Wykonanie
Wspominając ostatnią udaną wizytę w poznańskiej restauracji Flavoria, my kulinarni malkontenci ponownie zawitaliśmy do tej wytwornej restauracji, by spróbować nowego menu wegańskiego . Czy i tym razem szef kuchni zrobił to, co niemożliwe i zachwycił nasze
kubki smakowe?Znów przestąpiliśmy
progi restauracji Flavoria, mieszczącej się w poznańskim hotelu Andersia w celu oceny nowego, wiosennego menu wegańskiego. Po ostatniej udanej wizycie w tej ekskluzywnej restauracji byliśmy ciekawi, co tym razem szef kuchni nam zaproponuje. Tym bardziej, że podanymi nam poprzednim razem daniami dość wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Byliśmy świadomi tego, że dużym wyzwaniem jest utrzymać ten poziom, a jeszcze trudniejszym go podwyższyć. Wciąż powtarzamy, że kuchnia wegańska jest bardzo wymagająca i trudna, a wydobycie smaku z warzyw nie jest wcale takie proste, jak większości się wydaję. Trzeba niesamowitej odwagi i wyczucie smaku, aby w wytwornej, hotelowej restauracji serwować dania wegańskie. Jak w takim razie wyglądało nowe roślinne menu przygotowane przez restaurację Flavoria ?

PLASTRY ŚWIEŻEJ
CUKINII W CHRUPIĄCEJ TEMPURZE podane na
rukoli, z tostami i pikantną pastą ajwarAKSAMITNY KREM ZIEMNIACZANO-
POROWY posypany
natką pietruszki i pudrem z
oliwy truflowejROZGRZEWAJĄCA
KASZA JĘCZMIENNA Z CHRUPIĄCYMI WARZYWAMI w orientalnym sosie, z prażonym
sezamem,
orzechami ziemnymi, podana z
mango i świeżą
kolendrąPUDDING Z NASION CHIA na bazie soku z
buraka, z
mlekiem kokosowym, słodzony
daktylamiNieprawda, że aż miło czytać powyższe menu? A czy smakować? Zobaczymy....Przywitano nas kremem ziemniaczano-
porowym . Uczyniono to w dość spektakularny sposób, gdyż posypano go pudrem z
oliwy truflowej zrobionym przy pomocy ciekłego azotu. Wyglądało to cudownie, jednak zimno tej posypki sprawiło, że lekko obniżyła się temperatura przystawki. Sam krem był pyszny. Połączenie lekko słodkiego
pora,
ziemniaka i wyrazistej
oliwy truflowej rozpieściło nasze
kubki smakowe. Zupa była dla nas jednak odrobinę za słodka i wyrazista jak na przystawkę. Tym bardziej, że przez długi czas trudno było zmyć z kubków
smakowych posmak
trufli. Jeśli jednak oceniać to danie jako osobne, nie poprzedzające następnego to niewątpliwie zasługuje na 6.

Po kremie przyszła
pora na coś, co osobiście uwielbiamy, czyli tempurę - kawałki świeżej
cukinii usmażone w delikatnym japońskim cieście, podane na
sałatce z
rukoli z tostami z upieczonego na miejscu
chleba i pastą ajwar. Lekkie danie, który pachniało i wyglądało cudownie, szczególnie dla mnie, bo uwielbiam grę kolorów na talerzu. Same warzywa w tempurze były zrobione przyzwoicie. Dostaliśmy to, czego oczekiwaliśmy - c hrupkość na zewnątrz, a miękkość w środku. Podana nam
sałatka, niby prosta, a powodowała uśmiech na twarzy. Zarówno
rukola,
pomidorki, jak i vinaigrette były najlepszej jakości. Idealnym dodatkiem do całości była pasta ajwar . Choć dla nas mało pikantna jak na typowy ajwar, nie mogliśmy jej nic innego zarzucić. Czuć w niej było długo pieczone, pełne smaku warzywa, które zamieniły zwykłą pastę w coś wyjątkowego.

Po dwóch przystawkach, po których już nie mieliśmy miejsca w żołądkach (my z tych, co mało jędzą), przyszła
pora na danie główne -
kaszę jęczmienną z chrupiącymi warzywami w orientalnym sosie z prażonym
sezamem,
orzechami ziemnymi, podaną z
mango i świeżą
kolendrą. Potrawa ta była zamierzonym połączeniem smaków tajskiego pad-thai'a i naszej swojskiej
kaszy jęczmiennej. Całość smakowała dobrze, aczkolwiek czegoś nam brakowało, pewnej kropki nad "i". Przeszkadzał nam fakt, że warzywa były nie chrupiące a miękkie. Potrzebowaliśmy jakiejś zabawy fakturą. Może posypanych na wierzchu świeżych
kiełków fasoli mung? Danie także prosiło się o dodatek
papryczki chili... Ale to już nasze preferencje smakowe...

Choć danie główne nie było "łał", deser był za to wielkim "łał". Podano nam
pudding z nasion chia na bazie soku z
buraka,
mleka kokosowego, słodzony
daktylami. Całość w towarzystwie świeżych
owoców. Pomimo to, że dla nas wegan i bloggerów kulinarnych,
pudding z nasion chia nie jest żadnym kulinarnym odkryciem, muszę w tym miejscu pogratulować szefowi kuchni Flavoria. Deser był zrobiony wzorcowo, dodatek soku nadał mu wspaniałego koloru, jak i smaku. Wyraźnie czuć było dobrej jakości
mleczko kokosowe. Całość mało słodka, idealna na lekki deser po kilkudaniowym posiłku. Podanie tak nietypowej, zdrowej słodkiej propozycji w wytwornej, hotelowej restauracji wymaga wielkiej wiary w to, co się robi, świadomości i otwartości kulinarnej. Szef Flavorii to ma.

Podsumowując, pomimo, że mieliśmy kilka zastrzeżeń, wyszliśmy z restauracji Flavoria w niezwykle pozytywnym nastroju. Zostaliśmy uraczeni najlepszej jakości produktami, wspaniałymi
smakami i niezwykle miłą obsługą. Cieszymy się bardzo, że restauracja ta utrzymała wysoki poziom dań i nadal wytrwale promuje zdrową, roślinną kuchnię, co nie jest łatwe, szczególnie w Poznaniu. Zapewne nie raz tu zawitamy, nawet nie jako True taste hunters, ale anonimowa para chcąca zjeść romantyczną roślinną kolację w wyjątkowej atmosferze.