Wykonanie
Coś się ostatnio wytrawnie na blogu zrobiło. Cóż...
Póki co to ostatni taki przepis, jaki mam w zanadrzu, teraz
zrobi się... Wbrew pozorom nie słodko, ale filmowo - widziałam ostatnio całkiem sporo, lepszych i gorszych, z czego mam zamiar podzielić się z
Wami wrażeniami z tych pierwszych właśnie (na drugie szkoda czasu...).
Póki co, na dobry początek,
powiem tylko, że znów miałam weekend z jednym aktorem, który wykreował świetne postacie - dowcipne, z dystansem do siebie i świata, mistrzów ciętej riposty po prostu. To nie mogło nie zadziałać!
Póki co - muffinki. Tym razem w wersji klasycznej rozmiarowo, jak już napisałam - wytrawne. Jedliśmy je już dawno, ale jakoś nie miałam kiedy podzielić się przepisem. Któregoś wieczora zachciało nam się ciepłej kolacji - wiadomo, muffiny na taką okazję są najlepsze. Choć inspirowałam się przepisem z 1 mix, 100 muffns, tak naprawdę wrzuciłam do nich, co akurat było pod ręką. Efekt - jak zwykle - zadowalający. To przecież nie może się nie udać! Puchate, miękkie, z wyraźnym smakiem
oliwek. Czego chcieć więcej w zimny, jesienny wieczór? Chyba tylko gorącej
herbaty...

Składniki:(na 12 sztuk)suche:340 g
mąki pszennej2 łyżeczki
proszku do pieczenia2/3 łyżeczki
soli1 łyżeczka
czarnego pieprzu100 g zielonych
oliwek50 g
suszonych pomidorów z zalewymokre:2
jajka250 ml
mleka70 ml
oleju od
pomidorówdodatkowo:40 g
żółtego seraMąkę przesiać do miski z
proszkiem do pieczenia, wymieszać z
solą i
pieprzem.
Pomidory pokroić w kosteczkę,
oliwki w plasterki. Wmieszać do
mąki.
Jajka roztrzepać z
mlekiem i
olejem.Wlać do suchych składników, wymieszać tylko do połączenia.Masę przełożyć do formy na muffiny (wyłożónej papilotkami lub silikonowej). Na wierzch równomiernie zetrzeć
ser.Piec 25-30 minut w 200 st. C.Podawać ciepłe.Smacznego!Dziś wiele się dzieje. Jestem odcięta od własnej sypialni, bo urzęduje w niej dwóch Panów... Panowie są bardzo mili, i wymieniają mi okno. Ciekawe, kiedy skończą, i jaki będzie efekt. Lubiłam moje stare okno... Choć patrzyłam przez nie zaledwie przez miesiąc. Jutro czy pojutrze wymienią w salonie (gdzie się biedna podzieję z komputerem...?), a
potem...
Potem to nie wiem, bo Panowie też nie wiedzą. Remonty to jednak upierdliwa sprawa...