Wykonanie
Plany walentynkowe miałam ambitne. Przede wszystkim:
czekolada. Dużo
czekolady.Zamiast tego pociągam nosem, w gardle drapie mnie do tego stopnia, że kupiłam
miód i
piję ciepłe
mleko w jego zacnym towarzystwie, czuję wszystkie kości w moim ciele, a szczególnie dają mi się we znaki te w okolicach kręgosłupa. Zamiast więc
czekoladowego szaleństwa jest kanapa, kołdra i ciepłe skarpetki. Kubek z gorącą
herbatą, a obok, w ramach pocieszenia, panna cotta. W kształcie
serca i z czerwonym sosem, żeby choć trochę walentynkowo się zrobiło.Obiecałam, że przedstawię moje stanowisko w kwestii Walentynek. Miałam w planach bardzo zgrabny wywód, niestety - dziesięć minut przed monitorem i zaczyna mi się kręcić w głowie. Ale że paplać uwielbiam, nic mnie choć przed krótką notką na temat nie powstrzyma.Obchodzicie Walentynki? Cieszycie się, że macie okazję do zrobienia jakiejś miłej niespodzianki ukochanej osobie? Czy może z wyrazem wyniosłości na twarzy oświadczacie wszem i wobec, że Wy nie,
broń Boże, a gdzieżby ...?Bo ja, moi
drodzy, Walentynki lubię. Jest to dodatkowy pretekst, żeby się przytulić trochę dłużej niż zwykle, całusa dać z figlarnym błyskiem w oku, a wieczorem wyręczyć malutką paczuszkę i z tym rozkosznym dreszczem emocji oczekiwać reakcji. Czasy są, jakie są - komercja dosięga wszystkiego, w związku z tym czerwone
serca i pluszaki patrzące na mnie z każdej witryny sklepowej raczej mnie bawią niż drażnią. Kiedy słyszę, że ja nie obchodzę Walentynek, to głupota, ale zobacz, jakie fajne ciasto w kształcie
serca z różowym lukrem upiekłam, to śmiać mi się chce. Bo, jeśli przygotowujesz się do tego dnia, to znaczy, że go obchodzisz i nie pozostajesz obojętnym na jego urok! Ot, odkrycie Ameryki... Spazmy niepohamowanej radości wywołuje we mnie również stwierdzenie, że ja Walentynek nie, bo kochać się trzeba cały rok, a nie od święta . Z całym szacunkiem, ale to troszkę jak powiedzieć, że nie obchodzę Bożego Narodzenia i Wielkanocy, bo wierzę cały rok. Są dni, w które nie kocha się bardziej ani tylko, ale w które można tą miłość okazać bez skrępowania, nie wstydzić się kiczowatego czerwonego serducha, iść do łóżka godzinę wcześniej, nie gasząc światła. Nie odbierajcie sobie możliwości zabawy, żeby później powiedzieć, że ja przecież nie, absolutnie . W naszym zabieganym świecie ważne jest, żeby umieć się zatrzymać, i każdy pretekst jest dobry. Walentynki też.Oczywiście nie mówię, że nie jest fajnie okazać ogromu swoich uczuć po prostu dlatego, że ma się na to ochotę - sama robię to często. Ale niestety - wielu z nas o tym zapomina, a Walentynki mogą być takim dzwoneczkiem, przypomnieniem - powiedz kocham, dzisiaj, teraz, natychmiast! Ktoś to z pewnością doceni.My się bawimy, mimo drapiącego gardła i lekkiej temperatury. Tak właściwie to tylko jeszcze jeden pretekst, żeby już zupełnie nie ruszać się dzisiaj z kanapy. Zawinięta w kołdrę pałaszuję przygotowany wcześniej deser, uśmiechając się do mojej drugiej połówki...
Jabłka ? A może raczej
kiwi ...? Choć dzisiaj najlepsza byłaby przecież
truskawka .Nie przepadam za panną cottą, ale muszę przyznać, że ta udała się znakomicie. Dałam nieco więcej
żelatyny, żeby mi bez problemu wyskoczyła z foremki, jeżeli planujecie przygotować deser w szklankach, wystarczą dwie łyżeczki. Mocno waniliowa, pachniała cudownie. Do tego sos
truskawkowy - kwaskowy, wyraźny za sprawą
octu balsamicznego. C. bardzo zasmakował, ja to połączenie uwielbiam od dawna. Prosty, szybki, zostawia więcej czasu na inne przyjemności. Spróbujcie koniecznie, nie tylko z okazji Walentynek.Waniliowa panna cotta z sosem
truskawkowo-balsamicznym
Składniki:(na 4 porcje)200 ml
śmietany kremówki (38%)100 ml
mleka (3,5%)1
laska wanilii40 g
cukru3 łyżeczki
żelatyny2 łyżki zimnej
wodysos
truskawkowo-balsamiczny:150 g
truskawek (świeżych lub mrożonych)30 g
cukru pudru2 łyżeczki
octu balsamicznegoŻelatynę namoczyć w zimnej wodzie.
Laskę wanilii przeciąć na pół, wyskrobać ziarenka. Kremówkę z
mlekiem wlać do garnka, wsypać
cukier, dodać ziarenka i
laskę wanilii. Całość zagotować. Zdjąć z ognia, dodać
żelatynę, dokładnie wymieszać. Zostawić do całkowitego ostudzenia. Wyjąć
laskę wanilii, masę przelać do silikonowych foremek. Wstawić do lodówki na minimum 3-4 godziny.
Truskawki (mrożone rozmrozić na papierowym ręczniku) zmiksować blenderem na gładką masę z
cukrem pudrem i
octem balsamicznym.Delikatnie wyjąć desery z foremek na talerze, udekorować sosem.Smacznego!
Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony - wyraziłam bowiem tylko moje zdanie. Nikt nie musi się ze mną zgadzać, możecie nawet spróbować przekonać mnie, że się
mylę.
Póki co - Walentynkom mówię tak .