Wykonanie
Sernik z przepisu Mamy, z zeszytu, który już się tutaj kiedyś pojawił. Sernik, który towarzyszy mi całe życie - jeśli nie pieczony przez Mamę, Siostrę lub przeze mnie, to w domu rodzinnym mojej Mamy - u Babci. Zawsze pyszny i niezawodny. Niby taki sam, ale "
spod każdej ręki" wychodzi ciut inny :)Jeśli lubicie lekko ziarnisty sernik wybierzcie
twaróg w kostce, nie mielony i albo zmielcie go w maszynce, zblendujcie lub rozgniećcie widelcem. Każdy lubi co innego. Ja zwykle mieliłam
twaróg do tego przepisu, jednak tym razem wybrałam zmielony, kremowy do ciast. Trochę z lenistwa, trochę z chęci czegoś innego :)

Składniki:50 dkg
twarogu20 dkg
cukru3
jajka1/2 kostki
margaryny (125g) w temperaturze pokojowej1 kopiasta łyżka
mączki ziemniaczanej1/2 łyżeczki
proszku do pieczeniaaromat lub
cukier waniliowyrodzynki,
żurawinaszczypta
soli do
białekPrzygotowanie:Podam sposób unowocześniony i bardzo przyspieszony, chociaż tradycyjnie, mątewką - zawsze można :)Oddzielamy
żółtka od
białek,
białka chowamy do lodówki.Do miski z
żółtkami wsypujemy
cukier (plus
cukier waniliowy), wkładamy
twaróg,
margarynę i blendujemy do uzyskania gładkiej masy.Do masy wsypujemy
proszek do pieczenia i
mączkę ziemniaczaną. Przy gotowym, zmielonym
twarogu można do tej kopiastej łyżki
mączki jeszcze jedną płaską - taki przetworzony potrzebuje trochę więcej wsparcia ;)Można na mączkę wyłożyć opłukane lub wcześniej namoczone
bakalie - to podobno ma zapobiec ich opadnięciu na dno. Można też już po wymieszaniu
mączki i proszku z masą
serową.Włączamy piekarnik, żeby nagrzał się do 175°.Do schłodzonych
białek dodajemy szczyptę
soli i ubijamy na sztywną pianę.Pianę dodajemy do masy serowej i delikatnie mieszamy, żeby nie zniszczyć pęcherzyków powietrza.Gotową masę wylewamy do 3/4 wysokości formy. Sernik rośnie w czasie pieczenia i może "wykipieć", dlatego nie można wlać masy po brzegi.Oryginalny przepis zawierał w sobie 1 kg
twarogu i trzeba go było piec ok 1 godzinę i 10 minut.Półkilogramowy piekłam pierwsze 40 minut na "sam dół" ale z termoobiegiem, bo mój piekarnik jest dosyć nieszczelny. Kolejne 10 nadal z termoobiegiem ale z grzałką z góry do zarumienienia.

Dzięki uprzejmości Przyjaciół
kawy miałam okazję wypróbować
herbatę rozpuszczalną Toucan
Mango, która idealnie pasuje do podwieczorka z sernikiem.Nie jestem fanką rozpuszczalnych
herbat i innych tego typu
napojów z proszku, jednak przeanalizowałam skład i okazał się nie taki diabeł straszny. W smaku dla mnie wyczuwalna jest bardziej nuta korzenna niż
mango, ale wśród testerów zdania są podzielone. Padło nawet określenie "smak lata", chociaż nie do końca wiem co autor miał na myśli :)Toucan
Mango sprawdziło się w roli zastępcy
kakao. Zalane do połowy gorącą
wodą i dopełnione gorącym
mlekiem z powodzeniem zaspokoiło wieczorną potrzebę
kakao :) Można nawet zalać samą
wodą, bo w składzie jest
śmietanka.Nie jest to niestety tani produkt, ale jeśli macie ochotę na nutę tropików w domowym zaciszu i dbacie o to co wkładacie/wlewacie do brzuchów -
mogę z czystym sumieniem polecić Toucan
Mango Chai. To nie to co rozpuszczalne
herbatki malinowe z marketu ;)Smacznego! :)