Wykonanie

Nigdy takich podsumowań nie robiłam, a że spodobały mi się jak czytałam na innych blogach, to i ja tym razem podsumuję to, co fajnego (bo niefajnym nie
będę się dołować przecież;) wydarzyło się w tym roku u mnie.Blog kulinarny, więc zacznę od przepisów.Najbardziej popularnym przepisem na blogu (odkąd się pojawił, czyli 2 lata temu) jest nieodmiennie przepis na
golonkę, a drugim przepis na domową
chałwę .Chyba już ich nic nie zdetronizuje;)A tutaj przepisy tegoroczne, które wzbudziły największe zainteresowanie:1. styczeń ciasto
bananowe bez
masła i
cukru2. luty zdrowe i ekstremalnie
czekoladowe ciasteczka3. marzec genialna
orzechowo-owsiana szarlotka4. kwiecień
kasza jaglana na słodko z powidłami i
śliwkami5. maj zielone koktajle6. czerwiec
curry z
kaszą jaglaną i
soczewicą7. lipiec jaglane pankaces z
malinami8. sierpień ciasto owsiano-
orzechowe po raz drugi i trzeci9. wrzesień
czekoladowe naleśniki gryczano-owsiano-
dyniowe10. październik
amarantusowy batonik po raz drugi11. listopad
ciasteczka na
mące migdałowej i "Kuchnia bez pszenicy"12. grudzień
schab suszony z pończochyNa 12 przepisów tylko 2 są wytrawne, reszta to
słodycze, co potwierdza moje obserwacje, że na blogach największym powodzeniem cieszą się słodkości, ehhh:)A co poza zajmowaniem się blogiem robiłam jeszcze w tym roku?Na pewno moim osiągnięciem było stworzenie i wypuszczenie w świat e-booka o
kaszy jaglanej, którego jestem współautorką.To było fajne doświadczenie i dało mi dużo frajdy. Podobnie jak związane z tym warsztaty jaglane w Warszawie, które współprowadziłam.Ponadto pierwsze w życiu gotowanie w plenerze i udział w kilku warsztatach kulinarnych .To kulinarnie, a poza kulinarnie, bo w końcu nie tylko kuchnią się zajmuję i nie tylko kuchnia mnie interesuje, to moim dużym sukcesem tegorocznym jest to, że od wiosny, czyli ponad 1/2 roku udaje mi się (i to bez zmuszania się, a wręcz przeciwnie) ćwiczyć 3
razy w tygodniu w klubie
fitness.Nigdy do tej
pory nie udawało mi się uczęszczać na jakieś
sportowe zajęcia tak długo i tak intensywnie, bo zwykle po miesiącu bądź dwóch nudziły mi się.Tym razem znalazłam, a raczej dowiedziałam się, że kluby
fitness tak funkcjonują (bo nie miałam pojęcia, że tam tak jest, kluby kojarzyły mi się jedynie z siłownią) i
mogę korzystać nie z jednego rodzaju zajęć (jak to robiłam do tej
pory w poprzednich miejscach, gdzie wybierałam zajęcie i raz w tygodniu chodziłam), ale z wielu w ramach jednej (niewygórowanej) opłaty.I korzystam z tego: raz idę na pilates, innym razem na streching, kiedyś zafascynowała mnie zumba, po kilku zajęciach przerzuciłam się na siłownię, tam wytrwałam dość krótko (nuuudne!) i zakochałam się w fitballu! Do tego stopnia, że kupiłam sobie taką piłkę do domu i co prawda (na razie) się na niej tylko przetaczam po domu, ale co tam, grunt, że jest pod ręką;)Poza tym trochę bieżni, orbitreków (bardzo lubię!), drabina, która
daje kondycję potrzebną do wyjścia na Kilimandżaro albo inną wybraną górę (ale się nie wybieram raczej), skakanka - słowem: same przyjemności i super energia na cały dzień, bo na zajęcia chodzę zawsze rano.Bardzo mnie to cieszy, a najbardziej to, że tak mnie to wciągnęło, że nawet jak wyskoczy mi przerwa (ostatnio ponad 2 tygodnie z przyczyn technicznych), to wracam bez żadnych wątpliwości i ćwiczę dalej.Udało mi się też w końcu w tym roku (bo w poprzednich latach tylko na przymiarkach się kończyło) wziąć czynny udział w Letnim Tanim Kinobraniu, czyli intensywnym wakacyjnym przeglądzie kinowym.Przez 2 miesiące zobaczyłam kilkanaście starannie wybranych filmów za niewielką cenę. To była frajda dopiero!Przeczytałam też masę książek (ale to jak zwykle, więc niespecjalny tegoroczny wyczyn), z których już niewiele pamiętam, więc pozostaję z pytaniem: po co ja je czytam w takim razie (i w dodatku nałogowo kupuję ciągle nowe)...?Aha! Byłabym zapomniała! Pozbyłam się stosów gazet - przede wszystkim roczników Zwierciadła, Twojego Stylu, Sensu i kilku innych z ostatnich lat, które namiętnie kupowałam, przerzucałam, przeczytałam kilka artykułów, po czym odkładałam "na
potem", które to "
potem" liczyło się w latach...A teraz ich nawet nie czytałam, po prostu oddałam na makulaturę - nie do wiary, bo takie czystki zawsze kończyły się wielodniowym sortowaniem, przeglądaniem, wyrywaniem kartek z ciekawymi artykułami i przepisami (których nigdy
potem nie robiłam ani nie czytałam), a co powodowało, że stosy gazet mało się zmniejszały.Tym razem się udało - jestem (prawie) na bieżąco z prasą tym bardziej, że wprowadziłam dyscyplinę i prasy stosami już nie znoszę do domu.Fajnie sobie teraz to wszystko przypomnieć, choć to może żadne wielkie osiągnięcia (szczególnie to z gazetami), ale takich najczęściej właśnie nie doceniamy i skupiamy się na tym, że nie udało nam się zrealizować marzeń o podróży dookoła świata na przykład.Doceniajmy małe, bo z nich w dużej mierze składa się nasze życie:)Wchodząc w Nowy Rok nie robię szczegółowych
planów, mam jedynie zarys tego w jakim kierunku chciałabym iść i pozostawiam dużo miejsca na improwizację i życie chwilą, czego i Wam życzę:)"Komputery są doskonałe do trwonienia czasu, który bez nich o wiele trudniej by było zmarnować"Clifford Stoll