Wykonanie
Mnóstwo ciekawych rzeczy wyczytałam w 'Jerusalem' Ottolenghi i Tamimi.
Ciasta drożdżowe, wzbogacone
jajkami,
cukrem,
oliwą i
masłem, to podstawa i duma kuchni Żydów aszkenazyjskich. Tak mnie to zainteresowało, po części dlatego również, że jeden z moich studentów nosi takie właśnie nazwisko, że poczytałam i wiem, że to grupa Żydów dawniej z południowych Niemiec, a później również z Rumunii, Polski, Węgier i Czech. Dla Żydów dniem świętym jest sobota, dzień siódmy tygodnia, i ten dzień należy obchodzić jedząc, bawiąc się i ciesząc. Ale jedzenie to podstawa, a wszyscy Żydzi w Jerozolimie ukochali
ciasta drożdżowe pieczone przez cafe Kadosh, kultowe miejsce w
sercu miasta, założone przez Itzika i Keren Kadosh w 1967 roku, do którego w piątek, przed Szabatem tłumy się zjeżdżają, żeby kupić świeżutkie krantze.Krantze nie są łatwe, ale ja kocham
ciasta drożdżowe, kocham książkę 'Jerusalem', a teraz, już na zawsze kocham krantze.
DROŻDŻOWE KRANTZE Z
CZEKOLADĄ

Składniki:ciasto:530g
mąki pszennej100g
cukru2 łyżeczki suchych
drożdżyskórka starta z 1
cytryny3 duże
jajka od szczęśliwych kur120ml
wody1/4 łyżeczki
soli150g
masła o temperaturze pokojowej, pokrojonego na małe kawałeczki
olej, do natłuszczenia formy

nadzienie
czekoladowe:50g
cukru pudru30g
kakao w proszku130g
gorzkiej czekolady, roztopionej120g
masła, roztopionego100g
orzechów, pekan, włoskich, ewentualnie
migdałów, posiekanych na grube kawałki2 łyżki
cukru
syrop do nasączenia dwóch ciast:160ml
wody260g
cukruJak zrobiłam:ciasto:1.
Mąkę,
cukier,
drożdże i
skórkę z cytryny mieszałam mikserem z końcówkami do
ciasta drożdżowego, czyli hakami, na małej prędkości, przez 1 minutę.
Potem dodałam
jajka i
wodę i mieszałam na małych obrotach przez kilka sekund.
Potem zwiększyłam prędkość i mieszałam przez około 3 minuty, do momentu kiedy składniki doskonale się połączyły. Dodałam
sól i zaczęłam dodawać
masło, po kilka kawałków, mieszając, aż połączyło się z
ciastem. Mieszałam jeszcze przez 10 minut, aż ciasto było gładkie, elastyczne, błyszczące i odchodzące od ścian miski.2. Miskę nasmarowałam
olejem i włożyłam do niej ciasto, przykryłam folią spożywczą i włożyłam do lodówki na noc do wyrośnięcia.

3. Natłuściłam dwie formy, keksówki i wyłożyłam papierem do pieczenia. Podzieliłam ciasto na dwie części, większą i mniejszą, bo takie miałam formy, jedną zostawiłam w lodówce.4. Przygotowałam nadzienie
czekoladowe, łącząc wszystkie składniki. Powinno przypominać w konsystencji pastę. Ciasto rozwałkowałam na prostokąt o bokach około 38 x 28cm, dłuższym
bokiem bliżej mnie. Nadzienie rozsmarowałam, zostawiając 2cm brzeg dookoła. Posypałam
orzechami i
cukrem. Dalszy brzeg posmarowałam lekko
wodą. Ciasto, przy pomocy obu rąk zrolowałam dość ciasno, jak cygaro. Skleiłam brzeg i położyłam je na sklejeniu.


5. Przecięłam roladę ciasta wzdłuż, na dwie części, tak, że nadzienie było widoczne i ułożyłam obie części nadzieniem ku górze. Jedną część położyłam na wierzchu drugiej, skleiłam końce, a
potem przeplatałam obie części, góra - dół, aż uzyskałam rodzaj warkocza dwupasmowego. Delikatnie przeniosłam do formy, przykryłam wilgotnym ręcznikiem i zostawiłam na godzinę do wyrośnięcia. Te same czynności powtórzyłam z drugą porcją ciasta.

6. Piekarnik rozgrzałam do 190'C. Oba ciasta włożyłam do dobrze nagrzanego piekarnika i piekłam przez około 30 minut, aż patyczek wychodził kompletnie suchy.

W międzyczasie przygotowałam
syrop:Połączyłam
wodę z
cukrem w rondelku i na małym ogniu doprowadziłam do wrzenia. Kiedy
cukier się rozpuścił, zdjęłam z ognia i wystudziłam.Natychmiast po wyjęciu ciast z pieca, polewałam je
syropem, aż cały wykorzystałam. Kiedy ciasta były już tylko lekko ciepłe, wyjęłam je z foremek i pozwoliłam im kompletnie wystygnąć, zanim ciasto podałam.

Ciasto jest zaskakująco wilgotne, nasączone
syropem, a smak porównywalny do babki nasączonej
rumem, stąd inna nazwa krantze - babbka.
Czekolada i
orzechy nadają smak, ale wyczuwa się jednocześnie
maślano -
drożdżowy aromat ciasta.W miarę upływu czasu ciasto zyskuje, staje się jeszcze cięższe, bardziej wilgotne i nasycone.Przygotowanie nie jest łatwe, ale warte wysiłku, a poza tym ciasta jest dużo, bo aż dwie duże babki pyszności.

Podoba mi się w krantze to, że jest slow, nie da się robienia przyspieszyć, wymaga wysiłku i skupienia, ale za to nagradza smakiem. Tak się powinno gotować i przygotowywać jedzenia, a
potem je celebrować i cieszyć się nim; na tym opiera się prawdziwa kuchnia.