Wykonanie

Dziewicze dla mnie tereny, jakim były do tej
pory wszelkie dania ze strączkami, są dalej sukcesywnie zdobywane!Przyszła kolej na
curry:)Zainspirowana tym przepisem zamieniłam
ciecierzycę na
soczewicę (bo jeszcze
soczewicy nie
jadłam) i zmodyfikowałam przepis tak, aby było zgodnie z Kuchnią Pięciu Przemian.Jak zwykle podczas przygotowywania nowego dla mnie dania z ciekawością wielką oczekiwałam rezultatu.
Curry kojarzyło mi się dotąd z daniem wymagającym długiego, skomplikowanego przygotowywania i konieczności posiadania wielu
egzotycznych przypraw. Tymczasem ani długo, ani wielu - specjalnie zakupiłam tylko
mleczko kokosowe, resztę miałam w domu.Składniki na 2 porcje:100 g
suchej soczewicy - miałam brązową3 sprasowane zamrożone* liście
szpinaku, czyli ok. 100 g
cebula + 2 łyżki
oleju (wzięłam z
pomidorów suszonych)ząbek
czosnkuok. 100-150 ml
mleczka kokosowegokilka
suszonych pomidorów z
olejuprzyprawy:
sól,
imbir świeży,
kurkuma,
chilli,
curry,
kolendra,
kminek* w K5P nie używa się produktów mrożonych (oprócz
chleba i
masła), gdyż uważa się, że mrożenie pozbawia je energii. Ew. dopuszcza się sporadycznie mrożenie niezbyt głębokie i długie. Słabo mi wychodzi stosowanie się do tego zalecenia;)
Soczewicę zalałam wieczorem
wodą i zostawiłam do namoczenia na całą noc. Rano doczytałam w mądrej książce, że
soczewicy można nie moczyć lub wystarczy jej tylko kilka godzin moczenia;)Po odcedzeniu wrzuciłam na wrzątek z odrobiną
kurkumy i gotowałam ok. 40 minut, bardzo mile zaskoczona, że tak krótko:)W rondelku rozgrzałam
olej spod pomidorów i wrzuciłam drobno posiekaną
cebulę. Po mocnym zeszkleniu (sł) dodałam
soczewicę** i 1/3 łyżeczki
kminku (sł), po chwili wyciśnięty
czosnek, ok. łyżeczki drobno posiekanego świeżego
imbiru, 1/3 łyżeczki
chilli w proszku (nie miałam świeżego), 1/3 łyżeczki
curry, a także kilkanaście kuleczek
kolendry (o).Chwilę dusiłam, po czym posoliłam 2 szczyptami
soli morskiej (sn), dodałam pokrojone
suszone pomidory (k), 1/4 łyżeczki
kurkumy (g)**
soczewic ę błędnie zakwalifikowałam do smaku słodkiego (sł), gdy tymczasem ma ona smak słony (sn).

Znów chwilę pomieszałam i podusiłam, a
potem dodałam
szpinak (sł) i mieszając czekałam, aż
szpinak zmieni swój stan skupienia.Na tym etapie potrawa była mocno pikantna, nawet się zastanawiałam czy
będę w stanie ją zjeść;)

Ostatnim krokiem było podlanie
mleczkiem kokosowym (sł), co spowodowało zdecydowane złagodzenie smaku.Ojej, jakie to pyszne było! Ciągle nie
mogę uwierzyć, że przez tyle lat omijały mnie takie fajne smaki, bo strączkowe nie kojarzyły mi się ze smacznym jedzeniem;)Ale za to teraz nadrabiam z nawiązką!:)

Od kilku dni Kuchnia Sowy jest na Facebooku.Zapraszam do polubienia tutaj :)"Modlą się o zdrowie, a większość czyni wszystko, co zdrowiu przeciwne"DiogenesKomentarze