Wykonanie

Swoje pierwsze galettes
jadłam w Bretanii. Jest to chyba najwłaściwsze miejsce na poznanie smaku tych gryczanych naleśników, zważywszy na to, że pochodzą one właśnie z tego północnego regionu Francji. Do Bretanii zawitałam dzięki wymianie polsko -francuskiej organizowanej przez moje liceum. Najpierw w Śremie odwiedziła mnie Laeticia, później ja pojechałam do uroczego Fougères. Przez prawie dwa tygodnie mieszkałam na dużej farmie w domu z XIX wieku. To właśnie tam zakochałam się w Caramel au Beurre Salé, cydrze i francuskich serach.Moja host mama świetnie gotowała, co wieczór byłam raczona wspaniałymi, kilkudaniowymi kolacjami. Tata Laeticii był zaś smakoszem win, w swojej piwnicy miał niemałą kolekcję różnych trunków i codziennie częstował mnie kilkoma nowymi rodzajami. Finał tego wszystkiego był taki, że co wieczór wstawałam od stołu najedzona do granic i lekko pijana, ale za to jaka szczęśliwa!Przez te dwa tygodnie zdołaliśmy zobaczyć jeszcze kawałek Normandii ( m.in. plażę d-day) i spędzić , niestety tylko jeden, dzień w Paryżu. Był jeszcze do ś ć oryginalny, ale bardzo sympatyczny festiwal muzyczny En Résonance. Jeden chłopak, rozpoznawszy polski
język zaczął głośno śpiewać "Hej, sokoły!" (oczywiście wtórowaliśmy mu). Okazało się, że nauczył się tej pieśni na Erasmusie w
Krakowie.N ie mogło oczywiście oby ć się bez kilku porządnych imprez. Raz, "dzień po", wybrałam się z moją host rodziną do bajecznie pięknego, pirackiego miasteczka St. Malo. Z wiadomych przyczyn, moje samopoczucie było naprawdę parszywe, dlatego tak dokładnie pamiętam nie tyle ulice miasta, ile smak galette z
kozim serem, który razem ze szklanką cydru postawił mnie wtedy na nogi.Przygotowanie gryczanych naleśników jest równie proste, co przyrządzenie tych pszennych, choć ciasto ma nieco inną konsystencję. Nie przejmujcie się proszę, jeśli na początku nie będą Wam wychodziły. Przy smażeniu drugiego, trzeciego nabierzecie wprawy. Z
serowym sosem
szpinakowym nie będzie problemów, wystarczy tylko wszystko przesmażyć i chwilę podusić , żeby amatorzy tych zielonych liści byli ukontentowani.Składniki (15-18 sztuk naleśników o średnicy 15-18 cm) : na galettes:300 g
mąki gryczanejszczypta
soli900 ml
wodymasło do smażenia, roztopione na sos
szpinakowy:3 ząbki
czosnku, przeciśnięte przez praskę1
cebula, pokrojona w
pióra450 g
mrożonego szpinakuszklanka
śmietany 18%, słodkiejszklanka
kefiru200 g ulubionego
sera (u mnie
ser pleśniowy Danish Blue i
feta)
oliwa do smażeniaWykonanie:Najpierw należy przygotować ciasto naleśnikowe.Wsypać do miski
mąkę i
sól. Zrobić dołek w środku i stopniowo wlewać
wodę, aż ciasto uzyska konsystencję
śmietany kremówki. Nie należy przesadzić z mieszaniem, bo naleśniki będą gumowate. Wstawić ciasto do lodówki na co najmniej godzinę lub całą noc. Po wyjęciu z lodówki jeszcze raz wymieszać i jeśli trzeba, dolać
wody. Patelnię rozgrzać i natłuścić roztopionym
masłem wlać 50 - 60 ml ciasta na patelnię, szybko poruszając nią tak, by ciasto pokryło całe dno. Smażyć minutę, podważyć brzegi, odwrócić naleśnik na drugą stronę i smażyć kolejna minutę.Następne naleśniki smażyć w ten sam sposób, za każdym razem natłuszczając patelnię
masłem.*Teraz
pora na sos. Na patelnię wlać
oliwę, wrzucić
czosnek i włączyć ogień. Dorzucić
cebulę i zeszklić ją. Dodać
mrożony szpinak, obsmażać go przez 2 minuty i zalać
śmietaną i
kefirem, zmniejszyć ogień i dusi, aż
szpinak się rozmrozi. Dodać pokruszony
ser, mieszając, by
ser się częściowo rozpuścił. Posolić i popieprzyć do smaku.Galettes polać sosem
szpinakowym (można również posypać połówkami
pomidorków koktajlowych) i dowolnie złożyć. Podawać na ciepło.Smacznego!(przepis na galettes pochodzi z książki "Mała Paryska Kuchnia" autorstwa Rachel Khoo)*Żeby naleśniki nie ostygły, przełóż je na blachę do pieczenia i wstaw do piekarnika nagrzanego do 120 stopni.


Szaro-bure St. Malo.

Paris, Paris. Nie napiszę nic odkrywczego, po prostu jest cudowny.

Na normandzkiej d-day beach zachwyciły mnie różne odcienie szarości i zieleni, zarówno oceanu jak i nieba.

Mieszkanie na wsi ma swoje zalety, pierwszy i ostatni raz prowadziłam traktor :-).