Wykonanie

Przeglądając, codziennie, wiele stron internetowych, blogów kulinarnych, czasopism branżowych i programów TV, spotykam najwięcej przepisów na zapiekane, w różnych formach, baby. Dlatego nie wierzę, że jest jeszcze jakieś "gospodarstwo", które nie jadło, nie zrobiło lub nie upiekło swojej wersji babki ziemniaczanej. Gdyby jednak znalazła się jakaś zagubiona duszyczka, w tłumie zachłannie pożerających ten wypiek, to służę przepisem. Krótkim, łatwym, ale z kilkunastoletnią historią.Należałam do
grona tych osób, które wszystkie pieczone babki, jakie jadło, były z "piasku";)Nie lubiłam tych z
proszkiem do pieczenia,
drożdżowych, ucieranych czy innych
jogurtowych. O ziemniaczanej nawet nie słyszałam.Aż tu kiedyś, podsłyszałam rozmowę koleżanki, dzisiaj przyjaciółki, że u niej w domu jest taka weekendowa tradycja. Mama z tatą ucierają pyry (rozmowa miała miejsce w Poznaniu) na ziemniaczaną babę. W tamtych czasach, a były to czasy studenckie, miałam słomiany zapał do gotowania, ale nieznana kuchnia potrafiła mnie zaintrygować. Przysłuchując się uważniej, podsłyszałam, że cały jej smak, tej baby, jest jeszcze lepszy w niedzielny poranek, kiedy krojona w plastry, odgrzewa się na śniadanie i uroczyście wjeżdża na stół z kleksem
śmietany. Hmm, pomyślałam. Może kiedyś... Życie potoczyło się w tym samym kierunku i zamieszkałam w Elblągu, gdzie ów tradycja pielęgnowana jest na skraju parku Dolinka. Kilka lat, po tej zasłyszanej rozmowie, miałam okazję osobiście uczestniczyć i w ucieraniu
ziemniaków i w pieczeniu i w jedzeniu, ba nawet odgrzewaniu kawałka swojej baby. Żuławianie nie używają poznańskich pyrów, mają swoje
ziemniaki i swoją gwarę, na przykład "ustań" zamiast stań, "druszlak" zamiast durszlak, "prodziż" zamiast prodiż i takie tam inne kiksy ;)W każdym razie atmosfera, która tworzy się przy takiej babie to niezapomniane chwile. Ścierają się nie tylko
ziemniaki, ale i palce, opuszki, czasem członkowie rodziny o najlepsze proporcje. Bez względu na okaleczenia, straty moralne i fizyczne, rządzi Mikołaj, któremu wszyscy chętnie i bez sprzeciwu oddaja się we władanie. Co za facet! Nie można o nim zapomnieć. Władczy, wie co
mówi, pełen zasad, ciekawych historii, opiekuńczy, ale nie zaborczy. Kochający ojciec i dziadek, ale najbardziej wzrusza jako mąż. Żartuje, delikatnie i z wyczuciem, na każdy temat, a kobiety w jego towarzystwie, chcą być nawet ziemniaczaną babą ;)Podaję składniki, które są absolutnie konieczne, ale proporcje to już moja, przez lata testowana, wariacja. Mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone, gdyby jakimś cudem ten wpis trafił w ręcę Mikołaja, ale
ziemniaki trę w malakserze!

Składniki:1 kg obranych
ziemniaków (używam Gala)150 g
wędzonego boczku, pokrojonego w drobną kostkęłyżka gęsiego
smalcu lub z
kaczki1
cebula pokrojona w drobną kostkę1
cebula2 ząbki
czosnku, przeciśnięte przez praskę3
jajkałyżeczka
soli morskiejświeżo zmielony
pieprz, pół łyżeczkiłyżeczka roztartego, w moździerzu, suszonego
majerankuszczypta świeżo mielonej
gałki muszkatałowejkwaśna, gęsta
śmietana lub gęsty sos z
suszonych grzybów, do podaniaW melakserze zamontować tarczę o najmniejszych oczkach (takich wystających) i najpierw zetrzeć jedną
cebulę (starta
cebula nie pozwala sczernieć
ziemniakom), a
później ziemniaki, mieszając co chwilę masę, żeby połaczyła się z
cebulą. Startą masę ziemniaczaną przełożyć na bardzo gęste sitko i odstawić, aż cała
woda ścieknie do miski. Zlać
wodę, ale zostawić
skrobię, która wydzieliła się na dnie miski i dodać ją do masy ziemniaczanej. W tym czasie usmażyć
cebulę i
boczek. Jeśli
boczek jest tłusty, nie trzeba używać dodatkowego tłuszczu, ale wtedy należy wysmażyć w pierwszej kolejności
boczek i dopiero później dodać
cebulę. Połączyć wszystkie składniki,
przyprawy i przełożyć do keksówki, którą można wyłożyć, dodatkowo, cieniutkimi plastrami
boczku, wysmarować tłuszczem lub zwyczajnie wyłożyć papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzać do 190 stopni, opcja góra dół, wstawić blaszkę na środkowy poziom i piec przez około 80 minut. Po upieczeniu jeszcze chwilę zostawić w piekarniku, po 5 minutach wyjąc na kratkę, studzić kolejne 5 minut i dopiero wtedy wyciągnąć z foremki. Podawać z zimną
śmietaną lub sosem z
suszonych grzybów, od razu lub odgrzaną, na patelni, w kolejne dni. Nie wiem, która opcja jest lepsza. Sami wypróbujcie :)