Wykonanie
Jakiś czas temu Sebastian wygrał bon do Empiku o wartości 200zł. Jako, że nie należy do tych, co
pałają wielkim uczuciem do książek postanowił, że owy bon mi podaruje.Przebierałam nogami, codziennie wypytywałam
męża po pracy, czy bon już dotarł i snułam
plany o księgach, książkach i książeczkach, które zakupię chwilę po tym, jak bon znajdzie się w moich rękach.Minęło kilka dni, później tygodni, a
bonu "ni
widu, ni słychu". Zatem snuję kolejne
plany: "
Dorwę książkę Jamie'go", "Zapoluję na kolejną apetyczną powieść Nigelli", rozpuszczę sama siebie przy regałach z książkami kulinarnymi i wypatrzę ciekawą perełkę....
Bonu nadal nie ma...Mijają kolejne dni, a ja
jadę ponownie do Trójmiasta w podróż służbową. Nocuję u dziadków, raczę się
pomidorami ze szklarni, wieczorami zdaję relację z dnia Sebastianowi. Mąż oznajmia, że bon przyszedł i czeka na właściciela- czyli mła! :D2 dni później wracam do Bełchatowa i zacieram ręce na bon. Kolejne 2 dni później wchodzę do Empiku i co? Zachowuję się, jak dziecko pierwszy raz odwiedzające park zabaw, albo rozradowany
pies spuszczony ze smyczy. Biegam (DOSŁOWNIE)
między półkami. Od tych z nowościami, po te z rabatami. Zahaczam o skandynawskie kryminały, dział z romansami, półki z książkami o tematyce erotycznej ( :D ) i biegnę na koniec do wysokich półek z książkami kulinarnymi.Tam dostaję oczopląsu. Zaczynam się pocić i trzęsą mi się ręce. Pani z obsługi podchodzi i zakłóca mój "spokój" pytając, czy mi nie pomóc. Jedno spojrzenie i babeczka ucieka wiedząc, że przeszkadza mi w wyborze tej jedynej, upragnionej książki.Ekspedientka się oddala, a ja wracam do wertowania stron książek, zapoznawania się z kolejnymi spisami treściami i przeglądania zdjęć gotowych dań.Patrzę na zegarek. Minęło 45minut. Dzwonię do Sebastiana i pytam ile mi zostało jeszcze czasu. Dokładniej pytam ile zajmie mu jeszcze "zwiedzanie" innych sklepów w czasie, kiedy ja klęczę przed półkami w Empiku. Mąż informuje, że już kończy i
pora, abym i ja zakończyła...Chowam telefon do
torebki i liczę do 10, aby się uspokoić i w końcu wybrać książki. Wstaję, sięgam po pierwszą książkę, drugą, trzecią. W końcu gotuję się w sobie, ciskam książkami w półkę i lecę do kasy z książkami, po które tak na prawdę nie przyszłam.Podsumowując. Do Empiku pojechałam po kilka książek kulinarnych, a wróciłam z 6 książkami, w których zapewne nie znajdę nawet zdania o jedzeniu. WARIATKA! Tak bym siebie podsumowała ;) Człowiek głupieje i zdecydować się nie może. Postanowiłam, że tym razem przygotuję się przed kolejną wizytą w Empiku i pójdę tam z listą konkretnych pozycji do zakupu. I tu ogromna prośba do Was o wsparcie takiej wariatki, jak ja w wyborze. :) Czy macie swoje ulubione książki kulinarne? Którymi warto zasilić domową bibliotekę?Na osłodę po moich skomplikowanych zakupach zrobiłam podwójnie
czekoladową tartę z
malinami.- Pierwszymi
malinami, których udało mi się nie zjeść od razu po zakupie ;)
Tarta jest prosta i dość szybka w przygotowaniu. Idealna dla czeko-malinoholików!

Składniki na kruchy spód (do mniejszej niż standardowa formy na tartę):15dkg tłuszczu (
miękkiej margaryny)1
żółtko1,5 szklanki
mąki pszennej0,5 szklanka
cukruniepełna łyżeczka
proszku do pieczeniaczubata łyżka
kakao na
czekoladowy krem:opakowanie
sera mascarponetabliczka
mlecznej czekoladowy+ ok. 150g świeżych
malinWszystkie składniki na kruchy spód wrzucamy do miski, siekamy nożem aż
masło będzie "oblepione" suchymi składnikami i zagniatamy na jednolite ciasto rękoma.Ciasto zawijamy w folię spożywczą i wkładamy na kwadrans do lodówki, aby się schłodziło.Po tym czasie
ciastem wylepiamy blaszkę, nakłuwamy widelcem i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Jeżeli chcemy
mieć pewność, że spód tarty będzie równy i się nie uniesie podczas pieczenia, to pieczcie go najpierw z obciążeniem ok. 10min, a później kolejne 10 min już bez obciążenia. Do obciążenia użyjcie
grochu lub
ryżu wysypanego na folię aluminiową ułożoną na cieście.Ciasto wyjmuje z piekarnika i odstawiamy do ostudzenia.W tym czasie rozpuszczamy w kąpieli
wodnej czekoladę i lekko przestudzoną łączymy z
mascarpone. Wykładamy masę na przestudzony spód tarty i dekorujemy całość świeżymi
malinami.Tartę chłodzimy w lodówce, lub tak, jak ja od razu kroimy i pochłaniamy pomrukując z zadowolenia! :)


Ps. Gratulacje i podziękowania dla tych, co dotrwali do końca tego posta! :)