Wykonanie
W środę C. zaczął nową pracę. Popołudniowo-wieczorną, czyli taką, której nie lubię najbardziej. Kiedy przez pewien czas pracował jak normalny człowiek, czyli
między siódmą a szesnastą, byłam w siódmym niebie. Razem z domu wychodziliśmy, wracaliśmy o podobnych porach. Jadaliśmy razem obiady, wieczorami oglądaliśmy filmy, chodziliśmy spać niezbyt późno, żeby następnego dnia wstawać bez ociągania.Gdy pracowaliśmy oboje, ja rano, on popołudniami, niemal się nie widywaliśmy (na co narzekałam często również na blogu). Teraz, gdy chodzę do szkoły, problem wraca. Ja wstaję wcześnie, wychodzę, wracam. W przyszłym tygodniu
będę wracała już tylko do Ptysi, bo C. będzie w pracy. Do domu będzie wracał
między jedenastą a pierwszą, co oznacza, że ja już
będę spała, albo
będę się akurat do łóżka wybierać. I trochę mnie to wszystko denerwuje... Z drugiej jednak strony wiem, że tak trzeba, żeby dojść do celu, który sobie postawiliśmy. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko, i pocieszam się faktem, że nie potrwa to przerażająco długo. A później będzie już tylko lepiej.Kiedy C. nie ma popołudniami, mam problem z obiadami. Zasadniczo nie gotuję, bo nie sprawia mi to takiej przyjemności, jak pieczenie. To C. uwielbia zabawy z
mięsem - ja nie umiem nawet rozkroić całego
kurczaka... Jednak ochota na ciepły posiłek często się pojawia, szczególnie po męczącym dniu. I w takich przypadkach z pomocą przychodzą mi zupy - proste, szybkie, niewiarygodnie pyszne. Często tanie, z niewielu składników. Minimum wysiłku, maksimum smaku - to właśnie lubię przy gotowaniu.Tym razem postawiłam na
cukinię, która zaskakująco rzadko pojawia się w mojej kuchni. Ugotowałam z niej krem, bo właśnie takie gęste, kremowe zupy lubię najbardziej. Szukałam przepisu w internecie, trochę poczytałam, aż w końcu poszłam do kuchni improwizować.Nie chciałam za bardzo zakłócać subtelnego smaku
cukinii, nie
dawałam więc wielu dodatków.
Ziemniaki, żeby krem wyszedł gęstszy i bardziej sycący,
szpinak dla koloru i smaku, który bardzo lubię. Trochę
ziół, a jako dodatek chrupiące grzanki - wyszło idealnie. Zupa syci, ma cudowny zielony kolor, taki wręcz wiosenny - nie można się do niej nie uśmiechnąć. Smakuje wybornie, jest delikatna, łagodna, ale na taką właśnie miałam ochotę.Nawet C. ją docenił i stwierdził, że powinnam częściej gotować nam takie zupy, choć normalnie za kremami nie przepada.
Składniki:(na 4 porcje)2
cukinie3
ziemniaki1
cebula150 g
szpinaku2 łyżki
oleju800 ml
bulionu1/2 łyżeczki suszonego
tymianku1 łyżka posiekanej świeżej
bazyliisólpieprzdodatkowo:grzanki
Ziemniaki i
cebulę obrać,
cukinie i
szpinak umyć.
Cebulę drobno pokroić,
ziemniaki pokroić w niewielką kostkę,
cukinie przekroić na pół, wyciąć środek z nasionami, pokroić w kostkę dwa
razy większą niż
ziemniaki.
Cebulę zeszklić na
oleju, dodać
ziemniaki, chwilę smażyć. Zalać
bulionem, gotować 5 minut. Dodać
cukinie,
szpinak,
tymianek i
bazylię, gotować 20 minut, aż wszystkie warzywa zmiękną. Zdjąć z palnika, zmiksować blenderem na gładki krem. Doprawić do smaku
solą i
pieprzem.Podawać z grzankami.Smacznego!
W czwartek przygotowałam nam
curry z przepisu Agnieszki . O mamuniu, ależ było dobre! Dość pikantne, wyraziste w smaku, z moją ukochaną
dynią... Kupiłam Hokkaido, więc danie wyszło cudownie
słoneczne! Nie można się było oprzeć, i C. jadł obiad o pierwszej w nocy... Ale mówię Wam - dla tego dania warto zgrzeszyć.