ßßß





Bezy z ciekłego azotu.
Sernik z twarożku i wędzonego łososia.





















Co pierwsze rzuciło mi się w oczy - restauracje hotelowe zdecydowanie wypadły gorzej niż pozostałe, Hilton bardzo słabo - chleb ze smalcem przy tych wszystkich innych cudach to żenada.Poniżej specjały, które mieliśmy okazje skosztować.
Danie, które najbardziej mi smakowało - tatar z łososia w ciekłym azocie z morskimi szparagami i chipsami prosto z rąk thefood.pl.
Gulasz z dzika z soczewicą (nie pamiętam z jakiej restauracji) - smaczne, ale z mięso z dzika nie przekonało mnie.
Najbardziej obleganym było stanowisko Hashi Sushi - kolejka na 20 minut, w trakcie można było podglądać jak sushi powstaje na miejscu. Jako fanka sushi nie mogłam sobie odmówić. Jadłam lepsze, ale może to przez bardzo pikantny sos, który wypalił mi nos ;) Po raz pierwszy spróbował surowego tuńczyka.
Pierwsze spotkanie z Fajnymi Babami - baaardzo słodki, ale smaczny truskawkowy krem.
Restauracja Malika pokazała klasę, ciekawe dania i wszystko podawane z wielkim uśmiechem na twarzy.Kaczka w picie z rabarbarem (jadł Pavcio) i jakaś kiełbaska w picie z sałatą i pastą z kolendry (wersja dla mnie).

Rewelacyjny szaszłyk z łososia z chutneyem z tamarandynowca i rabarbaru (Rucola?)
Grillowane polędwiczki z kaszą pęczak na słodko (Rucola?)
Restauracja Tapas de rucola - najbardziej wesołe stanowisko ze smacznymi szaszłykami z wieprzowiny ze szparagami podane niestety na twardawej (niedogotowanej?) kaszy jaglanej.
Organizacyjnie klapa - brak koszy na śmieci, brak możliwości kupienia chociażby wody, dodatkowa opłata za molo. Nie widziałam też ( a byłam 3 godziny) Borysa Szyca, który miał być :) Brakowało też w przypadku niektórych stoisk braku menu ( a ciężko było się przepychać przez kolejkę by spytać co tutaj proponują) lub bardziej widocznego.Dla restauracji gratulacje za pomysłowość i gotowanie z uśmiechem na twarzy.Podsumowując - chciałabym żeby kiedyś jeszcze raz taki festiwal się u nas odbył, może nie na molo (bo wiało jak cholera), ale tuż przed molem :)