ßßß Cookit - przepis na Sałatka z bobu i mięty. Bo się lato zaczyna

Sałatka z bobu i mięty. Bo się lato zaczyna

nazwa

Wykonanie

No to przychodzi ten moment w roku, kiedy facet wciąga krótkie gacie, wrzuca t-shirt, staje przed lustrem i stwierdza, że coś z tym trzeba zrobić. Że się właśnie lato zaczyna, plaża jakaś w perspektywie, a tu zamiast sześciopaka – keg.
To jest ten moment w roku, gdy pełni dobrych postanowień przesiadamy się z samochodu na rower, kupujemy buty do biegania i karnet na siłkę. Ale – zgodnie z regułą: "rano owsianka, wieczorem golonka" – równocześnie trwa przecież mundial, wzrasta konsumpcja piwska i wszelkich przekąsek. I gdzieś ten, jak mawiają dietetycy, deficyt energetyczny trzeba sobie wytworzyć.
Najlepiej wytworzyć go w przyjemny sposób.
Oprócz sezonu na mundial, na piwsko i na dobre postanowienia, trwa sezon na bób. To jeden z fajniejszych momentów w roku. Kilogramowy worek zielonego, soczystego bobu to jest coś, co gotuje się absolutnie banalnie, a zżera wręcz rytualnie. Z misą bobu na podorędziu wpadam w trans. Zwłaszcza, że fajnie nadaje się jako właśnie zakąska do piwa.
Tym razem, wędrując do domu z kolejnym workiem bobu, pomyślałem, że można by coś z tym bobem wykombinować. Szybkie googlanie naprowadziło mnie na ten przepis, a w sklepie po drodze dałem się złamać i dokupiłem jeszcze kulę mozzarelli. Wyszła kapitalna sałatka na gorące dni, jakie nas niebawem, niechybnie, czekają (i na początki zmagań z sześciopakiem - następnym razem zrobię tę sałatkę bez mozzarelli. Ale to następnym razem...)
Potrzebujesz:
500 g bobu
2-3 garście roszponki . Inna zielenina też da radę, ale roszponka skomponuje się najfaniej - nie jest nachalna, nie przykryje więc swoim smakiem dość delikatnego bobu, a tak mogłoby się stać w przypadku rukoli. A sama w sobie roszponka ma przyjemny, trochę orzechowy posmak, który ładnie się nam ze wszystkim poukłada.
Kilka - kilkanaście liści mięty . Fajnie jest mieć miętę w doniczce na balkonie. Rośnie jak głupia, a nadaje się nie tylko do tej sałaty, ale też do kilku przyjemnych drinków.
Kulę mozzarelli. Jeśli walczysz o sześciopak - możesz odpuścić. O białko nie musisz się w tej sałatce martwić, bób zawiera go dość (dietetycy piszą, że w filiżance bobu jest go aż 13 gram. Tylko kto, kurde, podaje bób w filiżance?!). Mozzarella jest w tej sałatce dla przyjemności i dla białego akcentu kolorystycznego.
Na winegret:
2-3 chlusty oliwy. Chlusty w sensie barmańskim: przechyl butelkę i szybko odchyl. To jeden chlust.
Sok z połowy cytryny
1-2 ząbki czosnku
sól i pieprz do smaku
Ugotuj bób. Wsyp go do dużego gara z łyżeczką cukru (podobno pomaga zachować kolor) i dwiema łyżeczkami soli morskiej. Zalej zimną wodą, postaw na ogniu. Teraz, gdy bób jest młody, wystarczy go gotować 10-15 minut od momentu, gdy woda zawrze. Później będzie potrzebował więcej czasu. Próbuj. Skórka ma odchodzić, środek ma być al dente. Nie rozgotuj, bo wyjdzie breja.
Poczekaj aż bób wystygnie - w międzyczasie umyj i osusz roszponkę (to już drugi rok, jak na moim balkonie, zamiast bezużytecznych kwiatków, rośnie roszponka; bardzo to praktyczne, polecam). Potem czeka cię trochę zabawy z bobem – trzeba go wyłuskać. Nożykiem nacinasz łupinę przy grzbiecie, ściskasz palcami, neonowo-zielony środek sam wyskakuje. Złap rytm, to czynność niemal medytacyjna (o łuskaniu fasoli to nawet jeden traktat powstał).
Wrzuć roszponkę, wyłuskany bób, liście mięty i porwaną palcami mozzarellę do michy i przygotuj winegret. Jeśli masz shaker to fajnie, ale możesz też użyć czystego słoika. Wlej do niego oliwę, wyciśnij sok z cytryny, przeciśnij przez praskę czosnek (miałem kiedyś okazję zapytać jednego z topowych polskich szefów kuchni, czy czosnek powinno się szatkować czy wyciskać, bo się o to krwawe debaty toczą w środowiskach ludzi gotujących; popatrzył na mnie czule i wytłumaczył jak komu dobremu: "to zależy, czy potrzebujesz poszatkowanego, czy wyciśniętego". Więc w tym przepisie potrzebujemy wyciśniętego), dorzuć soli i pieprzu. Zakręć słoik i potrząśnij porządnie, aż powstanie jednorodna, jasnożółta emulsja. Zalej nią sałatkę nie wcześniej niż na kilka minut przed podaniem i wymieszaj.
Klika prostych smaków, żadnych fajerwerków. Charakterystyczny, ale delikatny i mączysty nieco bób, orzechowa i wyraźna roszponka, kontur z cytryny, pieszczotliwa mleczność mozzarelli, a od czasu do czasu - jakby to powiedzieli w reklamie gumy do żucia - mroźna eksplozja mięty. Świetna kombinacja na letni dzień.
Ps. Chleb na zdjęciach też mój :) Foremkowy żytni razowiec, o którym napiszę niebawem.
Źródło:http://facetznozem.blogspot.com/2014/06/saatka-z-bobu-i-miety.html