Wykonanie
W ubiegłą sobotę wybrałam się do mieszczącej się w poznańskim Starym Browarze restauracji Piano Bar na blogerską degustację nowego menu, w towarzystwie Małgosi ze Smaków Alzacji. Dania, których próbowałyśmy są autorstwa utalentowanego szefa kuchni tej restauracji, Roop Lal Balu. Kosztowałyśmy zimnej i ciepłej przystawki, zupy, dwóch dań głównych i deseru serwowanych fachowo przez kompetentnego kelnera.Najpierw na stół powędrowało carpaccio z gambasów, czyli dużych
krewetek z kawałkiem focaccii i
pomidorkami w aromatycznym dressingu, któremu ton nadawała
ziołowa oliwa. Ja uwielbiam
owoce morza ,
krewetki szczególnie, więc entree bardzo mi posmakowało i zaostrzyło apetyt .Przystawka na ciepło to
ślimaki z
kurkami w
sosie czosnkowo-
ziołowym.
Ślimaki jadam i lubię a ich połączenie z
kurkami , pasującymi do nich strukturą i smakiem posmakowało mi na tyle, że drobiazgiem było zgrzytnięcie ziaren piasku , zapewne z drobniutkich
kurek niełatwych do oczyszczenia. Może lepiej używać większych ? Sos z aromatem
czosnku i
estragonu harmonijnie połączył smaki.Zupa , którą próbowałyśmy to krem z
mango z
imbirem i
przyprawami hinduskimi w stylu
curry. Małgosi zdawało się, że wyczuwa w niej
gałkę muszkatołową jako jeden z ostrych akcentów. Zapytałyśmy o to kelnera, a on przyniósł od szefa kuchni negatywną odpowiedź – widocznie jedna z tajemniczych hinduskich przypraw dawała podobny efekt. Smak był ożywczy, świeżość
owocu łamały pikantne nuty przypraw, co dało ciekawy efekt. Po zupie przegryzłyśmy kawałek
mango, by przygotować
kubki smakowe na następne danie.Pierwsze danie główne to była
jagnięcina z sosem
rozmarynowo –
żurawinowym podana z krążkiem polenty. Lubię średni stopień wysmażenia, jak dla mnie była akurat pod względem struktury , delikatnie doprawiona. Nuta
żurawiny i
rozmarynu nadała
mięsu wyrazistości.Drugie główne danie- ogon langusty podany pod kloszem w wędzarniczym
dymie , z sosem
homarowym i
kawiorem urzekło mnie najbardziej. Zarówno sposób podania, jak i smak były doskonałe. Jak dla mnie to danie to numer jeden degustacyjnego setu.Pyszne dania i rozmowa nie tylko o jedzeniu wprawiły mnie w doskonały nastrój. Cały czas towarzyszyła nam muzyka, którą nie zawsze lubię w restauracjach, ale ta była stonowana a w pewnym momencie zabrzmiała stara klasyczna włoska piosenka, z którą mam miłe wspomnienia z odległych w czasie wakacji… Błogo mi się zrobiło w oczekiwaniu na deserDostałyśmy creme caramel z pianką
kokosową z
malibu – bardzo słodki ale wyważony w smaku. Stanowił mocny
smakowo akcent na zakończenie posiłku.W oczekiwaniu na kolejne dania czas szybko mijał i pustawa z początku sala restauracyjna stopniowo się zapełniała. O renomie Piano Bar przekonałam się przy deserze, kiedy to sfotografowany przed chwilą przeze mnie stół zajął prezydent Poznania z rodziną – nota
bene mój młodszy kolega ze studiów, którego spotykałam czasem na rajdach uczelnianego klubu turystycznego…W daniach nam podanych i sposobie ich dobrania widać było talent szefa kuchni Roop Lal Balu. Jak już wspomniałam, mnie najbardziej smakowało carpaccio z
krewetek i ogon langusty. Sposób podania był też ciekawy , z nutką artyzmu. Cały posiłek wydał mi się dobrze skomponowany i zostawił bardzo przyjemne wrażenie nie tylko smakowe.