Wykonanie
Gdy wracałam do domu ostre, zimowe słońce świeciło mi prosto w oczy, a ośnieżone
pola skrzyły się, niczym obsypane tysiącami najdrobniejszych diamentów. Dachy przykryte równą warstwą białego puchu, drzewa i krzewy zawinięte w zimowy całun. Zmrożony świat emanuje chłodnym pięknem, któremu nie potrafię się oprzeć. Zabrałam więc Ptysię na spacer, żeby nacieszyć się nim z bliska. Nasze oddechy zamieniały się w obłoczki pary, a jej łapki zostawiały małe ślady w świeżym śniegu. Gdy wróciłyśmy, było już niemal ciemno.Gdy brakuje
słonecznego blasku, mroźny świat wydaje się być zdecydowanie mniej przyjazny...W związku z tym, że pogoda iście bożonarodzeniowa, uznałam, że to odpowiedni moment na podzielenie się z
Wami ostatnim świątecznym przepisem.Tradycyjne pebernødder już Wam pokazywałam; C. jednak domagał się ich uparcie, postanowiłam więc znaleźć nowy przepis. Akurat kupiłam najnowszy, grudniowy numer Hjemmets bedste mad, a tam orzeszki w zupełnie nowej odsłonie. Powiedziałabym, że to wersja de luxe : z cytrusowymi skórkami i
pistacjami. Najbardziej mnie jednak wśród składników zaskoczył
amoniak. Jeszcze się z tym nie spotkałam. Podchodziłam do tego pomysłu jak do przysłowiowego jeża ; zapach
amoniaku znam doskonale (piekarze uważają za doskonały dowcip podsuwanie pudełka pełnego tego cuda prosto pod nosy niczego nie spodziewających się praktykantów), i muszę przyznać, zupełnie mnie do niego nie ciągnie. Z drugiej strony, uwielbiam wszelkie eksperymenty w kuchni;
amoniak podobno nadaje wypiekom charakterystyczną, chrupiącą skórkę i krucho-chrupiącą strukturę; jednym słowem: jest nie do zastąpienia. Zaryzykowałam więc.Podczas pieczenia nie było źle. Do momentu otwarcia piekarnika. Wtedy w nos uderza bardzo intensywny i średnio przyjemny zapach (czego w zasadzie nikt nie chce, prawda...?). Wciągałam więc powietrze niczym przed nurkowaniem i starałam się jak najdłużej wstrzymywać oddech. Obiecywałam też sobie, że już nigdy więcej takiej głupoty nie zrobię, a w głębi
serca bałam się straszliwie, że moje orzeszki będą smakować... No, wiadomo czym .Okazało się jednak, że warto było się poświęcić, nie trzeba było za to martwić się na zapas. Smak i zapach
amoniaku ulatniają się całkowicie, a
ciasteczka są mega chrupiące i pyszne. Na pierwszy
plan wysuwa się smak i aromat
cytrusów, a
pistacje nadają niepowtarzalnego uroku. Może więc skusicie się na takie
ciasteczka w karnawale...?Oczywiście, zamiast
amoniaku możecie użyć
sody; z jej dodatkiem robiłam je poprzednim razem - też są pyszne!
Cytrusowe orzeszki z
pieprzem i
pistacjamiSkładniki:(na 200 sztuk)250 g
mąki pszennej1 łyżeczka
amoniaku1 łyżeczka mielonego
cynamonu1 łyżeczka mielonego
kardamonu1 łyżeczka mielonego
białego pieprzu1/2 łyżeczki mielonego
ziela angielskiego1/2 łyżeczki mielonego
imbiru75 g zimnego
masłaskórka otarta z 1
cytrynyskórka otarta z 1
pomarańczy50 g niesolonych
pistacji125 g
cukru2
jajkaMąkę przesiać, wymieszać z
amoniakiem i
przyprawami. Dodać
masło, posiekać, a następnie rozetrzeć
między palcami. Dodać skórki
cytrusów,
pistacje i
cukier, połączyć. Wbić
jajka, zagnieść ciasto.Zawinąć ciasto w folię spożywczą i schłodzić w lodówce przez minimum 1 godzinę.Schłodzone ciasto podzielić na 4 równe części. Z każdej uformować wałeczek grubości małego palca, a następnie pokroić na kawałki długości 1 cm. Z każdego kawałeczka uformować kuleczkę.Kulki ciasta ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując niewielkie odstępy.Piec w 200 st. C. 8-10 minut.Ostudzić.Smacznego!
Muszę się Wam do czegoś przyznać... W poniedziałek zaliczyłam wpadkę: ugotowałam absolutnie niejadalną zupę. Pierwszy raz w życiu! Niby krem, a jednak grudkowaty; z dziwnym posmakiem zostającym na podniebieniu i paskudnymi
chipsami. Uch... Bardzo byłam nieszczęśliwa.Macie więc może jakieś sprawdzone przepisy na zimowe zupy...? Takie, żebym po ich ugotowaniu poczuła się ze sobą lepiej...?