Wykonanie
Uczestniczyłam przedwczoraj w dość hucznym przyjęciu. Kiedy doznałam w trakcie balu - co mi się niekiedy zdarza - gwałtownego napadu kichania, zainteresowano się z rozbawieniem przyczyną tej dość komicznej niedyspozycji. Wyjaśniłam, że powodem podobnych ataków jest częsty kontakt z sierścią zwierząt, których posiadam
siedem. Zapytano mnie ze zdziwieniem jak to możliwe, że jadam
mięso, skoro mam cztery psy, dwa koty i konia.To doprawdy
dziwne, by
mieć w domu tak wiele zwierząt i żadnego z nich jak dotąd nie zjeść...Zła Królowa ze swą mięsożerną postawą jest zaledwie marnym puchem w bezkresie hipokryzji, gdy
spojrzy się dla przykładu na takich chociażby Hindusów i ich święte krowy Zebu . Zwierzęta te, jak wiadomo powszechnie, nie podlegają ubojowi. Objęte są, trudnym do pojęcia z europejskiego punktu widzenia, tabu. Czy wynika to z hinduskiej miłości do krów przy jednoczesnym braku uczuć wyższych jak chodzi o pozostałą część świata przyrody? Nie. Przyczyny są racjonalne i oparte na zjawiskach jak najbardziej materialnych.Zamiast stosować uduchowione wytłumaczenia dla stanu rzeczy, warto czasem przyjrzeć się konkretnym warunkom życia ludzi, których ten stan dotyczy. To nieprawda, że cześć oddawana Zebu jest przyczyną głodu w Indiach, że obniża ona wydajność rolnictwa i że połowa pogłowia tych zwierząt jest niepotrzebną nadwyżką. Zebu są w Indiach "fabrykami wołów", bez których nie byłoby możliwe prowadzenie upraw. Nieefektywne rolnictwo oznacza głód a że okres wegetacji roślin jest w Indiach dość krótki, nie ma
mowy o pożyczaniu sobie po sąsiedzku zwierząt zaprzęgowych. Aby dziesięcioakrowe gospodarstwo rolne w Indiach miało jakikolwiek sens wytwórczy, woły na wyposażeniu muszą być co najmniej dwa. http://pl.wikipedia.org/wiki/AkrNie są one jednak wieczne ani niezniszczalne. Aby zatem populacja wołów roboczych była w stanie się odnawiać, nie wolno pozjadać ich przyszłych matek, czyli krów. Odwrotne postępowanie niechybnie zaprowadziłoby Hindusów w ślepy zaułek ekonomii.
Warunki życia Złej Królowej są zdefiniowane następująco: zalicza się ona do świata zwierząt wszystkożernych. Nie wynika z tego wcale, że bytując we współczesnym środowisku i kulturze na żer przeznacza ona wszystko co popadnie tylko dlatego, że jej ssacza gastryka na tym nie ucierpi. "Wszystkożerność" oznacza
między innymi, że dla dobrostanu swego organizmu musi mu Zła Królowa dostarczać oprócz roślinnego także
mięsny pokarm. Tak też właśnie systematycznie ona czyni a doznania smakowe, choć są istotne, mają tu znaczenie drugorzędne. Najważniejszy jest rozsądek i przekonanie, że rozum powinien
mieć pierwszeństwo przed egzaltacją, także w odniesieniu do zasad żywienia. Podobnie jak w kulturze dalekich Indii.Przy najbliższej okazji, gdy takiego spotkam, zapytam wegetarianina hodującego kwiatki, czy nie żałuje roślin, które zjada. Jak z botaniki wiadomo, rośliny nie tylko żyją ale też o życie walczą; czują, czego dowodzi ich zdolność do fototaksji, rozmnażają się i choć nie opiekują się potomstwem, trudno zaprzeczyć, że rodzicami jednak zostają.Składniki:500 g
filetu z ryby (
sandacz,
łosoś,
okoń nilowy)1 szklanka białego
wytrawnego wina1
cebula1 szklanka
mleka1
żółtko5
białek3 łyżki
mąki i 3 łyżki
masła do wykonania zasmażki1 łyżeczka
ziół prowansalskich150 g żółtego tartego
sera (powinien być z gatunku "twardych")
liść laurowyziele angielskiesól i
pieprz2 łyżki
oleju do usmażenia
cebuli(
okoń nilowy)
Rybę umyć i starannie posolić z obu stron.W dużym rondlu z grubym dnem rozgrzać
olej i zeszklić na nim pokrojoną w kostkę
cebulę, dodać
zioła prowansalskie,
liść laurowy i
ziele angielskie. Wlać
wino, zagotować.
Dodać
rybę, zmniejszyć moc palnika, przykryć rondel pokrywką. Dusić
rybę tak długo aż stanie się miękka.
Okoń potrzebował na to 10 minut.Wyjąć
rybę z
wywaru, odłożyć.Zredukować sos, ustawiając rondel na palniku i gotując na maksymalnej mocy przez około 3 minuty. Na koniec w rondlu powinno zostać bardzo mało płynu.
Na patelni rozpuścić
masło, dodać
mąkę, zasmażyć przez chwilę. Wlać zimne
mleko i rozprowadzić w nim zasmażkę rozcierając ewentualne grudki. Zasmażkę dodać do rondla ze zredukowanym
wywarem rybnym, wymieszać, zagotować. Gotować przez chwilę mieszając, aż zawartość rondla zgęstnieje.
Zdjąć rondel z palnika, dodać
żółtko i dokładnie wymieszać. Doprawić całość
solą i
pieprzem.Żaroodporny duży półmisek lub formę wysmarować tłuszczem.
Rybę podzielić widelcem na kawałki. Rozgrzać piekarnik do temp. 220 stopni z termoobiegiem.Z
białek ubić sztywną pianę. Dużą chochlę piany dodać do rondla z sosem i delikatnie wymieszać. Dodać
ser, odkładając 2 łyżki do posypania wierzchu, wymieszać. Dodać resztę piany i delikatnie wymieszać wszystko jeszcze raz.Na dnie żaroodpornego naczynia rozprowadzić cienką warstwę masy sufletowej. Ułożyć na niej kawałki
ryby.
Przykryć
rybę resztą masy, wyrównać, posypać wierzch pozostałym
serem.
Wstawić do piekarnika i piec przez około 15 minut aż suflet wyrośnie a wierzch dokładnie się zrumieni.
Suflet należy podać natychmiast po wyjęciu z piekarnika,
gdyż stygnąc opada. To niewątpliwie pewien kłopot, kiedy danie nie może być przygotowane z wyprzedzeniem, zwłaszcza gdy oczekuje się gości. Większość czynności można jednak wykonać wcześniej a tuż przed pieczeniem dokończyć dzieło, dodając do masy
ser i pianę z
białek. Czas pieczenia jest na szczęście krótki a smak sufletu zadowoli z pewnością każdego, ze szczególnym uwzględnieniem miłośników kuchni francuskiej.
Zła Królowa pozdrawia gorąco Czytelnika i ma nadzieję, że wraz z nadchodzącą wiosną jakość prezentowanych tutaj fotografii znacząco się poprawi. Dni stają się coraz dłuższe a światło naturalne sprzyja wiernemu obrazowaniu bogatej rzeczywistości.