Wykonanie
Zgoda. Jesteśmy ofiarami jakiegoś obłędnego przyspieszenia. Nagromadzenie komunikacji, bodźców, zadań do wykonania, mobilność pracy, załamanie podziału na czas pracy i czas wolny, na dni robocze i weekendy - wszystko to spowodowało, że pogrążamy się w poczuciu, iż na nic,
kurna, nie starcza nam czasu. Znacie to, prawda? Perspektywa dodania sobie kolejnego zadania, jakim jest stanie przy garach, paraliżuje na samą myśl o niej ("
kurde, i jeszcze obiad muszę ugotować"). Tylko co zyskujemy i co tracimy, rezygnując z gotowania? Pollan opisuje eksperyment, który przeprowadził ze swoją rodziną - zrobili sobie "Microwave Day": dzień jedzenia mrożonych dań z mikrofalówki, wymyślonych po to, żeby oszczędzić nam czasu i pracy. Jaki był efekt? Pierwsze dwie godziny spędzili na wyjeździe do supermarketu, błądząc wśród labiryntów zamrażarek (znacie to, prawda? "skoczę po jedną rzecz do hipermarketu, to zajmie góra kwadrans". Planując w ten sposób, nigdy nie liczymy czasu na parkowanie, poszukiwania produktu wśród hektarów hali, czasu straconego w kolejkach, gdy zgodnie z prawem Murphy'ego osobie przed nami nieodmiennie zawiesza się terminal do kart płatniczych itd.). A
potem trzeba było wszystkie specjały w kulinarnych opakowaniach obiecujących niezwykłe doznania, przygotować w mikrofalówce. Po jednym na raz. W rezultacie zajęło to mnóstwo czasu, każdy jadł osobno, pochłonęli mnóstwo kalorii, tłuszczów trans,
cukrów i chemikaliów, a przede wszystkim kompletnie niesmacznego, gumiastego, nijakiego pseudo-żarcia.W czasie, który przemysł spożywczy obiecuje nam zaoszczędzić oferując wysoko przetworzoną żywność, można by od początku do końca przygotować znakomite danie, które zjadłoby się razem, przy wspólnym
stole. Jasne, jeśli należycie do tych, którzy zamówili sobie catering, dostaniecie pewnie lepszą jakość. Ale ile czasu zajęło wam zorganizowanie tego wszystkiego, znalezienie firmy cateringowej? Byliście zachwyceni efektem? Serio?Fajnie było odpowiedzieć na poprzedzone zachwytami pytanie gości, "czy sami to przygotowaliście?" - "e, nie to z cateringu"?Złodziejem naszego czasu nie jest tylko praca, zadania do wykonania i sprawy do załatwienia. Jest nim też sam przemysł spożywczy - dowodzi Michael Pollan. "Reklamy pomogły skonstruować poczucie
paniki na punkcie czasu, przedstawiając rodziny tak zaganiane i śpieszące się od samego rana, że nie mające nawet czasu by zrobić sobie śniadanie, nawet żeby wlać trochę
mleka do miski z
płatkami. Nie, ich jedyną nadzieją jest mamlanie w autobusie czy samochodzie batonika
muesli (pokrytego syntetyczną "
mleczną" polewą).Powiedzcie sami: dlaczego te zabiegane rodziny nie mogą sobie ustawić budzika na dziesięć minut wcześniej?! - pyta Pollan.Jasne - w naszej kulturze, w której kolesie, co ich mamusia nie nauczyła zmywać, wmówili sobie, że mężczyźni w kuchni są artystami, a kobiety kucharkami, w której uważa się, że od garów są baby, a oni są od "zarabiania pieniędzy", to kobiety są podwójnymi ofiarami skracających się zasobów czasu. To one pracują na podwójnym - a jeśli mają dzieci, to i na potrójnym - etacie, bo i zarabiają pieniądze (tak, panowie, Wasze kobiety też zarabiają pieniądze, zauważyliście?), i harują w kuchni. Rzecz jasna, przemysł spożywczy nie mógł takiej okazji przepuścić. "W latach 70. KFC wypuściło billboardy przedstawiające rodzinny kubełek smażonego
kurczaka, podpisany »Wyzwolenie Kobiet«" - notuje Michael Pollan. - "Przemysł był skłonny chętnie stroić się w ciuszki ideologii feministycznej, jeśli tylko miałoby to pomóc we wproszeniu się do kuchni i na stół". "W efekcie - konkluduje z właściwą sobie gracją - kobietom udało się ściągnąć do kuchni facetów. Ale nie, nie swoich
mężów. Skończyły z mężczyznami, którzy zarządzają General Mills, Kraftem czy Whole Foods".Wreszcie - przemysł działa według przemysłowych reguł. Produkować trzeba maksymalnie tanio, a zysk osiągać jak największy. Metod potaniania żywności za pomocą całego dostępnego arsenału chemii organicznej i nieorganicznej, przemysł dopracował się mnóstwo, a ich zawiłe chemiczne nazwy oraz pozowane na niewiniątka handlowe kryptonimy zapełniają tabele dodatków do żywności
spod znaku "E". Tłuszcze trans,
sól i
cukier pakowane w hurtowych ilościach ze względu na swoje wzmagające apetyt działanie, wszystko to sprawia, że przestajesz być tym przystojniakiem z kaloryferkiem i klatą, którego pamiętasz ze zdjęć ze studiów, a radość życia, którą tak lubisz, może się skończyć szybciej niż się spodziewasz. "Szturm przetworzonej żywności na nasze spiżarnie i zamrażarki zaburzył naszą chęć kupowania świeżych składników - Pollan cytuje Harry'ego Balzera, eksperta ds. żywności. - Jako że obligują nas one, żeby coś z nimi zrobić zanim się zepsują, wywierają one na nas jeszcze jedną presję czasu. Więdnący w lodówce
brokuł jest »pułapką z poczucia winy«". Dodaje też, że według badań Davida Cutlera z Uniwersytetu Harwarda prowadzonych w 2003 roku, okazało się, że przyczyny wzrostu liczby ludzi otyłych, jaki w Ameryce nastąpił przez ostatnie kilka dekad, da się w większości wyjaśnić jedzeniem przygotowywanym poza domem. "Mam dla was świetną dietę -
mówi Pollanowi Balzer. - Gotujcie samodzielnie. Jedzcie co tylko chcecie, ale pod warunkiem że przytgotujecie to sobie sami".Życzę więc sobie i Wam na 2014 rokwięcej czasu.Zwłaszcza czasu na gotowanie.Ale co to ja miałem? Aha, tartę z
porami zrobić.Potrzebujesz:porcję wytrawnego kruchego ciasta na tartę z tego przepisu3
pory3 ząbki
czosnkubutelkę białego
wytrawnego wina - wprawdzie do przepisu potrzebny będzie tylko kieliszek, ale w końcu coś do kolacji pić trzeba. Poza tym
wina nie sprzedają na kieliszki, nie?250 ml
mleka albo
śmietanki 18%2
jajkagarść
orzechów włoskichgarść
rodzynek100 g
sera pleśniowego takiego, jaki lubisz. Dobrze do słodkich
porów i
rodzynek będzie pasował bardziej intensywny i pikantny
ser.1-2 łyżeczki suszonej lawendy - a jeśli nie masz, użyj dobrych
ziół prowansalskich, tylko przeczytaj skład: ich sekretnym składnikiem jest właśnie lawenda, ale bywa, że rodzimi sprzedawcy
ziół w torebkach na niej oszczędzają.formę do tarty, rzecz jasna
oliwę z oliweksól i
pieprzJedziemy. Najpierw przygotuj ciasto. Gdy będzie się chłodzić w lodówce, oczyść
pory, wywal liście (albo zachowaj sobie do
bulionu). Jak sprawnie pozbyć się resztek ziemi i piasku z wnętrza pora? Przekrój go wzdłuż na pół, ale nie do końca, tak żeby całość trzymała się przy korzonku. Teraz pod bieżącą
wodą wypłucz łodygę, rozchylając warstwy. Hack!Jeśli jeszcze nie włączyłeś piekarnika, zrób to teraz. 200 stopni (180-190 z termoobiegiem).
Pory poszatkuj w półplastry, rozgnieć nożem i poszatkuj
czosnek. Wrzuć go na rozgrzaną patelnię z
oliwą, przesmaż chwilę, ale nie pozwól zbrązowieć, bo będzie gorzki. Od razu wsyp lawendę, trochę
soli i
pieprzu, a gdy poczujesz obłędny zapach - wrzuć
pory i
orzechy. Zamieszaj, niech się przesmażą i zmiękną. Poznasz po tym, że trochę oklapną. Dorzuć
rodzynki i wlej
wino. Zamieszaj, przykryj, zmniejsz ogień. Niech się duszą aż całkiem zmiękną i wytworzy się sos.Rozwałkuj ciasto i przygotuj w formie, zgodnie z instrukcjami w tym przepisie . Podpiecz ciasto na blond (jeśli nie wiesz, co mam na myśli, zajrzyj wreszcie, cholera, do tego przepisu! :) ). Wbij
jajka do mleka/śmietanki i porządnie rozbełtaj.
Posól i popieprz tę miksturę.Jak tam pory? Miękkie? Spróbuj. Dorzuć teraz do nich pokruszony
ser pleśniowy, potrzymaj jeszcze chwilę na ogniu mieszając, aż się
ser rozprowadzi. Spróbuj jeszcze raz. Czegoś potrzeba? Soli? Pieprzu?Gdy ciasto się podpiecze na blond, wyjmij je z piekarnika i rozłóż na nim równomiernie
pory.

Teraz połóż je na wysuniętej blasze i powoli wlej
mleczno-jajeczną miksturę. Niech się równomiernie rozleje i wsiąka w nadzienie. Uważaj, żeby nie przelać, chyba że akurat planowałeś mycie piekarnika (bo z tego, że było na nim napisane self-cleaning, nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków).
Uwiń się sprawnie, żeby z piekarnika nie zwiało Ci całe ciepło.

Trzymaj w piecu, aż rant ciasta się zrumieni, a wierzch nadzienia przypiecze.A Lepsza Połowa, która jest autorką tego nadzienia, podpowiada, że jeśli zrobisz go sobie więcej, świetnie się ono nada też np. do zapiekanki makaronowej albo ziemniaczanej.Szczęśliwego Nowego Roku :)

Opowiadałem Wam to już?"Co ma Miś Uszatek na dobranoc?-
Pora."
