Wykonanie
Gdy posyłałam Głodzillę do przedszkola, wydawało mi się, że codziennie zyskam kilka cennych chwil, które
będę mogła spożytkować w kuchni, a mój blog będzie wzrastał w siłę i w glorii chwały pędził przez polski Internet. Pomyliłam się. Po pierwsze – Panna Grymaśna jest mistrzynią w zarządzaniu wolnym czasem. Moim. Po drugie – zaczął się sezon szalejących przedszkolnych infekcji i po raz kolejny Syn mój gorączkuje w domu. Co go wyleczymy, to przez weekend coś nowego się wykluje. I jeszcze nas logopedka postraszyła widmem powiększonych
migdałków do wycięcia… Zamiast więc szukać kulinarnych inspiracji w książkach kucharskich, przekopuję się przez zasoby Dr Googla i robię coraz większe oczy. I czekam na wizytę u laryngologa, którą mamy wyznaczoną dopiero za dwa tygodnie.Kto miał w domu chorujące dzieci, wie, że są to bardzo wymagające stworzenia i szybko przestaje się przy nich cokolwiek ogarniać. Ja, na przykład, przestałam ogarniać listę zakupów i harmonogram karmienia
zakwasu na chleb. W pierwszolistopadowy poranek ocknęłam się i z lekką irytacją zauważyłam, że nie mamy żadnego
pieczywa.Przypomniałam sobie wtedy o podpłomykach – najprostszych, ale bardzo uniwersalnych plackach. Można je zrobić na drożdżach, na sodzie albo
proszku do pieczenia lub bez dodatków spulchniających. Te ostatnie są najbardziej zbliżone do oryginalnego, „prymitywnego”
pieczywa produkowanego już przez starożytnych Słowian. Nie znali oni jeszcze techniki zakwaszania ciasta, nie mówiąc już o drożdżach. W wersji najbardziej podstawowej były to płaskie placki z
mąki i
wody wypiekane na kamieniu uprzednio rozgrzanym w ognisku. Bez
soli, bo
sól przez wiele stuleci była niebywale
droga. Później podpłomykami były również placki z ciasta
chlebowego, którymi sprawdzano, czy temperatura pieca jest już odpowiednia.Dzisiaj modny jest powrót do źródeł, do pierwotnych smaków – nie tylko tych z dzieciństwa. Podpłomyki pojawiają się w kuchniach wielkich szefów, bo z
ciastem można dowolnie eksperymentować, np. dodawać
zioła. Swoje zrobiłam z purée z dyni zwyczajnej, dzięki temu nabrały żółtego koloru (gdybym użyła dyni hokkaido, byłyby nieco słodsze, lekko
kasztanowe w smaku i o żywszej barwie) i ze sporym udziałem
mąki graham, która jest zdrowsza od mąk niższych typów.
Składniki (9-10 podpłomyków):130 g
mąki pszennej typ 1850 (graham) – 1 szklanka160 g
mąki pszennej typ 500 – 1 szklanka4 czubate łyżki
dyniowego piure (180 g)1 łyżeczka
drożdży instant (3 g)2 łyżeczki
cukru1 łyżeczka
soli morskiej1 łyżka
oleju rzepakowegookoło 50 ml ciepłej
wody (ilość zależna od wilgotności piure)Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.Obie
mąki przesiej do miski, wsyp
cukier,
sól i
drożdże instant, następnie dodaj mokre składniki: pureé,
olej i
wodę. Dokładnie zagnieć ciasto, uformuj z niego 9-10 bułeczek, przykryj, aby nie obeschły i odstaw na około godzinę.Po tym czasie rozgrzej patelnię (najlepiej żeliwną) i, lekko podsypując
mąką, każdą kulkę ciasta rozwałkuj na placek o średnicy około 10 cm.Opiekaj placki z obu stron na suchej patelni, uważając, aby się zanadto nie przypaliły (po około 2 minuty na stronę).
Related Posts
Rozmarynowe mini bułeczki zapiekane z
seremDyniowa
tarta (waniliowa)Zielone naleśnikiKopytka ziemniaczano-
dyniowe z
masłem szałwiowymDyniowe knedle ze
śliwkami