Jak zwykle, mia ły być omawiane sprawy przydział ów godzin na przysz ły semestr, stypendia, wyjazdy, sprawy bieżące, etc., w sumie nic specjalnego. A jednak będą wszyscy obecni, więc zależało mi bardzo, żeby dobrze wyglądać. Kiedy wcześnie rano weszłam do łazienki i zapaliłam g órne światło, podeszłam do lustra i z uwagą zaczęłam studiować własne odbicie. Nie jest dobrze - pomyślałam. Fryzura oklapnięta kompletnie, a dopiero co wczoraj myłam włosy. Trzeba myć i układać od nowa - westchnęłam z rezygnacją - to już na pewno nie zdążę zjeść śniadania.
Kiedy p ó łtorej godziny p ó źniej opuszczałam mieszkanie, byłam z siebie bardziej niż zadowolona. Ostatni rzut oka w lustro w przedpokoju, przed wyjściem na zewnątrz, wprawił mnie w dobry nastr ój. W krótkim, dopasowanym p łaszczu z modnej sieci ówki, w nowych kozakach i sza łowej fryzurze mogłam wyruszyć na podb ój Wiednia, Pary ża, Mediolanu. A tymczasem znalazłam się na szarej, pustej o tej porze ulicy, przed bramą mojej kamienicy. Ruszyłam w kierunku centrum. Nagły, silny podmuch wiatru zaczął szarpać mi, dopiero co staranie ułożonymi na lok ówkosuszarce, w łosami. Przygarbiłam się instynktownie i przyśpieszyłam kroku. Już po przejściu paru metr ów poczu łam chł ód, a po up ływie kilku minut, byłam zła sama na siebie, że na tak długi spacer włożyłam zbyt cienki płaszcz, jak na tę porę roku i nowe, niesprawdzone buty, a na dodatek na wysokich obcasach. Wczoraj w galerii handlowej, kiedy je przymierzałam, wydawały się takie wygodne .... na miękkiej wykładzinie sklepowej wcale nie zauważyłam, że obcasy są aż tak wysokie .....
Poczułam kroplę deszczu spadającą na policzek. W powietrzu unosiła się drobna mżawka, taki mały kapuśniaczek. Wiatr na szczęście ustał. Podjąwszy decyzję, że na razie nie ma potrzeby otwierania parasola, wyprostowałam się i energicznym krokiem pomaszerowałam dalej w kierunku uczelni, starając się omijać kałuże po drodze. Po kolejnych dziesięciu minutach, w niewygodnych butach, z coraz bardziej ciążącą mi torbą na ramieniu, dotarłam do Placu Trzech Krzyży. Kiedy mijałam po prawej amerykański hotel, zza ogromnych szyb sali restauracyjnej dojrzałam gości hotelowych. Widok siedzących w komfortowym wnętrzu ludzi, jedzących śniadanie, uprzytomnił mi, jak bardzo byłam głodna i zmęczona. W domu zdążyłam zaledwie napić się łyczka kawy, a poza tym, spacer jeszcze dodatkowo wzm óg ł gł ód i pragnienie kolejnej kawy. Nie zatrzymuj ąc się, poszłam dalej.
Kiedy przedzierałam się przez zmarznięty tłum na przystanku autobusowym, lekki do tej pory deszczyk, lunął solidnie. Miałam wrażenie, że za chwilę zacznie sypać śnieg. Otworzyłam parasol. Na szczęście już byłam blisko instytutu. W perspektywie ulicy ukazała mi się palma na Rondzie de Gaulle'a i początek Nowego Światu. W ostatniej chwili podbiegłam do skrzyżowania, kiedy zielone światło zaczęło już mrugać. Manewrując parasolem w jednej ręce, a torbą w drugiej, pr óbuj ąc utrzymać r ównowag ę na śliskiej nawierzchni, wskoczyłam na jezdnię. Nagle nie wiadomo skąd, na pasy wpadł, szaleńczo rozpędzony, jakiś wielki, srebrny samoch ód i z piskiem opon przelecia ł, niczym rakieta, tuż obok mnie, rozchlapując po drodze ogromną kałużę. Za moimi plecami odezwały się okrzyki przerażonych przechodni ów, pomstuj ących na wariata za kierownicą. Bezpiecznie dotarłam w tłumie ludzi na drugą stronę ulicy i zatrzymałam się przed wystawą butiku z wytworną włoską konfekcją damską.
Zobaczyłam swoje odbicie w szybie i zamarłam. Starannie układane rano loki, spływały teraz smętnie na ramiona brudną cieczą. A ulubiony płaszcz, do niedawna w kolorze złotego beżu, pokrywały wielkie brunatne plamy błota. Ogarnęła mnie rozpacz, nie wiedziałam, co robić. Podjęłam decyzję, wracam do domu! Pośpiesznie złapana taks ówka, w dwie minuty podwioz ła mnie pod moją kamienicę. A po kolejnych dziesięciu minutach, z wysuszonymi porządnie włosami, przebrana w suche ciuchy, wsiadałam do kolejnej taks ówki, wioz ącej mnie na uczelnię. Do sali, w kt órej mia ło się odbyć nasze zebranie, dotarłam jeszcze dwie minuty przed czasem. Uff! Zdążyłam! Chwyciłam za klamkę i .... co jest z tą klamką, zacięła się czy co? Szarpałam się z drzwiami, aż rozumiałam, że są zamknięte. Chwilę później, w sekretariacie, dowiedziałam się, że kierownik utknął za granicą na lotnisku z powodu mgły i zebranie odwołano ....
.... o czym ciąg dalszy nastąpi.
***
Przepis dnia: Pączki domowe z marmoladą
Składniki :
Na zaczyn:
100 g świeżych drożdży
2 łyżki cukru
2 łyżki mąki
100 ml ciepłego mleka
Na ciasto:
1 kg mąki pszennej
1 całe jajko
5 ż ó łtek
100 g cukru
100g masła
400 ml mleka
1 łyżka octu
1/2 łyżeczki soli
Na farsz:
słoik domowych konfitur (np. galaretka malinowa)
Do dekoracji:
cukier puder
cynamon
Do smażenia:
oliwa lub olej (specjalny gatunek do smażenia)
Przygotowanie:
Zr ób zaczyn na ciasto: w misce wymieszaj pokruszone dro żdże, cukier, 2 łyżki mąki, 1/2 ciepłego mleka i odstaw do wyrośnięcia na 15-20 minut. W tym czasie jajka utrzyj z cukrem. Do głębokiej misy przesyp odważoną mąkę, zr ób do łek i wlej zaczyn. Masło rozpuść w podgrzanym mleku. Dodaj jajka utarte z cukrem, ciepłe (nie gorące) masło z mlekiem, łyżkę octu i szczyptę soli. Całość zmiksuj trzepaczkami na wolnych obrotach. Następnie ciasto wyr ób w r ękach. Nabieraj łyżką jednakowe porcje i formuj w rękach kulkę, odstaw do wyrośnięcia. Moja rada: jeśli ciasto się klei, posyp ręce mąką.
W g łębokim garnku rozgrzej oliwę do smażenia. Zr ób prób ę: wrzuć kawałeczek ciasta, pr óbny kawa łek powinien zaraz wypłynąć, ale się nie palić. Wkładaj delikatnie pączki do tłuszczu, smaż do ładnego zrumienienia. Powinny się same odwr óci ć, jeśli nie - przewr ó ć. Pączki wyjmuj łyżką cedzakową, odsącz na papierze kuchennym. Po wystygnięciu, przy pomocy szprycy, nadziewaj dżemem lub konfiturą malinową . Posyp (przesiewając przez sitko) cynamonem wymieszanym z cukrem pudrem lub zrób lukier .
Źródło:http://amandaricci-butikzprzepisami.blogspot.com/2015/01/paczki-domowe-z-marmolada.html