ßßß Cookit - przepis na Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu

Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu

nazwa

Wykonanie

Wrocławski Jarmark Świąteczny rozrasta się z roku na rok zajmując poszczególne części Rynku i przyległe do niego ulice. Gości na nim również coraz więcej osób, z czego sporą ilość stanowią turyści. Czasem ciężko jest znaleźć dla siebie miejsce przy stoliku i spokojnie wypić grzańca, niełatwe jest również przeciskanie się do straganów. W tym roku jarmark otworzył się na spragnionych rozrywki w ubiegły piątek, więc każdy chętny może go już odwiedzić.
Handlowcy wyczuli w tematycznych jarmarkach niezły potencjał, bo w tym roku oprócz znanego już jarmarku na wrocławskim Rynku maja powstać dwa kolejne. Z chęcią je zobaczę, bo przyznam się, że lubię takie imprezy, chociaż nie ukrywam, że wrocławskiemu jarmarkowi do ideału daleko.
Jarmark znów odrobinę się powiększył i podobno jest największy w kraju. W porównaniu do podobnych imprez u naszych sąsiadów daleko mu jeszcze do miana dużego, a co dopiero największego.
Trzy strony Rynku są już zajęte, tylko Plac Gołębi pozostał dla gołębi. Część ulicy Oławskiej (do Szewskiej) i Świdnickiej (do przejścia podziemnego) również okupują stragany. Grzańca w kilku wersjach można się napić w ogródkach usytuowanych w Rynku. Cena 10 zł za tradycyjnego, 12 zł za smakowego i wrocławskiego, nie mało moim zdaniem. W Niemczech płaciłem w ubiegłym roku od 2 do 2,50 euro, co zbliża się do wrocławskiej ceny, ale w Krakowie kubek grzańca galicyjskiego kosztował kilka tygodni temu 6 zł. To jednak spora różnica w cenie na niekorzyść Wrocławia. Również smak wrocławskich grzańców nie należy do moich ulubionych, ale to kwestia gustu oczywiście :-)
Jedzenia na jarmarku znajdziecie sporo, przede wszystkim w Rynku i na Świdnickiej, ale nic mnie szczególnie nie ujęło. Są stoiska z grillem (szaszłyki, kiełbasa, bigos), jest chleb ze smalcem, grillowane produkty oscypkopodobne, są również langosze . Moim zdaniem 14 zł za langosza to sporo, a nie ukrywam, że taki samodzielnie zrobiony bije je na głowę. Langosz to również hit ostatniego jarmarku w Dreźnie, widać znika z Budapesztu, a pojawia się w innych częściach kontynentu.
Pojawił się po raz pierwszy Leberkas, swego rodzaju pieczony blok mięsny, który krojony w plastry ląduje w bułce w towarzystwie ostrej musztardy (11 zł bodajże). Tego specjału warto spróbować, bo w Polsce zobaczyłem go po raz pierwszy. Często w Niemczech przekąszę sobie bułeczkę Leberkas-em, kosztuje tam ok. 1-1,50 euro. Aha, kasztany jadalne również znalazły sobie we Wrocławiu miejsce.
Na deser możecie spróbować belgijską czekoladę, pierniki, owoce w czekoladzie, watę cukrową, naleśniki francuskie i kurtoszkołacza. Są również prażone orzechy czy też cała moc żelków.
Oprócz jedzenia do natychmiastowego spożycia stoiska oferują również produkty żywnościowe, które ze smakiem można schrupać w domu. Od lat we Wrocławiu na każdym festynie goszczą stragany z litewskimi wędlinami i alpejskimi serami. Są rodzime wyroby wędzarnicze, kiełbasy i ryby. Można zaopatrzyć się w chleby, sery (alpejskie, korycińskie, owcze, kozie, "góralskie"), miody i przyprawy.
Mnie oczywiście najbardziej interesuje jedzenie, ale na jarmarku znajdzie się też sporo "badziewia". Niestety mało straganów ma tak naprawdę coś wspólnego ze świętami, możecie jednak na nich sprawić sobie lub komuś innemu prezent. Jest biżuteria, berety, wyroby z porcelany bolesławieckiej i drewna. Są bombki choinkowe, aniołki, trochę ciuchów, torebek. Przyznam się szczerze, że na niczym nie zawiesiłem dłużej oka, ale nie oznacza to, że nie znajdziecie tam nic dla siebie ;-)
Źródło:http://www.facetnatalerzu.pl/2013/11/jarmark-bozonarodzeniowy-we-wrocawiu.html