Wykonanie
Kiedy je zobaczyłam na blogu -> Escapade, umieszczone w specjalnie do tego celu przeznaczonych szklaneczkach - tak bezpretensjonalnie urocze, z mety przypadły mi do
serca i uznałam, że muszę je zrobić - najlepiej zaraz, już, natychmiast, nie bacząc na brak odpowiednich szklanych akcesoriów.:)I zrobiłam.:)
Oto jedna z najkrótszych, ale i chyba najbardziej romantycznych historii pojawienia się jakiegoś dania w moim menu.:)W żelaznym menu - muszę dodać, bo choć Escapade poleca serwowanie verrinek w charakterze przystawki, ja dostrzegłam w nich cechy idealnej wręcz, bo bogatej w
białko, potrawy kolacyjnej. A że na redukcji odpowiednio skomponowana kolacja to podstawa, jest absolutnie pewne, że odtąd verrinki - pod tym względem prezentujące się wzorcowo - gościć będą na moim
stole już regularnie.:)Mimo, iż w ich skład wchodzi przebój kulinarnych straszaków ostatnich lat - duża
ryba drapieżna czyli
tuńczyk.
Pisząc w ten sposób nie lekceważę bynajmniej poważnego problemu toksyczności produktów przeznaczonych do konsumpcji, z którym ludzkość zmaga się już od jakiegoś czasu i który będzie stale i lawinowo narastać, wprostproporcjonalnie do intensyfikacji toczących się wszelkich procesów cywilizacyjnych, towarzyszącemu im rozwojowi przemysłu, rolnictwa i motoryzacji, i związanych z nimi emisji do atmosfery szkodliwych gazów i pyłów, zanieczyszczenia środowiska metalami ciężkimi, pestycydami, siarką, azotem i wszystkim tym, czego tu jeszcze nie wymieniłam, bo nawet nie mam o tym pojęcia.Jeśli dodać do tego wszelkie nowoczesne technologie produkowania żywności - na wszystkich etapach i we wszystkich ich formach - genetyczne modyfikowanie roślin, w nienaturalny sposób prowadzoną hodowlę zwierząt (sztuczne skarmianie, masowe stosowanie hormonów, sterydów i antybiotyków) i wreszcie coraz powszechniejsze konserwowanie i utrwalanie produktów przeznaczonych do konsumpcji szybko staje się jasne, że idea zdrowego odżywiania to w dzisiejszych czasach jedynie cel, do którego można dążyć, nie zaś możliwość, po którą się sięga . A jedną z najskuteczniejszych metod zmierzania ku temu celowi, jest maksymalne urozmaicenie diety.W kontekście ryb, bo w końcu ich miała dotyczyć dzisiejsza notka, sytuacja wygląda następująco:Otóż przenikająca do środowiska
wodnego rtęć zostaje związana w formę organiczną o nazwie metylortęć o toksyczności - jak dowiedziono - znacznie wyższej, niż innych związków rtęci. Choć rtęć spotkać można bez wyjątku we wszystkich produktach spożywczych, z metylortęcią mamy do czynienia głównie konsumując
ryby."Żadna
ryba nie ucieknie od skażenia rtęcią" 1,jednak nie wszystkich ryb należy obawiać się jednakowo mocno.Na zatrucie rtęcią narażone są głównie : rekin, miecznik, marlin,
makrela królewska, płytecznik i
tuńczyk, gdyż w
mięsie tych właśnie, znajdujących się na końcu łańcucha pokarmowego gatunków ryb, może nastąpić nadmierna kumulacja związków rtęci .Stanie się tak jednakże dopiero wtedy, kiedy będzie ku temu okazja, czyli
ryby dożyją odpowiednio zaawansowanego wieku i będą pochodzić z wyjątkowo zanieczyszczonych akwenów
wodnych.Szanse na to wbrew pozorom nie są zbyt duże.Od wielu już lat, a konkretnie od niespełna pół wieku (ostatnie masowe zatrucie rtęcią pochodzącą z ryb i
owoców morza miało miejsce w rejonie zatoki Minemata w 1956 roku) trwa coraz ściślejsza stała kontrola łowisk
wodnych pod katem ich skażenia." Z końcem lat 70. XX w. zabroniono połowu i sprzedaży ryb w Łabie i przy jej ujściu w Hamburgu, z powodu ponad tysiąckrotnego przekroczenia
norm, zawartej w nich rtęci. Podobna sytuacja występuje w Japonii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, państwach nadbałtyckich i wielu innych rejonach świata gdzie rtęć zawarta w ściekach przemysłowych, przedostaje się do rzek i wód
morskich powodując skażenie." 2Również wszelkie produkty
rybne zanim znajdą się w rynkowym obrocie trafiają pod kontrolę odpowiednich służb weterynaryjnych i sanitarnych, które dbają o to, żeby określone w każdym
kraju osobno normy na zawartość toksyn nie były przekraczane.Czy to znaczy, że nie ma się czym martwić, że jedzenie ryb jest niegroźne?Na pewno nie bardziej, niż jedzenie
czekolady.:)Żarty żartami, jednak mniej swobodnie do zagadnienia powinny podchodzić na pewno kobiety planujące ciążę, będące w ciąży, karmiące piersią i wychowujące małe dzieci w wieku do lat 5, z powodów, o których każdy zainteresowany nich już sobie sam doczyta, np. tu ->
Ryby: co jest zdrowe, a co nie? .W stosunku do tej grupy osób, za całkowicie bezpieczne uznaje się spożywanie ryb wymienionych, szczególnie zagrożonych gatunków nie częściej niż 1 raz w tygodniu o wadze porcji nie przekraczającej 170 g (1 posiłek
rybny) i pozostałych gatunków w ilości 340 g na tydzień (2 posiłki
rybne).Nie więcej.Ale i nie mniej.:)" Znacznie bardziej szkodliwe i niebezpieczne dla zdrowia jest niejedzenie ryb - przekonuje Dariush Mozaffarian, dr kardiologii w Harwardzkiej Szkole Zdrowia Publicznego, współautor najnowszych badań, analizujących plusy i minusy konsumpcji ryb.
Ryby i owoce morza są kluczowym źródłem zdrowego dla
serca, chudego
białka i każdy powinien spożywać około dwóch porcji ryb tygodniowo.A jeśli zdecydujesz się na
ryby bogate w kwasy tłuszczowe Omega-3
ryby (...), możesz dodatkowo obniżyć ryzyko śmierci z powodu zawału
serca aż o 36 procent.Te kwasy tłuszczowe odgrywają również kluczową rolę w prawidłowym rozwoju niemowląt (b adania przeprowadzone przez Dr. Emily
Oken z Harvard Medical School 1) na grupie kobiet w ciąży wskazują, że każda dodatkowa porcja ryb w tygodniu, zjedzona przez kobietę w ciąży może podnieść poziom inteligencji dziecka o prawie 7% . 3) i w walce z depresją u dorosłych." 4Ale dość wymądrzania się na dzisiaj.:)Teraz będzie sama przyjemna część notki, czyli zamieszczenie nieco zmodyfikowanego pod redukcyjnym kątem przepisu Escapade na zmniejszające ryzyko zawału, dodające mnóstwa energii a przy tym pyszne
tuńczykowe verrinki.:)Składniki:1 puszka dokładnie odsączonego
tuńczyka w sosie własnym (w przeciwieństwie do
świeżego tuńczyka,
tuńczyk puszkowany znajduje się na liście ryb zagrożonych jedynie umiarkowanym skażeniem rtęcią)250 g
jogurtu naturalnego /użyłam
jogurtu 0% tłuszczu Jovi/1 niepełna łyżka pokruszonych
orzeszków ziemnych1/2 małej
cebuli drobno posiekanej
sólpieprz kajeński1 łyżka drobno posiekanych świeżych
ziół -
natki pietruszki,
bazylii, i/lub
szczypiorkupęczek
rzodkiewki pokrojonej w talarkiopcjonalnie
zioła do przybrania
Wykonanie:Rozdrobnionego
tuńczyka połącz z
jogurtem,
cebulą, orzeszkami,
ziołami i
przyprawami, po czym dokładnie wymieszaj.Nałóż masę do szklaneczek, przykryj warstwą
rzodkiewek, ozdób listkami
ziół i podawaj.Gotowe!
Bardzo smacznego!Potrawa jest ostatnią dodaną przeze mnie do kończącej się dzisiaj - nad czym ubolewam - akcji Kingi ->
Ryby!!! Wiesz, Kingo, chciałabym, żeby Twoja akcja trwała nieustannie.:)1.) http://medycyna24.pl/ryby-skazone-rtecia2.) http://portalwiedzy.onet.pl/93045,,,,rtec,haslo.html3.) http://wybredni.pl/news/29/kwasy-omega-3-kontra-rtec-w-rybach4.) http://szczuplejsza.pl/zdrowa-ywno/ryby-i-owoce-morza/534-czy-je-ryby-rt-a-ryby-w-diecie-.html