Wykonanie

Dość długo nic nie
pisałam, ale przytłoczyła mnie prezentacja z angielskiego (nigdy więcej nie
będę nic odkładać na ostatnią chwilę!*), a jeden dzień w całości niemal spędziłam w pociągu... Także, wróciłam do Krakowa, zacznę 'na poważnie' gotować. W domu niby też gotowałam, ale głównie zajmowałam się pieczeniem (zwłaszcza
ciastek...). Na pożegnanie zrobiłam jabłecznik, który uwielbiam. I który ma jedną wielką zaletę - jest bardzo prosty w przygotowaniu.Przepis:- 0,5 kg
mąki,- 2
jajka,- szklanka
cukru pudru,- kostka
margaryny (tutaj
masło się raczej nie nadaje, jabłecznik na nim jakoś mi nie podchodzi, dodatkowo -
margaryna powinna być ciepła, żeby łatwo się wyrabiało ciasto),- 2 łyżeczki
proszku do pieczenia,- można dosypać troszkę
cynamonu,

Wszystkie składniki łączymy i zagniatamy ciasto.

Następnie dzielimy ciasto w proporcji 2:1.

Na zdjęciu słabo tę proporcję widać, no i też moje krzywe oko trochę źle wymierzyło, bo
potem została mi resztka ciasta (ale spokojnie, nie zmarnowało się, skonsumowałam surowe - omomom).Wykładamy większą część na blaszkę, którą smarujemy
margaryną bądź
olejem i posypujemy
mąką krupczatką (zastosowałam trick - mianowicie, blaszki strasznie niszczą się od soku, który wycieka z
owoców podczas pieczenia, osłoniłam więc brzegi blaszki folią; spytacie,
czemu nie wyłożyłam nią po prostu całej blaszki? bo strasznie ciężko kroi się wtedy ciasto, ha, taka spryciula ze mnie!). Wyłożone ciasto przebijamy widelcem w kilku miejscach - mnie poniosła fantazja, żeby w trakcie pieczenia nie porobiły się na nim bąbelki powietrza.


Ciasto wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 - 200 st., opcja - termoobieg (już wiem, że to jest poprawna wersja!). Pieczemy aż się lekko zarumieni.W międzyczasie przygotowujemy
jabłka. Mam to szczęście, że kiedy lato w pełni, na
polu (tym prawdziwym
polu,
drodzy krakowiacy i pozostali mieszkańcy Galicji!)
mogę pozbierać dowolną ilość
owoców i przygotować mus, który
potem wkladamy z mamą w słoiki - jak znalazł do jabłecznika. Także... Jeśli nie posiadacie musu własnego wyrobu, polecam ten dostępny w Lidlu, bądź, ambitnie, możecie przygotować go samodzielnie (ok. 2 kg.
jabłek,
cukier do smaku, wedle uznania;
jabłka gotujemy, dodajemy
cukier, kiedy
jabłka się porozpadają, kończymy gotowanie i zostawiamy do ostygnięcia). Do
jabłek dodajemy
cynamon (dowolna ilość, osobiście - im więcej, tym lepiej :D), mieszamy.


Wykładamy
jabłka na ciasto, rozprowadzamy równomiernie.

Następnie z pozostałej części ciasta lepimy łatki, którymi przykrywamy
jabłka.


Wkładamy do piekarnika i pieczemy do momentu, aż górna warstwa będzie zarumieniona.Przygotowujemy
lukier (zawsze mnie to stresuje).

- niecałą łyżeczkę
octu (niektórzy używają
cytryny, preferuję
ocet, bo
lukier z
soku cytrynowego jest dla mnie za kwaśny, a smak
octu wyparowuje i pozostaje pyszny
lukier),- łyżkę
mleka,- 4 łyżki
cukru pudrułączymy i ucieramy łyżką. Konsystencją powinien przypominać bardzo gęsty
syrop :)

Wyciągamy ciasto z piekarnika i
póki ciepłe, pokrywamy lukrem, a następnie posypujemy
cukierkami.


Smacznego! :)*taaaaa, jasne, już akurat.